Artykuły

Słowa utkane z pyłu

Wajdi Mouawad pisze swoje teksty tak, jakby był nie wnukiem nawet, lecz dzieckiem Greków. Może libańskie pochodzenie i doświadczenie losu wojennego i zdestabilizowanego, doświadczenie uchodźstwa zdeterminowało jego postrzeganie świata? - pisze Piotr Gruszczyński w Dialogu.

To jest jak u Greków. Skomplikowanie losu, nieobciążonego klątwą, a jednak determinującego życie wielu osób. Nie klątwa, ale kaprys losu, okrutny, a jednak wygenerowany przypadkowo z maszyny losującej czy raczej losowej. Oczywiście w warunkach wojny i to najgorszej, bo domowej. Bez dawania racji, wbrew logice, wbrew matematyce. W monologu Kordelii napisanym na użytek "Opowieści afrykańskich według Szekspira" pada zdanie: "logika zawsze nas zawodzi". Logika na pewno, los zaś niezawodnie wiedzie ku katastrofie.

Wajdi Mouawad pisze swoje teksty tak, jakby był nie wnukiem nawet, lecz dzieckiem Greków. Może libańskie pochodzenie i doświadczenie losu wojennego i zdestabilizowanego, doświadczenie uchodźstwa zdeterminowało jego postrzeganie świata? Są sprawy, o których nie mamy pojęcia i do tego są nam potrzebni pisarze, ale nie literaci. Mouawad jest pisarzem. Ma rzadki dar poetyckiego widzenia świata. Poetyckiego, nie upiększającego, lecz zdolnego, zdatnego do opisu koszmaru egzystencji. Nawet tej codziennej, nienaznaczonej wojennymi warunkami stanu wyjątkowego. Oto pisarz, który daje świadectwo losu i zawartości swojej mrocznej głowy, nie kalkuluje produktów do czytania, czy, co gorsza, do grania. Zresztą, jak się przekonujemy po lekturze Pogorzeliska, matematyka także nas zawodzi, podobnie jak logika. Wszak są tak blisko spokrewnione.

Ale Mouawad mimo to wierzy, że ścisłe naukowe reguły istnieją i dają się wciąż na nowo formułować, tyle tylko, że za każdym razem kwestionuje ich skuteczność. Wielkie matematyczne prawa i zasady opisują

świat, ale nie porządkują ludzkiego chaosu. Tu właśnie potrzeba sztuki, żeby życie dało się jakoś żyć. I tu niezbędne są reguły mityczne, wielkie tragiczne opowieści, do których można się odwołać jak do naukowych mechanizmów. One ewentualnie mogą pomóc w uporządkowaniu losu czy nadaniu mu sensu, umieszczając pojedyncze przypadki na mapie wielkich narracji.

Bo czy nie jest tak, że historia bliźniaków poczętych przez ich brata, który nieświadomie spółkuje z własną matką, byłaby nie do przyjęcia, gdyby nie odbijała echem klątwy rzuconej na Edypa? Przecież można by potraktować ją jak przesadnie efektowną, skalkulowaną na użytek scenariusza, który aż trzeszczy od nadmiaru tragicznych koincydencji, ale właśnie wyższy porządek, czy też referencja w jego kierunku, potwierdza wiarygodność, uświadamiając tym samym, że życie może przerastać nasze najśmielsze oczekiwania. I że tego rodzaju zdarzenia, wynikające z potrzeby rozpoznania własnego losu i pochodzenia, mogą prowadzić do stanów, w których wszystkie nasze aksjomaty i dumnie hodowane w głowie przekonania legną w gruzach, czy jak pewnie wolałby Mouawad - spopielą się na naszych oczach. ("Mówię do ciebie słowami utkanymi z pyłu" - powie Desdemona.) Bo ile grozy i horroru przemocy możemy wytrzymać, udając, że nic się nie zmienia? Nawet jeśli przerażające historie docierają do nas z przeszłości, z oddalenia, zapośredniczone, jako losy matki, to przecież jesteśmy nimi zakażeni w sposób bezpośredni, przez krew, o wiele poważniej niż wiadomościami sączącymi się z zobojętniałych mediów.

Kluczem do czytania światopoglądu Wajdiego Mouawada może być zdanie jego autorstwa, którym obdarował Szekspirowską Kordelię: "Jesteśmy niczym. To, co nami wstrząsa, jest wszystkim". Ale przecież w sposób naturalny i zgodny z regułami dobrego życia, syci, żyjący w ogrzanych i jasnych mieszkaniach, unikamy wstrząsów. Wolimy obejrzeć komedią romantyczną czy spektakl o codziennych problemach, które przynajmniej potencjalnie można rozwiązać, niż pozwolić na to, by pochłaniały nas czarne mózgi, takie jak ten Mouawada. Jeszcze bardziej starannie chronimy się przed wydarzeniami, które swą fizyczną czy psychiczną bezpośrednią inwazyjnością mogą zrujnować nasze życie. Skoro więc unikamy tego, co nami wstrząsa, stajemy się nikim, tracimy nasze człowieczeństwo, stajemy się pałubami, które kultywują fałszywe emocje. W porządku Mouawada wstrząsy, choćby najbardziej okropne, przywracają nas emocjom i człowieczeństwu. Jeśli się nie przydarzą, momentem uwalniającym zasznurowaną i zaszpachlowaną duszę może okazać się dopiero śmiertelny kryzys, przychodzący po choćby najdłuższym, szczęśliwie spędzonym życiu.

Tak było w "Seuls", tekście i monodramie wykonywanym przez autora. Wyznawca teatru i talentu Roberta Lepage'a (Mouawad od wielu lat pracuje w Kanadzie, nic więc dziwnego, że Lepage stał się jego guru) chce przeprowadzić z nim wywiad. W tym celu musi polecieć do Rosji, gdzie właśnie przebywa Lepage. Kiedy wchodzi do fotomatu, by zrobić sobie zdjęcie do wizy, dzwoni jego telefon. To siostra, która zawiadamia, że ojciec miał wylew i leży w śpiączce w szpitalu. Dalsze wydarzenia balansują cały czas na granicy nieprawdopodobieństwa. Autor nie zawahał się przed umieszczeniem w fabule numeru z zamianą walizek na lotnisku. Wywiad z Lepage'em odchodzi w siną dal i przestaje być istotny. A w walizce znajdują się tuby z farbami. Dużą część spektaklu wypełnia orgiastyczne malowanie. Zaczyna się od kąpieli w wannie, podczas której niepostrzeżenie z gąbki na ciało aktora zamiast wody zaczyna spływać krwawa farba. Orgia malowania staje się niemal dionizyjskim wyzwoleniem, tryumfem cielesności i wolnej ekspresji, uwolnienia czarnej głowy także od życiowej organizacji i stresu związanego z pracą. Tyle tylko, że w zakończeniu sztuki dowiadujemy się, że to główny bohater dostał wylewu w czasie, kiedy robił sobie zdjęcie w fotomacie (błysk flesza w spektaklu wyznaczał granicę), a nie jego ojciec, a cała seria zdarzeń była podróżą zapadającego się mózgu, filmem przedśmiertnym, a w każdym razie sekwencją poprzedzającą utratę świadomości. Jak widać Mouawad mistrzowsko operuje przewrotami akcji, zabiegami, które zmieniają nie tylko perspektywę czytelnika/widza, ale wywracają do góry nogami biografie postaci. Tyle że nie jest to interwencja siły wyższej, żaden deus ex machina, a rozpoznanie losu i przeznaczenia.

Podszycie egzystencjalnych dramatów sensacyjną fabułą sprawia, że wyłamują się one z ewidentnych podziałów gatunkowych. Przestają być czystą gatunkowo tragedią. Jednorodność zamazuje miękka obyczajowość tych tekstów, ale przede wszystkim wątek sensacyjny czy nawet kryminalny. Nie ma takiego gatunku jak tragedia sensacyjna, a chyba coś takiego najlepiej definiowałoby twórczość Mouawada. Z jeszcze jednym rozszerzeniem: poetycka tragedia sensacyjna. Tyle, że to brzmi karykaturalnie, a przecież to, co pisze Mouawad, kreślone jest w wysokich tonach, które nie popadają ani w patos, ani w banał, dzięki czemu możliwy jest proces przywracania naszej codzienności wymiarowi tragicznemu. Może właśnie za sprawą pojawiającej się nieoczekiwanie, wylewającej się spomiędzy szczelin tekstu poezji. Mowa potoczna przechodzi w poezję, jak w śpiew, który pozwala wyrazić to, co niewypowiadalne. Czasem są to nawet krótkie frazy, które zatrzymują potok sprawnego i logicznego formułowania sądów i myśli, możliwość riposty: "Dzieciństwo to nóż wbity w gardło". Czasem wystarczy jedno takie zdanie i szlak poprawnej logiki ulega wykolejeniu, rozwidleniu, zaczyna się osypywać pewna i prosta droga.

Kiedy Krzysztof Warlikowski, po wcześniejszej współpracy przy tłumaczeniu na francuski "Tramwaju zwanego pożądaniem" Williamsa, zamówił u Wajdiego Mouawada monologi dla trzech bohaterek "Opowieści afrykańskich według Szekspira": Porcji, Desdemony i Kordelii, określił tylko bardzo ogólnie swoje oczekiwania. Wiadomo było, że te kobiety są pozbawione głosu w tekstach oryginalnych, a przecież dźwigają na sobie potężne brzemię spraw, którego nie mogą wypowiedzieć. Scenariusz nie był wtedy jeszcze gotowy, więc Wajdi dostał wielką wolność. Istniała tylko koncepcja kobiecych postaci i ich relacji z mężczyznami. Kiedy pojawiły się kolejne monologi, porażały przede wszystkim odmiennością obrazowania. Tym razem słowa, w charakterystyczny sposób mieszające twardą realność z chaosem zaburzonej pod wpływem stresu głowy, popłynęły strumieniami ciemnej lawy. Rozlały się w nieporządku, doszły do granic możliwości.

Zwłaszcza ten Desdemony. Jego chaotyczny przebieg czynił go od początku niemożliwym do wypowiedzenia przez aktorkę. W stolikowej lekturze tekst ujawniał swoją obcość i dziwność. Jakby słowa miały złamać kręgosłup racjonalizacji i torowały drogę do nieużywanych obszarów głowy, bo nie można tu mówić o świadomości czy podświadomości. To głowa ginącej kobiety, oczekującej na śmierć z rąk ukochanego mężczyzny, którego już nie kocha, podobnie jak życia. Pożegnaniez ciałem, z doczesn ością, ale przecież nie wolne od strachu, a nawet wielkiego przerażenia. Śmierć ma swoje prawa i swoje metody działania. Nawet jeśli jest oczekiwanym i w sumie upragnionym rozwiązaniem, wywołuje chaos, paraliżujący lęk, gonitwę myślową i tumult, zwłaszcza gdy umrzeć ma ktoś w pełni sił, zdrowy, nie-upośledzony. Zmusza też do szybkiego zhierarchizowania życia. Z czasem okazało się, że ten tekst ma w sobie zapisany sposób wypowiedzenia, trzeba było tylko odnaleźć właściwy ton i pozwolić się ponieść, poddać się tekstowi. Magdalena Popławska mówiąc swój długi monolog, odkryła nowe środki ekspresji. To rzadki przykład tekstu idealnego dla teatru, który uruchamia w aktorze nieznany potencjał. Wajdi Mouawad eksperymentuje swoimi tekstami, kwestionując granice tego, co wyrażalne, i tego, co stoi już poza granicą werbalizacji i osuwa się w bełkot, bredzenie, wyrzucanie z siebie pojedynczych słów. Próbuje zwerbalizować chaos i myślę, że w tym kierunku będzie posuwał swoje pisanie dla teatru. Przyłącza się do gromady wędrującej w stronę nieuchwytnego.

Autor jest krytykiem teatralnym, eseistą, dramaturgiem w Nowym Teatrze w Warszawie oraz stałym felietonistą "Dialogu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji