Artykuły

Skibińska: "Nie" dla Szekspira na stadionie

- Teatr potrzebuje dofinansowania, nie da się jednocześnie malować ścian i robić sztuki - rozmowa z aktorką Teatru Polskiego we Wrocławiu EWĄ SKIBIŃSKĄ przed dzisiejszą premierą spektaklu "Czy Pan to będzie czytał na stałe?".

Marta Wróbel: Wicemarszałek Mołoń na razie wstrzymał się z decyzją zastąpienia dyrektorów teatrów menedżerami. Czy zatem spektakl - protest "Czy Pan to będzie czytał na stałe?" ma dziś sens, czy raczej charakter prewencyjny?

Ewa Skibińska: Ten spektakl to nasza reakcja na rosnący problem. Podczas przedstawienia zapraszamy wicemarszałka do naszego grzyba, pleśni i zacieków na ścianach. Teatr potrzebuje dofinansowania, nie da się jednocześnie malować ścian i robić sztuki.

Czyli zamieszanie, które rozpętał wicemarszałek, to dla was pretekst do pokazania na scenie większego problemu?

- Tak, bo godzenie w kulturę kojarzy mi się z masowym morderstwem. Będziemy protestować, dopóki polityka finansowania teatrów się nie zmieni.

I nie chodzi tylko o Dolny Śląsk.

- Zaczęło się od Wrocławia, ale cała kadrowa polityka dotycząca teatrów jest kontrowersyjna. Podważa się nią prawo widza do teatru artystycznego, a tym samym naszą pracę, a Teatr Polski został przecież uznany przez wiele periodyków za najlepszy w Polsce w ostatnim sezonie. Stanowiska dyrektorskie poważnych artystycznych scen rozdawane są bez konsultacji ze środowiskiem, ludziom, którzy będą wygodni decydentom. I pokażą Szekspira na stadionie, żeby przypodobać się tłumom, mam tu na myśli Roberta Glińskiego.

Co, Pani zdaniem, byłoby optymalnym wyjściem z tej sytuacji?

- Przyznawanie grantów według zasług i nagród. Są przecież ogromne dysproporcje w finansowaniu teatrów w różnych miastach. Nie rozumiem dotowania prywatnych teatrów z państwowych pieniędzy, powinny one przecież zarabiać same na siebie.

Kogo Pani gra w sztuce Marzeny Sadochy i Michała Kmiecika?

- Nie mamy imion i nazwisk, ale ta postać ma sporo ze mnie. Jestem artystką, która mówi Szekspirem, a urzędnik odpowiada mi językiem urzędniczym. To, co do niego mówię, przypomina moje odpowiedzi na Pani wcześniejsze pytania. Dzięki przerysowaniu tych dwóch postaci, dobitnie pokazujemy dwie linie myślenia. Moja postać ma też coś z reżyserki Moniki Strzępki. Kiedyś śmiałam się, że chciałabym ją zagrać. Poza tym spektakl ma charakter performansu, nie odbyła się jeszcze próba całości. Jak będzie wyglądał efekt finalny, wie tylko ten szalony, młody człowiek - reżyser Michał Kmiecik. Mogę natomiast zdradzić, że na scenie pojawi się para prezydencka, Bronisławem Komorowskim będzie Tomasz Lulek, a prezydentową Halina Rasiakówna.

O co tu chodzi?

- "Czy Pan to będzie czytał na stałe?" - to pytanie usłyszał aktor wrocławskiego Teatru Polskiego Michał Opaliński [na zdjęciu na próbie spektaklu] od jednego z dziennikarzy, kiedy odczytał protest przeciwko pomysłowi wicemarszałka województwa dolnośląskiego Radosława Mołonia, który chciał zastąpić dyrektorów dolnośląskich teatrów (Polski we Wrocławiu, Modrzejewskiej w Legnicy i Opera Wrocławska) menedżerami. Protest w tej sprawie odbył się też podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych, kiedy ludzie teatru przeczytali list w obronie teatru artystycznego. Młody reżyser Michał Kmiecik wraz z dramaturżką Teatru Polskiego, Marzeną Sadochą, postawili zrobić o tym spektakl. Na scenie zobaczymy 15 aktorów wrocławskiego teatru. "Dotacja dla teatru to nie dopłata do naszych drogich wakacji! Państwo buduje stadiony, a zamyka teatry! Nie czołgiem na rabatkę, a stadionem w teatr!" - powie ze sceny Opaliński.

***

"Czy Pan to będzie czytał na stałe?", premiera 12 kwietnia, Teatr Polski, Scena na Świebodzkim (pl. Orląt Lwowskich 20c), godz. 19, bilety: 20, 30 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji