Dorośli też kochają bajki
"The Rocky horror show", kultowy musical Richarda O'Briena, na polską scenę trafił prawie 30 lat po światowej prapremierze. Marcel Kochańczyk, twórca spektaklu w chorzowskim Teatrze Rozrywki, szanuje legendę. Ale wie, że dziś nie da się jej pokazać tak jak u progu lat 70. Historię pary młodych ludzi, którzy przypadkiem znajdą się wśród lokatorów tajemniczego zamku, przybyłych z transseksualnej Transsylwenii, opowiada narrator (który wciąż się myli co do swojej płci). Dzięki formie pastiszu, widz ani przez chwilę nie może serio traktować świata, który zrodził się w wyobraźni mieszkańców innej galaktyki w oparciu o oglądane przez ziemian filmy. W których King-Kong miesza się z Frankensteinem, a we wszystko "wdała się chuć".
Na scenie mamy całą galerię postaci transseksualnych, których jedynym celem życia jest rozrywka: również gdy idzie o stworzenie nowego człowieka. Nawet szacowny prof. Scott, fizycznie przypominający Hitlera, u finału odsłoni skłonności skrywane pod pledem na wózku inwalidy.
Pomysł by tak właśnie potraktować kultowy musical sprawdza się znakomicie. Podobnie jak bajecznie tajemnicza (ale i funkcjonalna) scenografia Pawła Dobrzyckiego oraz fantastyczne kostiumy Zofii de Ines. Plastyczna warstwa spektaklu przenosi widza w ocierającą się o kicz bajkę, która ani przez chwilę nie zostawia złudzenia, że nią jest. Nawet gdy na scenie pojawia się samochód i motocykl, a deszcz, na którym moknie para narzeczonych, pada (z balkonów) także na publiczność. Do pełni szczęścia - i tak dużego, bo widownia nie nudzi się z Frank'n'furterem, Magentą i Riff-Raffem - brak może iskry szaleństwa. I tak wyrównanej sprawności wokalno - ruchowej zespołu, jaką zapamiętał widz rodzimego "Metra" (o zachodnich wzorcach nie wspominając). Słowa piosenek nie zawsze są czytelne (czasem z powodu mikrofonów), a i w choreografii można osiągnąć więcej, niż widać na scenie.
Publiczność bawi się jednak dobrze, podrywając się na koniec do rockowej gimnastyki już bez zachęty narratora(rki). Ile w tej reakcji uznania dla chorzowskiego spektaklu, a ile głodu na musical, który w Zielonej Górze gości rzadko?
Zainteresowanie dwoma piątkowymi spektaklami chorzowskiego Teatru Rozrywki świadczy, że ten rodzaj muzycznego teatru ma równie duże grono amatorów, jak operetka. Z czego - mam nadzieję - wynikną dalsze wnioski dla organizatorów spotkań teatralnych.