Wiesław Gołas na Dzień Teatru: Kielce śnią mi się po nocach
- Zawsze miałem ambicję, by być i śmiesznym, i dramatycznym. Papkina kiedyś zagrałem, ale Hamleta nie chciałem. Dla mnie to rozgrymaszone dziecko na zamku - mówi WIESŁAW GOŁAS. W przededniu Międzynarodowego Dnia Teatru sprawdziliśmy, co słychać u najwybitniejszego aktora urodzonego w Kielcach.
- Cieszę się, że państwo napiszecie o Wieśku. To wybitny aktor, a, niestety, niewielu kielczan pamięta, że to nasz krajan - stwierdził Edward Kusztal, nestor kieleckich aktorów, gdy dowiedział się, że chcemy porozmawiać z Wiesławem Gołasem. On sam też bardzo się ucieszył, gdy w słuchawce usłyszał osobę z rodzinnego miasta. - Kielce cały czas mam w pamięci - powiedział.
***
Rozmowa z Wiesławem Gołasem*
Jakub Wątor: Wraca pan czasem myślami do rodzinnego miasta?
Wiesław Gołas: - Oczywiście, Kielce często śnią mi się po nocach...
Oj, to chyba niedobrze...
- Nie, nie. Śnią mi się pozytywnie. Spotkało mnie w Kielcach wiele różnych rzeczy, i przykrych, bo przecież podczas okupacji siedziałem w więzieniu, i radosnych. Ale teraz rzadko tam bywam, bo nie ma tam już moich koleżanek i kolegów. Wszyscy poumierali. Wiem, że wiele się tam zmieniło. Gdy byłem kilka lat temu, nie mogłem znaleźć ulicy Mahometańskiej [niedaleko Kadzielni - red.], tak ta cześć miasta się rozbudowała. Wspominam czasem liceum Śniadeckiego. To była śmieszna szkoła, z matematyki miałem ledwie tróję. I to tylko dlatego, że prof. Makuszko wymusił na mnie oświadczenie. Napisałem: "Wiesław Gołas nigdy nie będzie udzielał lekcji matematyki". I słowa dotrzymałem.
Kielce to dla pana też wojna...
- Jak dziś pamiętam 1939 rok, mżył deszcz, ojciec przyjechał na koniu, wsadził mnie na siodło i przewiózł na Mahometańską 3. Powiedział, że zostawia mi pod opieką mamę i siostrę i pożegnał się ze mną. Potem był w obozie, z którego uciekł, siedział w lesie, ale w końcu trafił do Majdanka. Chcieliśmy go wyciągnąć stamtąd, zebraliśmy pieniądze, ale nas oszukano i ojciec zginął.
Pan też walczył w czasie wojny.
- Tak, to siedzi w człowieku na zawsze. Byłem w Szarych Szeregach, mam kilka odznaczeń, legitymację AK-owską. Byłem najmłodszy z całej grupy. Starsi koledzy zawsze mówili: "Wiesiek wszystko potrafi". Gdy dziś wspominam tamte sytuacje, to aż się dziwię, że przeżyłem.
Co szczególnego pan zapamiętał?
- Kiedyś, tuż przed godziną policyjną, szedłem z bronią zawiniętą w gazety pod pachą, a w drugiej ręce miałem walizkę z ważnymi dokumentami. Wchodziłem na schody przy kieleckiej katedrze, a przede mną wyrósł gestapowiec. Chciałem przeskoczyć dwa schodki, ale się potknąłem i wywróciłem. Broń i walizkę jednak twardo trzymałem. Wtedy ten mężczyzna wziął mnie pod łokieć i podniósł. Gdyby mu się trochę ręka obsunęła, to poczułby to żelastwo, które niosłem i mogło być po mnie.
Po liceum wyjechał pan z Kielc i rozpoczął wielką karierę aktorską.
- Strasznie dużo tego nagrałem i nie ze wszystkiego jestem zadowolony. Ale każdy aktor ma do siebie pretensje o niektóre rzeczy - tu by poprawił, tam inaczej zagrał. Mówiono o mnie, że jestem największym aktorem komediowym, ale to duża przesada. Byłem jednym z wielu - doskonale wiem, ile ważę. Zawsze miałem ambicję by być i śmiesznym, i dramatycznym. Papkina kiedyś zagrałem, ale Hamleta nie chciałem - dla mnie to rozgrymaszone dziecko na zamku.
Wspominał pan kiedyś, że aktorstwo to wielka huśtawka emocji trudna do wytrzymania.
- Tak, to bardzo trudny emocjonalnie zawód. Ale nie tylko, bo również fizycznie. Statystycznie Polak żyje 60-kilka lat, a ja mam już 82, więc Pan Bóg chyba uznał, że mam sobie radzić już sam. No i wychodzą ze mnie te wszystkie fizyczne role - tu mnie zaboli, tam zaboli... Ale aktorstwo przyniosło mi pewną piękną chwilę. Kiedyś na spotkanie za aktorami przyjechał do Teatru Polskiego Jan Paweł II. Całuję go w pierścień, a on mnie podnosi i mówi z uśmiechem: "Znam cię".
Powiedział, z jakiego filmu?
- Nie zapytałem o to, ale to piękne wspomnienie.
Nie ciągnie pana na scenę?
- Czasami mi się to śni, ale już raczej nie zagram. I nie mam siły, i mi się zwyczajnie nie chce.
A o czym pan dziś marzy?
- Raczej martwię się o najbliższych. Wokół siebie mam babiniec - córka ma 50 lat, wnuczki - 22 i 21. Wydaje mi się, że gdy mnie zabraknie, one sobie nie poradzą.
*Wiesław Gołas urodził się w 1930 roku w Kielcach, mieszkał przy ul. Mahometańskiej. W czasie wojny wstąpił do Szarych Szeregów, kradł i szmuglował broń. Złapany przez gestapo na pół roku trafił do więzienia. W 1954 roku ukończył warszawską Akademię Teatralną. Był członkiem zespołu warszawskich teatrów Dramatycznego i Polskiego. Jedna z głównych gwiazd kultowego Kabaretu Dudek. Wystąpił w wielu filmach i serialach telewizyjnych. Obecnie jest na emeryturze, mieszka w Warszawie.