Artykuły

Kiedy brakuje słów - pozostaje krzyk

Lubię i cenię teatr Strzępki i Demirskiego. Istotą tego, co robią, jest dekonstrukcja mitów, schematów i języka, w którym żyjemy. To dziś w znacznym stopniu język rynkowej ekonomii - pisze Grzegorz Chlasta na swoim blogu w Tok FM

Pisze o tym Tony Judt w swoim lewicowym testamencie "Źle się ma kraj":

"Badania opinii publicznej pokazują, że większość Anglików obawia się chaotycznej prywatyzacji dóbr publicznych: usług komunalnych, londyńskiego metra, lokalnych linii autobusowych i szpitali, by nie wspomnieć o domach starców czy hospicjach. Kiedy jednak mówi się im, że celem prywatyzacji jest oszczędzenie pieniędzy publicznych i zwiększenie wydajności, milkną. Któż mógłby się sprzeciwić?" Siatka pojęć została wcześniej ustalona. Jeśli powiemy A to musimy powiedzieć B, C, D ... - właściwie samo się mówi... "

Taka rozmowa nie ma zachęcić do wyrażania sprzeciwu, ale do jego tłumienia" - pisze Tony Judt i apeluje: Potrzebna jest zmiana dyskursu publicznego! Co to znaczy koszt ekonomiczny? Jak go liczyć? Jak policzyć "koszt ekonomiczny upokorzenia" - zdefiniujmy te pojęcia na nowo - przekonuje autor rozprawy o naszych współczesnych bolączkach.

"Co z zadowoleniem? Co z uczciwością czy równością (w jej pierwotnym znaczeniu)? Co z wykluczeniem, z możliwościami rozwoju - lub ich brakiem - albo ze straconymi nadziejami? Takie kwestie znaczą dla większości ludzi o wiele więcej niż zbiorczy, czy nawet indywidualny zysk lub wzrost. Weźmy upokorzenie: co by się stało, gdybyśmy zaczęli je traktować jako "koszt ekonomiczny", który musi ponosić społeczeństwo? A gdybyśmy postanowili "liczyć" wyrządzone szkody, kiedy ludzie są poniżani przez współobywateli i traktuje się taki stan rzeczy jako konieczność życiową?"

Strzępka i Demirski odsądzają Gazetę Wyborczą od lewicowej czci i wiary. Było - minęło! Tak jak mijają w Polsce czasy kapitalistycznej euforii, pionierskiego entuzjazmu wygłodniałych. Dziś jesteśmy raczej jak rozdarta sosna. Z jednej strony rynek a z drugiej Tony Judt i próba opisania zmieniającego się świata.

"Nawet 'bogactwo' wymaga ponownego zdefiniowania. Powszechnie uważa się, że ograniczają je strome progi podatkowe czy system redystrybucji. Takie metody niewątpliwie ograniczają zasoby pewnej grupy osób, tak by inni mogli odnieść korzyść, chociaż sposób krajania tortu ma nikły wpływ na jego wielkość. Jeżeli jednak redystrybucja dóbr materialnych w długofalowej perspektywie prowadzi do poprawy kondycji kraju, zmniejszając napięcia społeczne zrodzone z zawiści albo powiększając i zrównując dostęp wszystkich obywateli do usług dotychczas zarezerwowanych dla nielicznych, to czy takiemu krajowi nie będzie się wiodło lepiej?"

Czy takie właśnie podejście nie buduje kapitału społecznego? Jego deficyt jest dziś główną barierą rozwoju Polski. Nie raz, nie dwa diagnozował to w TOK FM profesor Janusz Czapiński. Jesteśmy nazbyt nieufni - nie tylko ze względu na naszą historię - także dlatego, że nader często w głębi duszy czujemy, że system nie jest fair. Współpraca idzie nam jak po grudzie, bo od dziecka jesteśmy tresowani do wyścigu szczurów. Nie da się od niego uciec nawet w pracy na kasie w markecie - żaliła mi się ostatnio pewna młoda doktorantka. Choć przecież w markecie często nie ma nawet możliwości awansu. Jeśli nie zaczniemy inaczej rozmawiać - nie zaczniemy inaczej myśleć - pisze Judt.

"Z historii znamy przykłady podobnego inicjowania zmian politycznych. Pod koniec osiemnastego wieku we Francji, kiedy stary reżim chwiał się w posadach, najważniejsze wydarzenia na scenie politycznej nie zrodziły się z ruchów protestacyjnych czy w instytucjach państwowych, które próbowały się takim ruchom przeciwstawić. Zaszły raczej w języku. Żurnaliści i autorzy pamfletów, czasem także zbuntowani urzędnicy czy księża, ze starego języka sprawiedliwości i praw powszechnych wykuwali nową retorykę działania publicznego. Ponieważ ludzie ci nie mogli skonfrontować się z monarchią twarzą w twarz, zaczęli pozbawiać ja legitymacji. Wyobrazili sobie inny porządek i zaczęli wyrażać sprzeciw wobec istniejącego, a następnie zaproponowali alternatywne źródła autorytetu, w które lud mógłby uwierzyć. W rezultacie stworzyli nowoczesną politykę, a tym samym dosłownie zdyskredytowali wszystko, co działo się wcześniej. W chwili wybuchu rewolucji ten nowy język polityki był już w pełni ugruntowany - w przeciwnym razie rewolucjoniści nie mieliby jak opisać tego, co robili. Na początku było więc słowo."

Świat jest pluralistyczny! Ludzie czytają różne książki i mają różne poglądy. Rozmawiajmy i nie zagłaskujmy rzeczywistości. Spierajmy się. Jest napięcie społeczne - jest energia - jest życie. Od tego, że ktoś zaklnie, nikomu korona z głowy nie spadnie. Byle nie wieszać się na latarniach. Bo gdy rozum śpi - budzą się demony.

P.S. Bardzo dziękuję za ciekawą dyskusję wokół rozmowy ze Strzępką i Demirskim. Dziękuję za wszystkie komentarze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji