Sto razy "Tutam"
Tydzień temu w Teatrze Powszechnym Joanna Żółkowska i Janusz Gajos po raz setny zagrali sztukę Bogusława Schaeffera "Tułam". Na sali był nadkomplet.
- Inne nasze przedstawienia robią bokami, żeby dociągnąć do 100 spektakli, bo publiczność nie chce ich oglądać. Na "Tutam" widownia ciągle jest pełna - mówi portierka z Teatru Powszechnego. Tylko "Kotka na rozpalonym, blaszanym dachu" może rywalizować z Żółkowską i Gajosem.
- Teatr Powszechny ma swoją stałą publiczność, ale nie sądzę, żeby starczyło jej aż na 100 spektakli - komentuje Janusz Gajos. Aktor nie potwierdził jednak powtarzanej przez widzów plotki, że Bogusław Schaeffer napisał tę sztukę specjalnie dla niego.
- To prawda, że popularny aktor ściąga widzów i musi zrobić wszystko, żeby nie wyszli - powiedział. - Autor zadzwonił do mnie i zapytał, czy nie wystąpiłbym "w nowej rzeczy, którą właśnie napisał". Zgodziłem się, a ponieważ świetnie pracuje mi się z panią Żółkowską, więc zaproponowałem jej rolę kobiecą.
STO RAZY ZABAWA
- Do premiery przygotowywaliśmy się miesiąc - wspomina Joanna Żółkowska. Dziennie trenowaliśmy "Tutam" nawet cztery razy. - Próby były koszmarem. Sceny, których najbardziej baliśmy się, po prostu skreślono ze scenariusza - dodaje Janusz Gajos.
- Tak namęczyliśmy się przed premierą, że później te sto przedstawień było po prostu zabawą. Ale wszystko jest trudne, co ma być dobre. Najgorsza jest łatwizna.
NAJGORSZY BYŁ 103. RAZ
Na Małej Scenie Teatru Powszechnego jest 150 miejsc na "Tutam" rzadko nie było kompletu, zwykle widzowie siedzieli nawet na schodach między rzędami.
- Najgorzej grało się nam przed widzami, którzy nie byli przygotowani na tego rodzaju dowcip - wspominają aktorzy. - Widownia spodziewała się "normalnej" sztuki z początkiem, środkiem i zakończeniem. Najgorzej było na 103. spektaklu w środę 6 stycznia. Publiczność przez całe pół godziny nie mogła "załapać" naszego sposobu żartowania - opowiada Janusz Gajos.
- "Tutam" oglądają ludzie bardzo wiekowi, którzy mają już za sobą to, co pokazujemy na scenie, i młodzież, którą takie perypetie czekają w przyszłości - opowiada Joanna Żółkowska.
- Po premierze Bogusław Schaeffer podszedł do mnie w bufecie i powiedział, że mniej więcej tak to sobie wyobrażał - wspomina Janusz Gajos. - Ja dostałam od autora tekst "Tutam" z dedykacją, że oglądanie mnie sprawiło mu przyjemność, bo jestem głęboko ludzka" - dodaje Joanna Żółkowska
- Na pierwszych spektaklach Janusz rzucał mną po ścianach, bo stawałam mu na drodze - wspomina Joanna Żółkowska. Kiedyś ucięłam swoją kwestię i musiał wyjść na scenę bez marynarki, której nie zdążył założyć.
W Katowicach publiczność rzęsistymi brawami nagrodziła moją kwestię: "a na klientów to mówił ciule, bo był ze Śląska". Długo nie mogłam zorientować się o co chodzi.
DZIURA W RAJSTOPACH
- Wbrew pozorom wybór kostiumów do współczesnej sztuki jest bardzo trudny. Gramy kelnerów, więc musieliśmy wybrać coś w rodzaju uniformów. Dzięki marynarce Janusza, mojemu płaszczowi i kapeluszowi "przeistaczaliśmy się" w eleganckich bywalców kawiarni - opowiada Joanna Żółkowska.
- Niedawno w scenie, w której zmywam podłogę podarły mi się pończochy. Wstaję, a tu na kolanie wielka dziura. Byliśmy na początku przedstawienia, a ja wiedziałam, że nie mam szans, żeby się przebrać - wspomina aktorka.
- Nie wiedziałam, co robić - elegancka dama w kawiarni z dziurą na kolanie. Chciałam jej nie zauważać, ale w połowie przedstawienia zmieniłam zdanie. Spojrzałam na nogi i ze sztucznym uśmiechem powiedziałam "o, ja mam dziurę", do tej pory nie wiem, jak ten żart odebrano. Miałam już do końca zepsute przedstawienie.
- Każda sztuka w pewnym momencie nudzi się i aktor nie ma ochoty grać jej dalej - opowiada Janusz Gajos. Tak samo jest z "Tutam", ale to zawsze mija, gdy wychodzimy na scenę.