Artykuły

Gdzie są bilety?! - pyta Mrozek

Bilety rozeszły się dawno. Brakuje wejściówek. Nie, Strzępka nie wpuszcza znajomych. Naprawdę. Sorry, ale raczej już nie wejdziesz na Libera. Udało się? To super. No, tak znowu tłok, aż trudno oddychać. Warszawskie Spotkania Teatralne idą pełną parą. Na "trudne", ba - jak twierdzą niektórzy, "eksperymentalne" - spektakle walą tłumy - pisze Witold Mrozek w blogu witoldmrozek.blox.pl.

Zarazem przez cały rok, jak Polska długa i szeroka, w stolicy i na tzw. prowincji, teatralne działy organizacji widowni wykonują mrówczą pracę. Trzeba sprawić, by na przedstawienia zrobione po bożemu - tak, żeby było przystępnie, bez tych, panie dzieju, "awangardowych" dziwactw, na spektakle "dla ludzi" - przyszli ludzie. Telefon za telefonem. Wycieczka szkolna - czemu nie od razu cztery? Grupowe wyjście za fundusz socjalny banku? Świetnie, dodajmy urzędniczki z wodociągów. To, co zostanie, rozdamy za darmo w bibliotece. W końcu ktoś musi przyjść.

Teatr elitarny czy artystyczny kontra teatr popularny? "Awangarda" (a co to dziś znaczy?) przeciwko "teatrowi wielkiej literatury"? Za proste i anachroniczne. Nawet ta edycja warszawskiego festiwalu dostarcza wielu przykładów przedstawień, które trzeba byłoby włożyć do obu tych szufladek jednocześnie. Jasne, różne spektakle wymagają różnych kompetencji od odbiorcy - Szosa wołokołamska Barbary Wysockiej z ubiegłorocznych WST nieco innych, niż Tęczowa trybuna 2012 Moniki Strzępki. Ale nie ma już jednego kanonu tekstów do egzekwowania ich znajomości od "wykształconego widza", ani tym bardziej jednego zestawu narzędzi do oglądania przedstawień. Tu trzeba przypomnieć kilka banałów, może być w punktach: (1) teatr jest dla ludzi; (2) ludzie nie są tak głupi, jak mogą się wydawać; (3) traktowanie widza poważnie zwiększa szansę na to, że widz potraktuje poważnie artystę; (4) widzowie są bardzo różni.

Tymczasem samorządowcy, urzędnicy i niektórzy publicyści wyobrażają sobie wciąż jakiegoś "zwykłego" widza, dla którego chcą kształtować teatr - i to wyobrażają go sobie jako poczciwego głupka. W przypadku decydentów łatwo to zrozumieć. Postać Woody'ego Allena w Annie Hall wygłasza taki oto bon mot: "Nigdy nie chciałbym należeć do klubu, który chciałby mnie jako swojego członka". Może politycy myślą o widzach podobnie - skoro nas wybrali, nie mogą być za mądrzy?

PS: A i tak w sprawie "dostępności" teatru kluczowa pozostaje sprawa cen biletów. Bez sensownych dotacji - nawet najgłupszy teatr może być elitarny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji