Artykuły

Oskarżony menedżer Józef K.

Przedstawienie "Procesu" {#au#590}Kafki{/#} w Teatrze Polskim zaskakująco współbrzmi z naszą polską rzeczywistością. Ale jego satyryczne ostrze tonie w mętnej metaforyce finału.

Kafkowski Józek K. to w poznańskim przedstawieniu mło­dy menedżer banko­wy, doskonale wy­kształcony, który przez ko­mórkę rozmawia po włosku z klientem, a z pamięci dyktuje skomplikowane przepisy siedzącej przy laptopie urzędniczce. Szybki rytm spektaklu, zmienność sytu­acji, symultanicznie rozgry­wana akcja czynią sceniczny "Proces" (powieść z roku 1915) atrakcyjnym dla współ­czesnego widza. Celna sceno­grafia stanowi skrzyżowanie holu z pasażem handlowego centrum. Owo "szklane akwarium" raz jest bankową salą, raz prywatnym aparta­mentem, a innym razem klubem. Przewijają się przez nie urzędnicy i klienci ban­ku, bywalcy lokalu towarzy­skiego, mieszkańcy "szkla­nych domów". Za przezro­czystymi ścianami toczy się życie uliczne; jakiś menel chce wydębić złotówkę, mło­dzi manifestanci urządzają obsceniczny happening (przeciw wyzyskowi i wła­dzy pieniądza), wyznawcy Jehowy usiłują zbawić świat za pomocą swej broszurki.

Efektowny proces

Kafkowski "yuppie", czyli Józef K. czuje się na tym padole jak ryba w wodzie. Jest nowoczesny, pewny siebie i raczej nie ma skrupu­łów wobec np bankruta czy bezrobotnego. Aż do mo­mentu, kiedy niespodziewa­nie sam wpadnie w tarapa­ty: zostanie postawiony w stan oskarżenia. Jeszcze nie wiadomo za co i kiedy przedstawią mu zarzut ale już jest podejrzany.

Jak łatwo zgadnąć, insce­nizacja Marka Fiedora stano­wi rodzaj groteskowej para­boli. Jest satyrą na dobrze znaną polską rzeczywistość, na aparat biurokratyczno­-kontrolny, ścigania i spra­wiedliwości. Widzowi przy­pominają się tu znane przy­padki błędnych zarzutów, przedwczesnych zatrzymań, przedłużających się kontroli czy śledztw.

Mętny wyrok

Oczywiście reżyser traktu­je tekst Kafki z dużą swobo­dą: dopisuje własne teksty lub tworzy zgoła nowe zda­rzenia, których nie ma w oryginale. W końcu jednak musi wrócić do Kafki i zde­cydować się, czym dzisiaj może być sytuacja Józefa K, owej niepewności, zagroże­nia, utraty poczucia bezpie­czeństwa. Reżyser grzęźnie jednak w świecie jakby z okresu c.k. monarchii, oddala­jąc się od swojej wizji współ­czesnych odniesień. Potem tonie w mglistej metaforyce egzystencjalnej (patrz: przy­powieść księdza na temat wolnej woli, przeznaczenia, wolności i zbawienia), aż w końcu racjonalna satyra przeistacza się w jakieś nieja­sne groteskowe misterium, którego aktorem (dosłownie) staje się Józef K

Trzeba jednak mimo wszystko docenić niebanalną i na swój sposób odkrywczą reżyserię, scenografię, jak również grę aktorów, a zwłaszcza Michała Kalety (Józef K), Katarzyny Węglic­kiej (Sprzątaczka) czy Rolan­da Nowaka (Titorelli), Ziny Kerste (Leni) lub Piotra Kaźmierczaka (Block) i Edwarda Warzechy (Mecenas).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji