Artykuły

Operowa Bydgoszcz i szczecińska omnipotencja

Siła oddziaływania tego pięknego dzieła tkwi na szczęście w muzyce, a od tej strony "Manru" przygotowane zostało w Bydgoszczy wręcz wzorowo. Uczestniczyłem w spektaklu wznowionym w sobotę 3 marca 2012 r. po dwuletniej przerwie i kolejny raz odniosłem wrażenie, że zespół bydgoski stać na wykonanie na dobrym europejskim poziomie - pisze Sławomir Pietras w Angorze.

Przed kilkoma laty Opera Nova ambitnie uczciła 50-lecie sceny operowej w Bydgoszczy, dając premierę "Manru", jedynej opery Ignacego Jana Paderewskiego. Nie pora przy tej okazji natrząsać się z mocno dyskusyjnej koncepcji reżysera, a zwłaszcza zupełnie chybionych kostiumów. Siła oddziaływania tego pięknego dzieła tkwi na szczęście w muzyce, a od tej strony "Manru" przygotowane zostało w Bydgoszczy wręcz wzorowo. Uczestniczyłem w spektaklu wznowionym w sobotę 3 marca 2012 r. po dwuletniej przerwie i kolejny raz odniosłem wrażenie, że zespół bydgoski stać na wykonanie na dobrym europejskim poziomie.

Maciej Figas, dyrygujący muzyką Paderewskiego, niełatwą w interpretacji, masywną w brzmieniu, przejmującą w odbiorze, osadzoną w klimacie wagnerowskiego dramatu muzycznego, dał wielce satysfakcjonującą próbę swych możliwości jako kierownik muzyczny, wnikliwy analityk proporcji dźwiękowych, utalentowany dyrygent, stroniący od efekciarstwa, skupiony na stylistyce, fakturze brzmieniowej oraz kolorystycznych walorach dzieła.

Partię tytułową śpiewał Sylwester Kostecki. Wykreował wyrazistą postać Cygana skonfliktowanego z wsią, targanego sprzecznościami uczuć między żoną Ulaną a życiem w wędrownym taborze, w którym czekała na niego piękna Cyganka Aza. Śpiewał dźwiękiem i wolumenem wagnerowskim, tak jak czynią to tenorzy niemieccy, wykonując Tannhausera i Parsifala (ma to w repertuarze) lub Lohengrina, Zygmunta, Zygfryda, Tristana i Waltera (gdyby nasze teatry operowe na serio interesowały się możliwościami rodzimych śpiewaków).

Sopran Agnieszki Piass jest samym pięknem, swobodą brzmienia, interpretacyjnym wdziękiem i wrażliwą muzykalnością. Natomiast jej sylwetka, talent aktorski i nerw dramatyczny uczyniły postać Ulany wyrazistą, przekonywającą, godną zapamiętania.

Adam Woźniak w roli wiejskiego nieszczęśnika Uroka zaprezentował kreację dojrzałą i przemyślaną, sygnalizując ciągły rozwój swych umiejętności scenicznych oraz dużego, nośnego barytonowego głosu. Jeśli dodać piękne brzmienie mezzosopranu Barbary Krahel w roli Matki Jadwigi, propozycję wokalno-aktorską urodziwej Moniki Ledzion w roli Azy, młodego basa Bartłomieja Tomaka jako Orosa - przywódcy Cyganów - oraz doskonały chór i orkiestrę Opery Nova, mieliśmy do czynienia z przedstawieniem, z którego Bydgoszcz powinna być dumna, a przy okazji natychmiast podnieść dotację swemu wspaniałemu, egzystującemu w niedostatku zespołowi. W przerwie komplet elegancko ubranej publiczności podziwiał w foyer wystawę poświęconą Paderewskiemu. Wiele osób kupowało oglądany spektakl na wideo [na dvd - e-teatr], jako że był to pierwszy dzień promocji nagrania tego dzieła, zarejestrowanego po raz pierwszy w historii właśnie przez Operę Nova.

Opuszczałem Bydgoszcz przekonany - zresztą nie po raz pierwszy - o powadze, profesjonalizmie, ambicjach i rzetelnych osiągnięciach prowadzonej tam od lat operowej roboty.

Natomiast ze Szczecina dotarła wiadomość o rezultacie konkursu na stanowisko dyrektora Opery na Zamku. Wygrała absolwentka stosunków międzynarodowych na poznańskim UAM, do niedawna dyrektor wdrażania RPO w tamtejszym Urzędzie Marszałkowskim (czego może to dotyczyć?). Na konferencji prasowej powiedziała - cytuję za e-teatrem - "Chcę wypróbować sztukę i... wystawić rock operę, przyciągnąć nowych słuchaczy i przekonać wszystkich przeciwników tradycyjnej opery, że nie jest to sztuka nudna...".

Nowa dyrektorka - rozszerzając tak zdefiniowane plany - powinna zainteresować się także operą za trzy grosze, operą mydlaną, operą omnia, a zwłaszcza omnipotencją. Wypowiadając się publicznie po raz pierwszy po zwycięstwie w konkursie, nie powiedziała, czy była już kiedyś w operze. Jej kadencję Urząd Marszałkowski wyznaczył na lat 5. Szkoda, że nie na 10 albo wręcz na dożywocie. Wobec tego wszystkiego, co powyżej - cóż to za różnica?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji