Artykuły

Pływak i kobiety

Może inne były zamierzenia autora - Jerzego Przeździeckigo, ale "Garść piasku" na scenie ukazuje się jako sztuka obyczajowa złożona z pewnych elementów naszej współczesności. Morskie letnisko, wakacyjne przygody łóżkowe, prowincjonalna nuda i marzenia o wygranej w Toto-Lotku i główny bohater Geza, wykolejony młody człowiek, niegdyś rekordzista sportowy w pływaniu, teraz porzucony, skazany na szarą egzystencję rozbitek, bez fachu i woli, trochę z własnej winy, trochę z winy tych, którzy go kiedyś lansowali a potem - kiedy przestał być potrzebny - nim się nie zajęli, szukający ukojenia w wódce i dziewczętach. Jest w tym trochę trafnych obserwacji, kilka (ale nie wszystkie) niezłych dialogów - w sumie pewien materiał na sztukę obyczajową.

Materiał ten w układzie dramaturgicznym ma wiele mankamentów - rozbicie na serię obrazów zamiast zwartej jedności, kłopoty z pointowaniem tych obrazów i zakończenia całej sztuki. Mankamenty te reżyseria Czesława Wołłejki starała się wypełnić muzyką, wiatrem, piorunami, światłem oraz efektami teatralnymi, kłócącymi się zresztą z charakterem tej rodzajowej, potocznie realistycznej sztuki. Nie tylko jej to nie pomogło, ale jeszcze zaszkodziło. Poza tym zagubiło się się w przedstawieniu to, co jest osią dramatyczną tego utworu - dramat - jeżeli nie dramat to życiowa przegrana Gezy. Przez ustawienie reżyserskie tej postaci i przez prymitywną niedojrzałość grającego ją Leonarda Pietraszaka, który aktorsko niczego nie miał do zaprezentowania poza dobrymi warunkami zewnętrznymi - Geza nic nas tu nie obchodził. Został spłaszczony i uproszczony, sprowadzony do rzędu zwykłych zawodowych podrywaczy, a przecież bądź co bądź jest to człowiek, który próbował dwa razy popełnić samobójstwo. Przy takim ujęciu roli nie można było temu ani rusz uwierzyć. A bez dramatu Gezy sztuka straciła swą dramatyczność, bo nie stworzyły jej przecież pokazane w kilku wersjach przygody miłosne wakacyjnego Don Juana.

Zresztą przygody te przedstawione są z pewnym znawstwem stylu bycia w tej dziedzinie. I bohaterki tych przygód znalazły tu dobre odtwórczynie. Anna Milewska jako ta, która kochała naprawdę, miała dużo subtelności i szczerego sentymentu. Iwa Młodnicka stworzyła prawdziwy typ siedemnastoletniej kandydatki na kociaka, a Ilona Stawińska stylowo pokazała dojrzałego "kotka". Olga Bielska ostro charakterystycznie zagrała rozamorowaną "kocicę". Precyzyjnym aktorstwem zabłysnął jak zwykle - Czesław Roszkowski jako współlokator Gezy, choć była to postać z całkiem innej sztuki. Kazimierz Meres borykał się z najbardziej sztuczną w utworze postacią warszawskiego gościa o życiu zorganizowanym zawodowo, ale niezorganizowanym - jak się okazało - erotycznie. W sumie te scenki z życia erotycznego sfer średnich nie złożyły się na całość, którą by można było nazwać sztuką teatralną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji