Artykuły

Sponsor płaci i decyduje

"Ariadna na Naxos" w reż. Włodzimierza Nurkowskiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.

Ta myśl nie tylko mnie chodziła po głowie w trakcie sobotniej premiery Richarda Straussa w Operze Krakowskiej. Zarysowana przed stu laty osnowa libretta przygotowanego dla Straussa przez Hugona von Hofmannstahla - bogacz ubarwiający muzycznym teatrem proszoną kolację, nakazuje operę seria i burleskę grać jednocześnie, by goście się nie nudzili - wybornie przystaje do naszych czasów, kiedy to każdy dysponujący choć odrobiną władzy (także pieniądza) uważa swój gust za obowiązujący, nic licząc się z wrażliwością innych. Ta aktualność tematu to jeden z walorów, choć nie najważniejszy, sobotniej premiery będącej bez wątpienia ważnym momentem w powojennej historii krakowskiej sceny operowej. Oto Opera Krakowska po raz pierwszy zmierzyła się z wielkim wyzwaniem, przede wszystkim muzycznym, jakim są opery Richarda Straussa i - to trzeba powiedzieć od razu - podołała trudnemu zadaniu.

Spektakl, który w warstwie dźwiękowej zgodnie z założeniami libretta łączy patos i farsę, muzycznie przygotowali Tomasz Tokarczyk i Warcislaw Kunc. Ten ostatni poprowadził sobotnią premierę czujnie, towarzysząc solistom, umiejętnie kontrastując szeroką zakrojoną dramatyczną frazę z lekkością niemal klasycznego pastiszu. Protagoniści: Ewa Bicgas jako Ariadna, Tomasz Kuk w partii Bachusa, Katarzyna Oleś-Blacha - burleskowa Zerbinetta i Agnieszka Rehlis jako nieszczęsny Kompozytor, którego podniosłe dzieło zbrukane zostało farsą, Andrzej Biegun jako jego Nauczyciel, dobrze zrealizowali swe partie, dając słuchaczom wiele satysfakcji. Oczywiście, w kuluarach trwała dyskusja, czy to są głosy odpowiednie do Straussa czy też nie, czy estetyka wokalna była zgodna z duchem epoki itp., itd. I choć może dla części wątpliwości znalazłabym uzasadnienie, to przecież nie sposób nie docenić faktu, że przełamano panującą na krakowskiej scenie XIX-wieczną romantyczną tradycję, że sięgnięto z powodzeniem po repertuar "z najwyższej półki" i że kontakt z Ariadną na Naxos jest ożywczy i pouczający zarówno dla zespołu Operyjak i krakowskich melomanów. Więcej zastrzeżeń miałabym do samej inscenizacji, choć i tu więcej jest plusów niż minusów. Dobrą decyzją reżysera Włodzimierza Nurkowskiego było posłużenie się polszczyzną w mówionej roli Majordomusa (Zbigniew Ruciński). W ogóle reżyser stworzył konsekwentny obraz dzieła, wolałabym jednak, by burleska była bardziej delikatnym pastiszem niż realistyczną, nieco chaotyczną w ustawicznym ruchu farsą. Także scenografia i kostiumy Anny Sekuły wywoływały mieszane uczucia, od zachwytu nad piękną wizualnie (i muzycznie) grupą trzech Parek snujących nić życia (Karolina Wieczorek, Małgorzata Ratajczak, Monika Korybalska) po chybiony kostium Zerbinetty czyniący z niej karykaturę. Nie zmienia to jednak poczucia satysfakcji z ciekawego wydarzenia artystycznego, jakim jest Ariadna na Naxos w Operze Krakowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji