Artykuły

"Fantazy" u Hanuszkiewicza

Utwory klasyczne właśnie dlatego wytrzymują próbę czasu - że są arcydziełami. Mieszczą się w nich wrażenia i odczucia wielu pokoleń, ich zagadnienia, dążenia.

Jednym z najlepszych przykładów jest "Fantazy" Słowackiego, który w tym roku obchodzi stulecie obecności na polskiej scenie.

Wyobrażam sobie rozmowy, spory i zażarte dyskusje, które prowadził Stanisław Koźmian z wielkimi aktorkami krakowskiego teatru na temat postaci kobiecych u Słowackiego. "Fantazy" musiał w tych rozmowach raz po raz powracać. Koźmian twierdził, że Słowacki "znał kobiety tylko z przestrzeni i odległości, nie z życia". Antonina Hoffmann i Modrzejewska były innego zdania i miały rację, zarówno w sprawach kobiecości, jak i poezji. Jedna z aktorek mówiła potem, że gra Modrzejewskiej sprawia równie wielką przyjemność, jak zapach róż czy jaśminów. Miała na myśli rolę Idalii.

My dziś rozumiemy, że dramaty Słowackiego lśnią bogactwem i pełnią. Są w nich wielkie role, a także - znakomite sytuacje sceniczne. Jest kobiecość - i wyrafinowana ironia. Subtelna psychologia - i jakby przeczucie freudyzmu. Muzyka wiersza - i lotność wydarzeń. Jest wdzięk mussetowskiej igraszki - i wielkie zagadnienia narodowego życia.

"Fantazy" nie został dokończony. Jak powiedział Boy, Słowacki nie złożył tej sztuki teatrowi, jako gotowej do grania. Tu i ówdzie pozostały drobne luki i niejasności. A jednak, trzeba się z bliska temu tekstowi przypatrzeć, by owe niedopowiedzenia wytropić. Gołym okiem, bez analitycznych narzędzi się ich nie dostrzeże. Zadałem kiedyś pytanie zdającej egzamin aktorce, która przygotowała monolog Dianny: co znaczą słowa, na pozór niejasne: "mój ojciec ma ojcowskie długi - a sam jest winien pół miliona w kaznie"? Kazna, mówią objaśnienia, to rosyjska kasa skarbowa. Ale cóż znaczy owo przeciwstawienie? Przypuszczam, że z jednej strony chodzi o długi ojca Respekta, które przeszły dziedzicznie na syna, z drugiej - o własne zobowiązania wobec rządu carskiego, może skutkiem grzywny nałożonej na obywateli. (Inne słowa tekstu potwierdzają taką hipotezę). Rzuca to pewne światło na atmosferę tego dworu. Oczywiście, dziadek Respektowej, o którym mowa w akcie ostatnim - to inna osoba. Ale o tym wszystkim wcale nie myśli widz, słuchający arcymonologu Dianny!

Należy się wdzięczność Adamowi Hanuszkiewiczowi za nową inscenizację "Fantazego". Inscenizację co prawda jednostronną, wybierającą tylko pewne tematy i motywy, które w tej sztuce można odnaleźć. Selekcja, której Hanuszkiewicz dokonał, ogranicza się do spraw czysto komediowych, z wyłączeniem analizy psychologicznej oraz metafory ukrytej w tekście, a dotyczącej spraw politycznych. Trzeba jednak powiedzieć, że kilka ról swym nasyceniem i intensywnością w pewnym stopniu kompensuje owe zubożenia.

Myślę przede wszystkim o Hanuszkiewiczu, jako Fantazym. Pojęty odmiennie od arcywzoru, jaki dał Juliusz Osterwa, a także od interpretacji Jana Kreczmara, ten nowy Fantazy jest przez wykonawcę wykpiony, wyśmiany. Gdy Dianna mówi do tego arystokraty - milionera i poety, że jest "pomięty jak dziwna jaka perła kałamucka" nie ma na myśli zblazowania, ani - tym mniej - zmarszczek na twarzy. Z kontekstu wynika, że chodzi tu o właściwości, którymi Fantazy może imponować. "Więc, żeś ty wzięty, żeś w okolicy sławny, że się ludzka miłość za tobą goni" mówiła poprzednio Dianna. "Pomięcie" oznacza więc oryginalność, nie banalność, duchowe skomplikowanie. Hanuszkiewicz te właściwości redukuje i upraszcza. Ale - czyni to jakże interesująco!

Dianna, grana przez Zofię Kucównę jest pojęta równie ciekawie. Krótka scena niema, dodana przez reżysera, to milczące pojawienie się Dianny kochanemu przez nią Janowi, w akcie drugim. A więc - miłość do dawnego narzeczonego stanowi tu czynnik naczelny, zapewne zgodnie z analizą przeprowadzoną przez Edwarda Csato w jego książce "Szkice o dramatach Słowackiego". Natomiast moja hipoteza, w myśl której Dianna wraz z Janem, a może i Stelką, należą do wielkiej konspiracji patriotycznej, antycarskiej, nie znalazła w tym spektaklu zastosowania (nawet w scenie VIII aktu I). Zarzucono tradycyjny zwyczaj przybrania Dianny w czarną suknię, co odpowiada wskazówce - tekstu, a kojarzy się z wielu doniosłymi sprawami. Więc gniew Dianny, jej opór i protest przeciw Fantazemu mają czysto osobiste podłoże. Dianna kocha Jana - więc musi nienawidzieć Fantazego. W wielkiej scenie monologu iskry tej nienawiści zapalają się w oczach Dianny - a zarazem w pełni tu zabrzmiała duma i ambicja dziewczęca.

Trzecia świetna rola spektaklu - to Major w interpretacji Juliusza Łuszczewskiego. Tu działa dążność do odkupienia popełnionej winy wobec ludzkości. Scena końcowa jest przejmująca dzięki skupionej a prostej grze Łuszczewskiego.

Wreszcie - Respektowa. Elżbieta Wieczorkowska umiejętnie prowadzi niełatwą tę sprawę. Podkreśla rozterkę i zakłopotanie kobiety, próbującej ocalić pozory wśród poniżenia i ruiny; jest jednak nieco za mało - rozsnobowana literacko.

Sporo wątpliwości budzi scenografia Krzysztofa Pankiewicza. Krytykowano ją dość powszechnie za skojarzenia, jakie budzi - z cmentarzem. Istotnie, cała akcja dzieje się tu w tej samej scenerii, którą będziemy oglądać w akcie ostatnim. Mnie to nie przeszkadza i rozumiem, że chodziło tu o wrażenie ruiny, rozbicia, upadku, jaki przedstawia dwór Respektów (choć nie może się to przecież odnosić do pałacu Idalii, w akcie IV). Moje zastrzeżenie dotyczy czegoś innego. Respektowie cały czas udają, zgrywają się; chcą uchodzić za ludzi żyjących w dobrobycie; scenograf ich tak bezwzględnie i tak szybko demaskuje, że upraszcza i uboży splot wydarzeń, a groteskową sytuację redukuje o jeden z ważnych tonów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji