Artykuły

Bić się czy dać sobie spokój? Kapitan Nut to ty i ja

"Żeglarz" w reż. Macieja Kowalewskiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Milena Orłowska w Gazecie Wyborczej - Płock.

Na scenę wchodzi chudzielec z czarną teczką i mówi, że ma w niej "materiały". Miejscowe VIP-y milkną, światła gasną, muzyka narasta. Czy to działa? Jak najbardziej!

Nie mogę wyjść ze zdumienia - jak to możliwe, żeby Jerzy Szaniawski napisał "Żeglarza" w połowie lat 20. Na premierze spektaklu w płockim Teatrze Dramatycznym tekst brzmiał jakby powstał wczoraj. I nie mam tu na myśli jedynie gadżetów, jakie Maciej Kowalewski, reżyser spektaklu, dorzucił do Szaniawskiego - lateksowych wdzianek kelnerek-prostytutek, płyt CD, hologramów.

"Żeglarz" jest o mieście, które kultywuje pamięć o bohaterskim kapitanie Nucie. Choć tak naprawdę postawę Nuta (po morskiej bitwie miał pozostać na pokładzie płonącego statku) wszyscy mają w nosie. Każdy chce na tej legendzie coś ugrać. Profesor, przewodniczący, admirał szykują się do odsłonięcia pomnika, otwarcia wystawy, wydania książki (35 tys. egzemplarzy w formie szkolnych podręczników!) - słowem, miejska wierchuszka już cieszy się na zyski. Tak naprawdę jedyną osobą, która nosi w sercu ideę kapitana, jest Jan, naukowiec, zgłębiający historię bohatera. I - paradoksalnie - odkrył, że Nut nie był popijającym herbatę przystojnym herosem, tylko pokracznym przemytnikiem. Pijącym wódkę. No i co zrobi Jan? Czy popłynie z prądem, zapomni o wszystkim? Czy ujawni prawdę? Wyjdzie na oszołoma, narazi na śmieszność, straci szansę na ułożenie sobie życia?

Mamy tu więc budzące obrzydzenie elity, mity, którymi karmi się motłoch (Boy-Żeleński twierdził, że cała Polska to taki "kapitan Nut"), wielkie imprezy, przekręty przy wielkich imprezach, tajemniczą teczkę z materiałami, które mogą burzyć zastany porządek, młodych ludzi, którzy chcą wyjść na ulicę, protestować...

Widzieliście wczorajsze doniesienia z Warszawy? Młodych ludzi - squattersów, którzy zajęli opuszczony budynek - w starciu z urzędnikami, którzy chcieli się ich pozbyć? Dramat Jana jest bardziej wyrafinowany. Ale w sumie chodzi o to samo. Bić się czy dać sobie spokój. A wy - odpowiedzieliście już sobie na to pytanie?

W każdym razie brawo dla naszego teatru za wybór dramatu. Brawo dla Kowalewskiego za takie ujęcie tematu, że ja wciąż się nad tym zastanawiam (choć postawa bohatera w finale trochę mnie rozczarowała). Brawo dla dwójki protagonistów, Mariusza Pogonowskiego w roli Jana i Jacka Mąki w roli... nazwijmy to - w bardzo ważnej roli. Nie będziemy psuć niespodzianki i zdradzać, jakie relacje ich łączą. W każdym razie ich ostatnia rozmowa, łamiący się ton tego pierwszego, wyznanie gdzieś z głębi serca tego drugiego... To było autentycznie wzruszające.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji