Igraszki z milczeniem w Warszawie
Coraz rzadziej zdarza się w teatrze odnaleźć coś, co daje poczucie, że jesteśmy świadkami narodzin niepowtarzalnego zdarzenia artystycznego. Niezależnie od tego, czy temat dotyczy codzienności, czy spraw naprawdę wielkich. Z tym większą przyjemnością pozostaje mi odnotować przedstawienia, które sq rezultatem prawdziwie twórczej myśli.
Ostatnia premiera Teatru Studio "Wariacje z poetami" to prezentacja dwóch zestawionych w jeden spektakl tekstów: sztuki Petera {#au#716} Handkego{/#} "Godzina, w której nie wiedzieliśmy nic o sobie nawzajem" oraz inscenizacji poematu Różewicza "Francis Bacon, czyli Diego Velazquez na fotelu dentystycznym".
Sztuka austriackiego dramatopisarza, stanowiąca zarys sytuacji, gdzie nie pada ani jedno słowo, to perspektywa ekscytującej przygody dla reżysera, któremu autor daje impuls do wyzwolenia własnej wyobraźni i wypełnienia dowolnie przestrzeni scenicznej.
Zbigniew Brzoza, mający już w dorobku wiele ciekawych dokonań teatralnych, stworzył przedstawienie ze wszech miar intrygujące.
Każda z pojawiających się na scenie postaci kryje w sobie jakąś tajemnicę. Wyobraźnia zderzona z milczeniem buduje piętra najróżniejszych interpretacji. Jakiś krzyk, szamotanina wywołująca napięcie rozbudzają ciekawość nie do końca rozpoznanymi emocjami, gdy, być może, ze słów ułożyłaby się zaledwie jakaś banalna historia.
Ten 90-minutowy korowód milczących postaci wchodzących wciąż z nowym ładunkiem energii nie nuży ani przez chwilę, zwłaszcza że widz w tej kreowanej po omacku rzeczywistości staje się jej współtwórcą, a pomaga mu w tym zgodnie z zamysłem reżysera świetna muzyka Pawła Mykietyna. Trudno wyróżnić kogoś z aktorów tworzących pod batutą Brzozy zrytmizowaną harmonijnie całość. To rzadki przykład dyscypliny scenicznej utkanej z odrębnych środków ekspresji.
Sztuka Petera Handke nie wydaje się skojarzona przypadkowo z poematem Różewicza, tak różnym w literackiej materii. Niepokój, który wisi nad placem, gdzie poruszają się bohaterowie Handkego, eksploduje w poemacie Różewicza. Stąd dynamiczna poetyka drugiej części spektaklu.
"Większość moich obrazów - mówił w wyimaginowanym dialogu z Różewiczem zmarły przed paru laty angielski malarz Francis Bacon -została wykonana przez człowieka w stanie niepokoju".
Źródeł tego niepokoju trzeba by szukać w pytaniu, czy sztuka wobec dewaluacji słów i pojęć ma jeszcze jakiś sens. I tak jak Handke podejmuje próbę odkrycia sensu w milczeniu, tak Różewicz szuka wspólnoty w szyderstwie. Świat w inscenizacji Grzegorzewskiego pokazany jest jako wielki ring, na którym poeta z kuflem piwa ma już niewiele do roboty. Na tle śmiałej plastycznie wizji zapada w pamięć szarpanina Mariusza Benoit w roli poety Tadeusza R. i prowokacyjnie wyzywająca Anna Chodakowska w ostro zarysowanej roli Kiksy.