Artykuły

Powrót Maricy

"Hrabina Marica" Emmericha Kálmána należy do żelaznego repertuaru szanujących się scen muzycznych. Po prawie 40 latach dzieło przywrócono Poznaniowi.

Akcja "Hrabiny" toczy się w wypełnionym książętami, baronami i hrabiami światku Austro-Węgier, na przełomie XIX i XX wieku. Żywiołowe rytmy czardasza oraz melodyjne arie i duety ("Graj Cyganie", "Gdzie jest ta miłość", czy "Siostro ma") - stanowią niewątpliwie silny magnes dla miłośników operetki.

Realizatorzy najnowszej premiery w Teatrze Muzycznym przy opracowaniu warstwy fabularnej i muzycznej obrali drogę jak najbardziej tradycyjną, nie burzącą konwencji operetkowego gatunku. Największym atutem spektaklu jest aktorstwo, zwłaszcza Antoniego Urbana w roli Księcia Maurycego, Janiny Guttnerówny w roli Księżnej Bożeny i Wiesława Paprzyckiego w roli Kamerdynera, a także Daniela Kustosika w roli Barona Żupana. Reżyser Bogusławie Czosnowskiej udało się wydobyć z nich duży ładunek komizmu - śmieszne powiedzonka i przekomarzania rozbawiają widownię znakomicie. Amatorzy (Anna Bajerska-Witczak jako Hrabina Marica i Jarosław Patycki jako Hrabia Tassilo) zarysowują swoje wizerunki sceniczne delikatną, pastelową kreską, przekonują widza do miłosnych parypetii.

Walory teatralne przedstawienia podnosi oprawa scenograficzna, pomysłowo rozszerzająca maleńką scenę. Kolory kostiumów są ślinie skontrastowane, dosłowność detali i rekwizytów, choć ocierająca się chwilami o granicę dobrego smaku, świetnie mieści się w operetkowej tradycji.

Widowiskowości poznańskiej "Maricy" nie dorównuje niestety strona muzyczna. Zawarty w partyturze Kálmána ładunek ekspresji nie znalazł odpowiedniej temperatury w interpretacji dźwiękowej. Niewielka, właściwie kameralna orkiestra, o nienajlepszym, a tak ważnym w operetce kwintecie smyczkowym, nie wykazywała swobody i lekkości, potrzebnej siły i nasycenia brzmienia. Wyjątek stanowiły muzykalnie zagrane sola skrzypcowe koncertmistrza Tadeusza Żmijewskiego. Zespół chóralny, poprawnie wykonujący swoje partie, był chyba zbyt mały dla tego rodzaju muzyki. Spośród grona śpiewaków, którzy zaprezentowali swoje umiejętności na średnim poziomie, prawdziwą urodą głosu i żarliwą interpretacją zachwyciła jedynie Krystyna Westfal w trudnej wokalnie partii Cyganki.

Pewne niedostatki oprawy muzycznej na pewno nie zrażą amatorów operetkowej muzy, którzy w najnowszej propozycji Teatru Muzycznego znajdą to, co lubią najbardziej - mnóstwo pięknych melodii i nieoczekiwane sploty fabuły wraz z przewidzianym z góry happy endem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji