Artykuły

Męski popis w naszym Teatrze Dramatycznym

"Trzej mężczyźni w różnym wieku" w reż. Julii Pawłowskiej w Teatrze Dramatycznym im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Rafał Kowalski w Gazecie Wyborczej - Płock.

Królami polowania wśród ostatnich propozycji płockiego teatru są "Trzej mężczyźni w różnym wieku". Podczas piątkowej premiery w spójną całość połączyły się: śmieszno-gorzki scenariusz, pomysłowa scenografia, surrealistyczne wstawki a'la Monty Python i przede wszystkim gra zapomnianych nieco aktorów. W sumie mnóstwo zabawy z refleksją w tle. Kto nie był, może nadrobić zaległość już 1 kwietnia w godz. 16 i 19.

Płoccy teatromani nie mogą narzekać, mogli uczestniczyć w trzech premierach w ciągu ledwie sześciu dni. Zaczęło się od "Żeglarza" na dużej scenie Teatru Dramatycznego. Potem przyszła kolej na "Hanynę" Stowarzyszenia Teatr Per Se, a mini-maraton zwieńczyli "Trzej mężczyźni w różnym wieku" na scenie kameralnej. O tej ostatniej sztuce mówiło się najmniej - tym większe jest pozytywne zaskoczenie po jej premierze.

Zbliżający się do 50. urodzin operator dźwigu (Henryk Jóźwiak) spogląda ludziom w okna. Usprawiedliwia się, że lubi patrzeć na "zwyczajne rzeczy", np. ubijanie kotletów rękami kobiety czy wieszanie prania przez starszego pana. Choć zaznacza, że nie czuje się samotny, obserwowaniem ludzi samotność zabija. A kiedy już decyduje się poznać oglądaną kobietę, ktoś go uprzedza.

Ten wątek spektaklu jest najbardziej spokojny i uroczy. Zwłaszcza kiedy prosty operator tańczy na krześle dla ukochanej przy "My Way" Franka Sinatry. W tej scenie, dzięki pomysłowemu zabiegowi scenografki Joanny Jaśko-Sroki, mebel w jednej chwili zmienia się w... blok mieszkalny. Nie jest to ostatni popis scenograficznej wyobraźni w tym spektaklu. Jej ukoronowaniem będzie obecność ogromnej śpiewającej i tańczącej ryby.

Ta zjawia się w wątku z wędkującym wściekłym emerytem, brawurowo zagranym przez Krzysztofa Bienia. Publiczność na premierze skręcała się ze śmiechu, kiedy narzekał na żonę zabierającą mu wygraną w totolotka, a on nie miał odwagi się postawić. Albo jak próbował przeszkodzić innemu wędkarzowi, któremu nieźle szedł połów. Emerytowi udało się wciągnąć do gry widzów, sugerując im wznoszenie krzyków o złodziejach w świecie polityki i policji. Nawet jednak ten bohater nie jest jednowymiarowy. Smutnieje, przyznając się, że w poprzednim systemie politycznym donosił na wszystkich wokół. Nawet na sąsiada, bo wyhodował lepsze owoce niż on.

Choć zapomniany ostatnio Bień zawiesił poprzeczkę wysoko, wyzwaniu sprostał Sebastian Ryś, gościnnie występujący w Płocku 25-letni absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej. Jego muzyk-alkoholik jest najbardziej nieprzewidywalny i wszechstronny. Bardzo zabawny w relacji o prześladowaniu go przez wielkich kompozytorów. I celnie ironiczny w opowieści o pobycie w orkiestrze i w klubie Anonimowych Alkoholików. Na dodatek nie tylko wypowiada swoje kwestie, ale też wyśpiewuje, chwyta się również teatrzyku kukiełkowego.

W naprawdę niezłej adaptacji "Żeglarza" - mimo wysiłków reżysera i aktorów - wychodzą czasem płycizny oryginalnego tekstu Jerzego Szaniawskiego. Spektakl "Hanyna" z kolei jest specyficzny, bo obywa się bez słów i kładzie nacisk na symbole, co jest sporym wyzwaniem dla widza. W porównaniu z tymi sztukami "Trzech mężczyzn w jednym wieku" Szymona Bogacza w reżyserii Julii Pawłowskiej wydaje się propozycją najbardziej równą i przystępną. Najważniejsze jednak, że teraz nawet najbardziej złośliwy teatroman nie może powiedzieć: płocki teatr tylko bajkami stoi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji