Artykuły

Warszawa. Co z Warszawską Operą Kameralną?

- Odwołaliśmy wszystkie przedstawienia, ale nawet ta decyzja nie uratuje nas przed deficytem, o ile nic się nie zmieni - mówi Krzysztof Kur, zastępca dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej.

Już ponad dwa tysiące osób broni Warszawskiej Opery Kameralnej na Facebooku. Teatrowi grozi zapaść finansowa w wyniku cięć w budżecie województwa mazowieckiego.

Rozmowa z Krzysztofem Kurem, zastępcą dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej

Anna S. Dębowska: Przyszłość Opery Kameralnej jest zagrożona.

Krzysztof Kur: Nie ma w tym cienia przesady. To początek demontażu. Obcięcie naszej dotacji o 23,55 proc. spowoduje, że w tym roku nie będziemy w stanie pokryć kosztów stałych. Nie ma pieniędzy na pensje. Odwołaliśmy wszystkie przedstawienia, ale nawet ta decyzja nie uratuje nas przed deficytem, o ile nic się nie zmieni. Prawdopodobne sejmik będzie chciał, żebyśmy zrobili zwolnienia grupowe, które też kosztują. Nie można zrobić tego jednym cięciem.

Macie plan kryzysowy?

- Na razie tylko odwołanie przedstawień. Zostawiamy jedno przedstawienie - "Balthazara" na zakończenie Festiwalu Oper Kameralnych XX i XXI w. z okazji 50-lecia naszego teatru. Nie zagramy zaplanowanego na kwiecień "Orfeusza" Monteverdiego.

I nie będzie Festiwalu Mozartowskiego.

- Tę dramatyczną decyzję dyrektor Stefan Sutkowski podjął zaledwie kilka dni temu. Może uda się zagrać osiem przedstawień i dwa koncerty, ale honorowo, bez wynagrodzenia. Ten pomysł powstał wśród naszych artystów. Chcą w ten sposób zaprotestować przeciw odbieraniu im możliwości grania w Warszawskiej Operze Kameralnej.

Samorząd województwa mazowieckiego obciął fundusze wszystkim podległym mu instytucjom kultury, a WOK ma wciąż najwyższą dotację ze wszystkich.

- To, że opera ma najwyższą dotację, jest nie tylko prawdą, ale koniecznością. Nasza różnorodna działalność wymaga dużego zespołu śpiewaków, chórzystów, muzyków orkiestrowych i pracowników technicznych. Teatr operowy kosztuje. Podam przykład, bo być może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. W teatrze dramatycznym "Wesele Figara" Beaumarchais'go można wystawić siłami dziesięciu aktorów. W operze do "Wesela Figara" Mozarta potrzeba 73 wykonawców: dyrygenta, 36-osobowej orkiestry, 16 chórzystów, 10 solistów oraz ich dublerów. Jeżeli chodzi o śpiew, to nawet przy drugoplanowej roli najmniejsza chrypa spowodowałaby odwołanie przedstawienia.

300 osób na etacie, w tym 70 solistów - bardzo dużo jak na Operę Kameralną. Może przejść na system stagione, który nie wymaga stałego zatrudnienia?

- Dyrektor Sutkowski ma koncepcję teatru repertuarowego, w którym przedstawienia nie giną zaraz po premierze, można do nich w każdej chwili powrócić, bo są kostiumy, nuty i stali wykonawcy, którzy natychmiast są w stanie wcielić się w stosowną rolę.

Szykują się zwolnienia wobec zaistniałej sytuacji?

- Jest w tej chwili w naszej instytucji kontrola z urzędu marszałkowskiego pod kątem m. in. zatrudnienia. Natomiast chce zadać pytanie, dlaczego wszyscy wykonujący zawody nieartystyczne mają mieć gwarancje bytu, a artysta nie - też przecież ma rodzinę, dzieci, też chce wziąć kredyt na mieszkanie, a tego kredytu nie dostanie, jeśli będzie na umowie o dzieło. Śpiewak ze względu na specyfikę zawodu potrzebuje stałej opieki zdrowotnej, ubezpieczenia. W karierze śpiewaka zdarza się czasem okres pewnej niedyspozycji wokalnej, która uniemożliwia aktywne wykonywanie zawodu. W takim przypadku etat daje minimum bezpieczeństwa.

A jakie są uposażenia w Operze Kameralnej?

- Od 1900 do 2660 zł brutto. To chyba nie jest dużo? Słyszę, że pan marszałek Adam Struzik broni swoich urzędników przed zwolnieniami, zapowiedział, że nikt nie straci stanowiska, jedynie premie i trzynaste pensje. Natomiast artyści mogą być zwalniani?

A inne źródła finansowania? Na przykład granty z Ministerstwa Kultury, mecenasowie sztuki. Opera ich szuka?

- To nie jest tak, że nic nie robimy. Dostaliśmy z Ministerstwa Kultury dotację na Festiwal Mozartowski - 750 tys. - po 250 tys. na każdy rok. To jest ponad 10 proc. budżetu festiwalu, ale one przepadną, bo festiwalu nie będzie. To były pieniądze na trzy najbliższe lata, które stracimy, ponieważ umowę trzyletnią powinniśmy podpisać w tym roku.

To jest festiwal jedyny na świecie, który ma w swoim repertuarze wszystkie dzieła sceniczne Mozarta (25 tytułów!). Nie ma drugiego takiego festiwalu, w którym dzień po dniu, przez sześć tygodni, grane jest inne przedstawienie operowe, zmienia się scenografia i inny tytuł jest grany codziennie.

Organizator teatru, urząd marszałkowski, musi do końca roku zdecydować, czy przedłuży kontrakt Stefanowi Sutkowskiemu.

- Zachodzi obawa, że umowa nie zostanie przedłużona. Nikt nigdy nie rozmawiał z dyrektorem, jak widzi przyszłość tego teatru. A jest to o tyle ważne, że od tego roku obowiązuje nowelizacja ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej, która daje możliwość przedłużenia, bez konkursu, umowy obecnemu dyrektorowi na kolejne trzy-pięć sezonów artystycznych. Jeśli taka decyzja nie zostanie podjęta do końca br., dyrektor Sutkowski automatycznie, z mocy ustawy, traci stanowisko. Dopiero w przyszły poniedziałek dojdzie do spotkania prezydium rady artystyczno-programowej Warszawskiej Opery Kameralnej z marszałkiem Struzikiem. Pan prof. Jerzy Artysz - przewodniczący rady - poprosił o nie na początku lutego br. Czekaliśmy na nie półtora miesiąca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji