Artykuły

Z kasą i bez kasy

Pięć minut trwała owacja po pierwszym środowym wystawieniu "Uroczystości" w reżyserii H7 (Grzegorza Jarzyny) z warszawskich Rozmaitości. Ale dla nas być może ważniejsze były wnioski z wczorajszej konfrontacji sceny publicznej z Polski i francuskiego komercyjnego teatru gwiazd w "Minettim" Bernharda.

Największe wrażenie w spektaklu Claudii Stavisky robi bogata scenografia Christiana Fenouillata. Rolę Damy nakładającej w sylwestrowy wieczór maskę małpy i zapijającej się szampanem zagrała Juliette Carre. Tytułowy bohater w przepastnej walizce nosi podobiznę Leara. Pełen obsesji monolog byłego dyrektora sceny w Lubece wyrzuconego za lekceważenie klasyki, opluskwionego przez prasę, grającego przez ostatnie trzydzieści lat wyłącznie do lustra - skraca oczekiwanie na reżysera. Boucquet mówi o upadku sztuki, o głupocie współczesnej widowni, która woli rozrywkę i niszczy artystów. Ma przypominać Leara w czasie burzy, ale aktor interpretuje tekst bez pasji, jakby mówił raciniowskim aleksandrynem.

Gdy żali się, że w Anglii źle widzą artystów z kontynentu, dobrze wiemy dlaczego. Ale kiedy robi wymówki publiczności, nie posuwa się zbyt daleko, by nie obrazić płacących słono za bilet. Tak wygląda francuski teatr prywatny żyjący z wpływów z kasy. Stać go na gwiazdy, ale jest zakładnikiem mieszczańskich gustów widowni.

Sytuacja Rozmaitości jest zupełnie inna. Jarzyna i Warlikowski, choć znajdują się na garnuszku niezbyt bogatej Warszawy, dzięki rosnącemu artystycznemu prestiżowi tego teatru, mogą liczyć na współpracę najwybitniejszych artystów, którzy w świecie komercyjnych produkcji i telenowel poszukają prawdziwej sztuki.

Warto było usiąść w awiniońskim liceum Aubanel z lewej strony widowni, by kątem oka widzieć lewą kulisę sceny. W "Uroczystości" role rodzą się w aktorach, jeszcze zanim wyjdą na scenę. Trzeba było widzieć Peszka, Dałkowską, Cielecką, Chyrę, Kalitę, Stenkę, jak wchodzili w sceniczny rytm. To gra na sto procent, największy atut warszawskiego spektaklu, nasyconego takim bogactwem aktorskiego szczegółu, że rozgrywana jednocześnie w wielu planach jest praktycznie nie do ogarnięcia przez widza. Tu nie ma chwili na aktorski popis, chwilę zapomnienia. W każdej sekundzie trzeba być w gotowości, by nawet poza jupiterami odpowiedzieć na słowo, gest, spojrzenie partnera, być nieprzerwanie w scenicznej akcji, budować gęstą tkankę materii spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji