Artykuły

Kalendarzowy strzał w dziesiątkę!

"Dziewczyny z kalendarza" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

Spektakl Teatru Komedia pt. "Dziewczyny z kalendarza" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść o miłości, przyjaźni i tolerancji. Adaptacji filmu Cole'a "Calendar Girls" z 2003 roku podjął się reżyser Tomasz Dutkiewicz, prezentując widzom zabawną i wzruszającą historię kobiet, które miały odwagę przeciwstawić się konwenansom i upływowi czasu.

Tytułowe "dziewczyny", to mieszkanki małej osady w Yorkshire. Kobiety, które niczym specjalnym się nie wyróżniają. Jako członkinie Women's Institute (Instytutu Kobiet) zajmują się ogrodnictwem, wypiekami, rękodziełem i innymi podobnymi rzeczami, a co roku wydają kalendarz ze zdjęciami lokalnych krajobrazów, parków, miejscowych kapliczek. Spokój tego nudnego, acz sielskiego żywota zniknie na wiadomość o śmiertelnej chorobie męża Annie (Grażyna Wolszczak), Johna (Grzegorz Sikora). Po jego śmierci, Annie i jej najbliższa przyjaciółka, pełna entuzjazmu i oddania Chris (Maria Pakulnis), zmęczone przesiadywaniem na niewygodnej kanapie w poczekalni, wpadają na pomysł, by zebrać dla szpitala pieniądze na nowy mebel, który uczyniłby czuwanie przy chorych trochę bardziej znośnym. Kobiety postanawiają osiągnąć ten cel, wydając pod szyldem Women's Institute niezwykły kalendarz. Ma on przedstawiać nagie gospodynie domowe przy swoich codziennych zajęciach. Przeciwna temu przedsięwzięciu, apodyktyczna przewodnicząca lokalnej komórki Instytutu Kobiet (Bożena Dykiel) daje się w końcu przekonać. Kolejna przeszkoda, nieśmiałość niektórych z nich, zwłaszcza Ruth (Barbara Bursztynowicz), ostatecznie znika. Szokujący część środowiska pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę! Kalendarz bije rekordy popularności i rozchodzi się jak świeże ciasteczka. Wieść o tym niezwykłym wydarzeniu podchwytują media. Paniami w średnim wieku bardzo interesuje się prasa i telewizja. Nadchodzą pełne ciepłych słów listy od wielbicielek i wielbicieli. Jednak rozgłos i sława, bliskość kariery ma także uboczne skutki, o czym Chris i Annie przekonują się na własnej skórze, gdy ich przyjaźń zostanie wystawiona na próbę.

Tomasz Dutkiewicz reżyserując spektakl, dość wiernie trzyma się pierwowzoru kinowego, co niekoniecznie jest wadą jego reżyserskiej koncepcji. Jednak trwające dwie i pół godziny przedstawienie - zwłaszcza pierwsza jego część - jest nieco nużące i warto byłoby skrócić zbyt rozciągnięte sceny. Za to gdy w drugiej części następuje kulminacyjny punkt, widz ożywia się i z największą przyjemnością obserwuje "nagą sesję", która nie ma nic wspólnego ani z pruderią, ani z wyzywającymi ciałami nadmiernie zgrabnych, "poprawionych" ciał modelek i gwiazdek show-biznesu (z czym spotykamy się obecnie w bezczelnie zewsząd nas bombardującej, przepełnionej pornografią sztuce współczesnej). Panie osłaniają drażliwe punkty ciasteczkami, owocami, słonecznikami albo wiązankami kwiatów, z nieodłącznym słonecznikiem, ukochanym kwiatem zmarłego Johna. A robią to z powalającym wdziękiem i z dużym poczuciem humoru! "To nie golizna, to nagość" - podkreślają bohaterki. Pomaga im spotkany w szpitalu fotograf-amator, którego gra Bartosz Obuchowicz. Aktor doskonale oddał charakter tej postaci, początkową nieśmiałość, która szybko nasyca się zaraźliwym entuzjazmem. Co przystoi, a co nie kobiecie w pewnym wieku? Odtwórczynie ról przesympatycznych, wciąż atrakcyjnych starszych pań, z humorem i delikatnym ciepłem starają się pokazać widzowi, jak istotne jest zachowanie godności, nasze poczucie bycia prawdziwym, niezakłamanym sobą. I nie chodzi o szokowanie czy obrażanie kogokolwiek, ale o wolność ekspresji, przekraczanie własnych ograniczeń, poczucie własnej wartości, na przekór temu, co lansują media oraz zachowanie szacunku dla siebie. Spektakl nie jest ani odkrywczy, ani powalający, momentami zbyt rozciągnięty i nużący, ale broni go odrobina melancholii i zabawne, momentami wzruszające kreacje aktorek, zwłaszcza Marii Pakulnis oraz towarzyszącego im Bartka Obuchowicza.

Scenografia, niewyszukana i umowna, podkreśla charakter spektaklu, a pomysł z kurtyną, opadającą po każdej scenie, żeby można było zmienić scenografię, bardzo dobrze się sprawdza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji