Artykuły

Potrzeba serdeczności

XXXIII Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu ocenia Jan Poprawa w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Na Wyspie Kraków: W finale 33. Przeglądu Piosenki Aktorskiej wszyscy śpiewali donośnie i poprawnie, ale aktorstwo zaproponowało niewielu. Wygrał laureat SFP Jakub Pawlak [na zdjęciu].

Nareszcie w Krakowie! Po kilkunastodniowym objeździe polskich festiwali dotarłem do domu, pełen wrażeń i jeszcze mocniej przekonany, że w domu najlepiej. W domu, na naszej Wyspie. Przez ostatnie dni stawałem popasem w Opolu, Wrocławiu, Toruniu, Elblągu i Radomiu. I w każdym z tych miejsc wyczuwałem jakiś posmaczek zazdrości o Kraków. Nawet we Wrocławiu, który przecież słynie z młodzieńczego samochwalstwa, pod ofkjalną kołderką tzw. "piaru" skrywając swe prawdziwe problemy. Wystarczy jednak posłuchać wrocławskiej ulicy: narzekają na niej, jak wszędzie.

We Wrocławiu zatrzymał mnie przez tydzień 33. Przegląd Piosenki Aktorskiej. Jeden z najważniejszych festiwali polskiej sceny muzycznej, tej opartej o tradycję teatru i aktorstwa. Mam do PPA stosunek serdeczny, uczestniczę w nim od r. 1979, mogę więc porównać legendę z codziennością. Jest inaczej, niż było. Coraz więcej znaczy w programie PPA żywioł muzyczny, zazwyczaj tzw. "nowoczesność", coraz mniej aktorstwo i jego najważniejsze paliwo - słowo. W finale konkursu wszyscy śpiewali donośnie i poprawnie, ale aktorstwo w piosence zaproponowało niewielu: Matylda Damięcka, Anna von Schrottenberg, Marcin Januszkiewicz. Wygrał ubiegłoroczny laureat SFP, ciągle młodziutki Jakub Pawlak. Wiarygodny, zdolny, muzykalny, ale jeszcze nie aktor, raczej śpiewający recytator...

Ale oczywiście PPA także w swej dominującej muzyczności zaproponował kilka wydarzeń znakomitych. O teatraliach pisałem przed tygodniem, więc tym razem wspomnę niebywały spektakl swoistego teatru muzycznego, jaki pod tytułem "Micro" pokazali Francuzi z Tuluzy (Compagnie Derniere Minute). Tego szaleństwa gimnastyczno-muzycznego nie podejmuję się opowiedzieć. O własnym zachwycie powiem jedno: był! Duże wrażenie zrobiła też międzynarodowa grupka wokalistów (a capella), przywieziona przez Petera Hamiltona z Nowego Jorku (Voices). Piękne śpiewanie zawsze się podoba.

Kapituła Nagrody im. Aleksandra Bardiniego tegorocznym "dyplomem mistrzowskim" wyróżniła dyrektora wrocławskiego teatru "Capitol", dobrego aktora i cenionego pedagoga - Konrada Imielę. Na oczach środowiskowej starszyzny pięknie dojrzewał on do tego wyróżnienia. Gratulacje!

Koncert galowy ułożony przez Wojciecha Kościelniaka z nieśmiertelnych pieśni Jacques'a Brela zobaczyłem w niedzielę w telewizji. Telewizji nie recenzuję, w tej sprawie niech się smakosze utanecznienia wszystkiego co "na wizji" wypowiedzą. Na samym koncercie być nie mogłem, bo mnie zew słowa wezwał na Festiwal Sztuki Słowa w Elblągu. Tam obejrzałem wspaniałych recytatorów, którzy przypomnieli o tym, że właśnie słowo może być na scenie najważniejsze. Wszak na początku było właśnie słowo. Skromni Jarek Zoń z Mszany Dolnej (od lat dziennikarz lubelskiego radia) po raz kolejny zachwycił, Dorota Iwanicka ze Świdnika - nie mniej. Piotr Kogut z Ostrowca, Kacper Sulowski

Coraz mocniej wierzę w to, że odnowa polskiej kultury, zrzucenie masek i kalek, jakimi pokryła ją popkultura, zacznie się na prowincji z Lublina czy Przemysław Sowa z Łodzi... Wszyscy oni to wybitni artyści najpiękniejszej dziedziny sztuki, mówienia. I o żadnym świat nie wie, nikt ich nie zna, poza zamkniętym gettem recytatorskich spotkań.

Dlaczego, na Boga? Dlaczego? Jakiś błazen z Jasła robi furorę w telewizyjnych studiach, jacyś żenujący amatorzy udają, że "grają" w najprzeróżniejszych telenowelach. Wybitnych polskich recytatorów nikt nie słyszy. Może radio powinno się w tej sprawie obudzić? Na telewizję nie liczę, Koguta mówiącego tekst Myśliwskiego z pewnością nie dałoby się "utanecznić"...

W Elblągu jednak nie tylko się recytuje. Na Festiwalu Sztuki Słowa odbywa się też konkurs monodramistów (tym razem słabiutki) i konkurs "piosenki poetyckiej". Wtym ostatnim, najliczniej obsadzonym, zwyciężyła młodzież, która choć raz uczestniczyła w Ogólnopolskich Warsztatach Piosenki Artystycznej w Pęzinie. O tym wyjątkowym kursie wielokroć opowiadałem, więc teraz tylko wymienię cudownie rozwijających się wychowanków "Pęzina": Paulina Walendziak ze Świecia, Monika Parczyńska ze Strzeszkowic, Alicja Piątek z Elbląga, Karolina Filec z Rybnika. Grupę laureatów uzupełniła cudowna pani w wieku dojrzałym, Agnieszka Kostencka z Wejherowa. Bardzo był to ciekawy przegląd talentów. Jak widać - głównie prowincjonalnych. Coraz mocniej wierzę w to, że odnowa polskiej kultury, zrzucenie masek i kalek, jakimi pokryła ją popkultura, zacznie się na prowincji.

Choć nie jest łatwo wytrwać przy tej nadziei. Oto właśnie w chwili, gdy jego wychowankowie odnosili kolejny artystyczny sukces - organizator pęzińskich "Warsztatów" ogłosił, że w tym roku nie zdoła sfinansować przedsięwzięcia. Pieniądze, którymi państwo alimentuje swą młodzież, najprawdopodobniej poszły na "orliki".

Nie przeklinam tylko z tego powodu, że trwa Wielki Tydzień. Za kilka dni będą Święta. Trzeba nam serdeczności.

***

Jan Poprawa, historyk, publicysta, krytyk muzyczny, członek rad artystycznych ijurorwielufestiwali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji