Artykuły

Szaleją na horrorze

W najbliższą sobotę, 1 kwietnia, na deski chorzowskiego Teatru Rozrywki wbiegnie roznegliżowany transwestyta i porwie publiczność w szał zabawy. Już pięćdziesiąty raz.

A gdzie moralność? Zamiast publicznego potępienia chorzowskie przedstawienie "The Rocky Horror Show" dorobiło się klubu fanów.

Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktoś powiedział, że na "Horror" ludzie będą walić drzwiami i okami, sami twórcy przedstawienia nie uwierzyliby. Pewnie postukaliby się w czoło.

Tak to się zaczyna

Świeżo zaręczeni Brad i Janet, para niewinnych nastolatków, ruszają zaprosić na swój ślub Doktora. Ich samochód psuje się w drodze. Szukając pomocy trafiają do tajemniczego zamczyska. Drzwi otwiera upiorny garderobiany Riff-Raff. Po komnatach biega pokojówka Magenta, szalona Columbia, i Frank'N'Furtera, demoniczny transwestyta z transseksualnej Transylwanii.

- To przedstawianie to taka bajka dla dorosłych - śmieje się Basia Wielgomas z Bytomia. - Odpoczywamy na nim, odreagowujemy.

Basia jest pulchną, sympatyczną brunetką. Do południa prowadzi sekretariat, po południu razem z mężem Michałem biegają do teatru. Przedstawienie widzieli już ze czterdzieści razy. Kupili białe koszulki, na których napisali czerwoną farbą "Rocky Horror Show".

- Teraz obcy ludzie proszą nas, żebyśmy im zrobili takie nadruki - śmieje się Michał.

Kiedy aktorzy Teatru Rozrywki pojechali ze spektaklem do Warszawy, oni, razem z Basią, też znaleźli tam "ważne sprawy", by nie opuścić spektaklu.

To się podoba

W zamczysku odbywa się dziwna uroczystość. Transwestyta Frank tworzy sztucznego człowieka: Rocky'ego. Goście (wymalowani, wydekoltowali) i sam Frank (przyodziany jedynie w damskie pończochy i gorset, z umalowanymi na czerwono ustami) radośnie pląsają w rytm rocka. Potem jest symboliczny ślub Franka z Rockym.

Na którymś z kolei przedstawieniu Basia i Michał poznali Gabrysię; później chłopaka z Bydgoszczy. Zawarli nowe przyjaźnie. Tak samo Aśka z Katowic.

- Widziałam "Horror" już kilkanaście razy i pójdę na kolejny spektakl. Dlaczego? Człowiek ma wrażenie, że na jawie wchodzi w nierealny świat. To trochę tak, jakby samemu brać udział w tworzeniu sztuki: tańczymy razem z gośćmi podczas ślubu Franka i Rocky'ego, sypiemy ryżem. Człowiek się wyluzowuje, przebiera za kogoś, kim nie jest. I doskonale bawi - Asia, szczupła blondynka po trzydziestce, waży każde słowo.

Jola Król przytakuje. Na przedstawienie przyprowadziła znajomych z Nowego Jorku.

- Podrygiwali, śpiewali. Później mówili, że spektakl nie różnił się niczym od tych wystawianych na Brodwayu - mówi. Polska wersja "The Rocky Horror Show" spodobała się też dwóm producentom tego musicalu z Londynu.

Obawy od początku

Brad i Janet są zszokowani. Ale atmosfera tajemniczości i absurdu wciąga. W nocy ich sypialnie odwiedza maniakalnie rozerotyzowany Frank. Przez prześwitujące baldachimy widać, jak kocha się najpierw z Janet, później z Bradem. Tymczasem w zamku pojawia się Doktor.

Obraza moralności? Szerzenie pornografii?

Maria Meyer (gra rolę pokojówki Magenty) odgarnia włosy z czoła.

- Na "The Rocky Horror Show" od 25 lat chodzą tysiące ludzi na całym świecie. I doskonale się bawią. Ale my żyjemy w Polsce. Nie ukrywam: mieliśmy duże obawy przed wystawieniem tej sztuki u nas - mówi.

- Oczami wyobraźni widzieliśmy już zgorszonych widzów opuszczających teatr. I nagle szok: widownia wrze. Ludzie zaczynają się bawić. Nad głowami wirują marynarki - Maria Meyer uśmiecha się do wspomnień.

- Kiedy zobaczyłem ten szał, dostałem potwornego kopa - Janusz Kulik gra postać transwestyty Franka.

Nie mogli uwierzyć w sukces. Ale kiedy dostrzegli, jak z fotela podnosi się starszy pan, całuje w rękę sędziwą towarzyszkę i zaczyna z nią pląsać między rzędami, odetchnęli. Na następne przedstawienie widzowie przynieśli ryż i pistolety na wodę. Uszyli kostiumy, nauczyli się aktorskich kwestii. Grali razem z aktorami. W Chorzowie zawiązał się nieformalny fanklub "The Rocky Horror Show".

Czy nas oplują?

Doktor Scott, ekspert rządowej Komisji do spraw Ścigania Istot Pozaziemskich, odkrywa przed Bradem i Janet prawdziwą, "obcą" naturę Franka. Ale na ucieczkę jest już za późno. Wszyscy ziemianie zostają pozbawieni woli i wprzęgnięci w orgiastyczne przedstawienie reżyserowane przez Franka. Obściskują się nawzajem, całują. Frank triumfuje.

Pojechali ze spektaklem do Warszawy. Na widowni zasiedli m.in. państwo Religowie, Jan Englert z żoną, Janusz Gajos.

- Świetne przedstawienie. Odpocząłem tego wieczora - wspomina Zbigniew Religa.

- Doskonała aranżacja, muzyka, gra aktorska - dodaje jego żona.

- Pierwszy raz widzieliśmy takie przedstawienie w Polsce - przyznaje żona Janusza Gajosa.

W Warszawie grali "The Rocky Horror Show" przez dwa dni przy pełnej po brzegi sali.

Wreszcie przyszedł czas największej próby: festiwal teatralny w Jeleniej Górze. Tu wiadomo: widz festiwalowy, panowie we frakach, panie z koliami na szyi. Nie przyzwyczajeni do półnagich, wyzywająco umalowanych aktorów biegających po scenie.

- Jak nas nie oplują, będzie dobrze, myśleliśmy - śmieje się Maria Meyer.

Tymczasem szał.

Nie pytaj

Riff-Raff i Magenta buntują się przeciwko Frankowi. Przejmują dowództwo nad zamkiem, który okazuje się pojazdem kosmicznym. UFO odlatuje w kierunku Transylwanii. Frank ginie. Janet i Brad pozostają na Ziemi...

To już koniec. I co? Na czym polega fenomen "The Rocky Horror Show"?

Basia z Michałem rozkładają ręce. Aktorzy przepraszająco wzruszają ramionami.

- Niech pani nas o to nie pyta. Fabuła: taka sobie. Muzyka lat 70, którą można lubić bądź nie. Więc?

- Publiczność nie utożsamia się z tymi dziwadłami. Ogląda bajkę i niczego nie musi się bać. Ludzie wrócą do domów i wszystko będzie po staremu. Z drugiej strony, w każdym z nas istnieje taka czarna strefa, która czasami pojawia się w snach - zastanawia się Janusz Kulik.

Janusz Kruciński (gra Rockyego) wchodzi w słowo:

- Przed przedstawieniem na drzwiach wejściowych do teatru wisiała kartka: "Widzu, możesz robić co chcesz, bylebyś nie przeszkadzał innym". W tym rzecz: ludzie czują się wolni.

- A może nie ma sensu szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Najważniejsze, że ludzie na "Horrorze" doskonale się bawią. To jest odpowiedź na wszystkie pytania - uważa Jola Król.

Baśka z Michałem już szykują się na 50. przedstawienie. Obiecali, że zrobią mi koszulkę z nadrukiem. Tak po koleżeńsku, nieodpłatnie.

*Podczas pisania artykułu korzystałam z opracowania wydanego przez Teatr Rozrywki w Chorzowie.

Ni pies ni wydra

Antoni Miłosz, syn, noblisty Czesława, na stałe zamieszkały w USA, tak pisze o "Rockym":

- "Kiedy film "The Rocky Horror Show" na krótko ukazał się w kinach, a podobno był to rok 1975, nie zwróciłem na niego najmniejszej uwagi, i nie ja jeden. Musical ten stanowił szczyt szkoły tzw. Campu, czyli parodii kiczu. Miał też paradoksalny podtekst polityczno-społeczny, krążący według szeroko rozumianego wyzwolenia. W gruncie rzeczy był to bardzo śmieszny film, jedynie dość płytko wspierający ducha "inności", i zrobiony ot, tak sobie, dla zabawy. Filmowo ni pies, ni wydra, zyskał fatalne lub pełne zakłopotania recenzje, trochę moralnego potępienia (...). Jednak sprawy potoczyły się inaczej.

Latem siedemdziesiątego dziewiątego, w któryś piątek tuż przed północą, przejeżdżałem obok kina U.C. na University Avenue w Berkeley, gdy zauważyłem tłum młodzieży w barwnych kostiumach. Zaciekawiło mnie, o co tutaj chodzi? Zatrzymałem się i zagadnąłem członków punkowej kolejki, a oni na to: "Rocky Horror". "Chodź z nami!". Tłum był sympatyczny (...). Luz, śmiech, przyjazne gesty, skręty marihuany ukradzione rodzicom, i pełnia wiary w możliwości, jakie daje życie - wchodziliśmy w lata osiemdziesiąte (...)

Co kilka lat w piątek o północy chodzę na "Rocky Horror". Nadal grają go w tym samym kinie, tak jak i w wielu studenckich miastach w Stanach (...). Ostatnio tłum trochę się zmienił. Nie jest już tak utopijny jak dawniej (...). Chociaż nie odbywa się to już tak spontanicznie, nadal wystawia się "Rocky Horror" mimo zmian społecznych i niepewności życia (...). Jest to gruntowny dowód na to, że ludzie sami, bez narzucanych schematów, świetnie dają sobie radę i że człowiek potrzebuje rytuałów (...)".

Kultowe przedstawienie

Musical "The Rocky Horror Show", autorstwa Richarda O'Briena, od 25 lat święci triumfy na scenach całego świata, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. W latach 70. na podstawie sztuki nakręcono film. Odtąd w wielu krajach Europy Zachodniej i USA powstają fankluby "The Rocky Horror Show". A samo przedstawienie uznane zostało za kultowe. W ciągu 25 lat na temat fenomenu sztuki Richarda O'Briena wypowiadało się już wielu socjologów. Powstało kilka prac magisterskich i kilka książek.

Dosyć zakłamania

Prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego:

- Jak tłumaczyć szalony sukces "The Rocky Horror Show"? - Widzowie angażują się, współtworzą poszczególne sceny przedstawienia, grają razem z aktorami. Wychodzą ze swojej szarej rzeczywistości.

Druga sprawa - ta sztuka wyzwala pewne lęki przed "innością" (także tą seksualną), a jednocześnie pozwala je odreagować. Pozwala choć na chwilę uwolnić się od zakazów - także tych mnożonych przez władzę, żeby wspomnieć chociażby o zakazie pornografii. Ludzie mają już dość zakazów, normalną więc reakcją jest chęć wyjścia z zakłamania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji