Artykuły

Poszukiwanie sensu szaleństwa Marii Komornickiej

"Komornicka. Biografia pozorna" w reż. Bartka Frąckowiaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Krzysztof Derdowski na portalu Bydgoszcz24.pl.

Teatr Polski zaprezentował 9 marca, monodram Bartka Frąckowiaka i Weroniki Szczawinskiej "Komornicka. Biografia pozorna". Wystąpiła Anita Sokołowska. Towarzyszył jej na scenie, wykonując podkład muzyczny, Krzysztof Kaliski. Sztuka jest rzetelnym poszukiwaniem sensu szaleństwa i życiowej drogi poetki, krótkotrwałej celebrytki, obłąkanej artystki Marii Komornickiej.

Monodram "Komornicka. Biografia pozorna" jest właściwie prelekcją, przeplataną inscenizacjami o życiu i twórczości Marii Komornickiej. Anita Sokołowska opowiada o drodze życiowej i perypetiach tytułowej bohaterki. Wzrusza się tym życiem, ale też od czasu do czasu żartuje sobie ze swojej bohaterki. Złości się na nią. Współczuje jej. Często owa prelekcja jest gwałtownie przerywana "wtargnięciem" samej Marii Komornickiej. Opowieść zmienia się w krótką inscenizację doznań, przeżyć, myśli bohaterki monodramu.

Kulminacyjnym momentem w życiu Marii Komornickiej jest jej przemiana w Piotra Odmieńca Własta, która dokonała się tuż po ukończeniu przez poetkę trzydziestego roku życia. Ot, Maria Komornicka w poznańskim hotelu spaliła swoje kobiece suknie i objawiła się światu jako mężczyzna Piotr Odmieniec Włast. Ta przemiana obrosła licznymi interpretacjami: feministycznymi, psychologicznymi, psychiatrycznymi.

Twórcom spektaklu szczęśliwie udało się uniknąć jednoznacznej interpretacji tego niezwykłego i gruntownie tragicznego życia. Maria Komornicka w bydgoskim spektaklu nie jest na pewno "cacuszkiem feministycznym". To nie jest ktoś, kto przemianą wyraża bunt przeciwko dominacji mężczyzn w życiu i kulturze. A na pewno nie tylko! Twórcy spektaklu oraz Anita Sokołowska nie ulegli nachalnej interpretacji krytyki feministycznej w tej sprawie. Na scenie żartuje się wręcz z dywagacji egzystencjalnych takich interpretatorów życia i twórczości Komornickiej jak Maria Janion, czy Izabela Filipiak. Anita Sokołowska w sposób rzetelny i odpowiedzialny przekonuje widzów, że życie Marii Komornickiej to nie był happening światopoglądu feministycznego. To było coś znacznie bardziej gruntownego, zakorzenionego w historii, intymnych szczegółach biograficznych. Szaleństwo Marii Komornickiej niepokojąco odzwierciedla w spektaklu główne niepokoje jej czasów. Płeć i tożsamość niepokoją na przełomie wieku XIX i XX najpoważniejszych myślicieli i artystów: Strindberg, Freud, Jung, Weininger i inni. W literaturze i sztuce pytania o erotyczną tożsamość są wówczas wszechobecne. Ach, te efebowate kobiety belle époque!

W bydgoskim spektaklu znakomicie pokazane zostały owe dylematy epoki w prezentacji krótkotrwałego małżeństwa Marii Komornickiej i jej podroży po Europie. Anita Sokołowska brawurowo prezentuje ówczesną "europejską blagę", powierzchowny, zwodniczy kontakt ówczesnego turysty z dziełami sztuki. Asocjacyjne, postmodernistyczne obcowanie Komornickiej ze światem zdaje się w interpretacji Anity Sokołowskiej powodować gruntowne osamotnienie poetki, które stanowi niewątpliwe podwaliny jej przemiany w Piotra Odmieńca Własta. Tu najwyraźniej niewystarczające jest freudowskie, czy też feministyczne wyjaśnienie duchowej przygody Marii Komornickiej. Poetka, jakby się to dziś modnie powiedziało: partycypuje swoje czasy wprost w biograficzne i intymne doznania.

Po przyjęciu tożsamości mężczyzny Maria Komornicka przeżywa ponad czterdzieści lat w zakładach psychiatrycznych i w izolacji wyznaczonej przez rodzinę. Tak mijają obie światowe wojny. Tak wkraczają w jej życie totalitaryzmy - nazistowski i komunistyczny. Maria Komornicka walczy w tym czasie o osobiste prawo do odmienności, a nawet szaleństwa. Na szczęście w monodramie udaje się Anicie Sokołowskiej uniknąć banalnego moralizowania na modne dziś tematy wykluczenia, przemocy większości, opresyjności instytucji społecznych, wątpliwych granic między normalnością a psychiczną dewiacją. Tu się przede wszystkim opowiada o cierpieniu Marii Komornickiej.

Nie wiem, czy mieści się to w intencjach twórców spektaklu, więc proszę przyjąć tę część rozważań jako swobodną asocjację na temat monodramu. Otóż wydaje się, że wagę i znaczenie biografii Marii Komornickiej znacznie umniejsza historyczny i realny koniec jej epoki, który, co by się nie mówiło, wyznaczają: Gułag i Auschwitz. Dylematy tożsamości płciowej, demonizmy Przybyszewskiego i Micińskiego, egzaltacje Tetmajera blakną po napisaniu rzeczywistej pointy tamtych czasów przez komunistycznych i nazistowskich morderców. Twórcy spektaklu i Anita Sokołowska posługując się w sposób wyważony ironią i szyderstwem unikają jednoznacznego określenia sensu i wagi przygody życiowej Marii Komornickiej. Dzięki temu unikają egzaltacji, a wszelkie interpretacyjne wskazania sensu nie są w tej sztuce nachalne. Anita Sokołowska nie oznajmia widzom, że coś wie ponad wszelką wątpliwość. Raczej zaprasza do rozmowy. I tak się ta sztuka toczy... Zobaczcie Komornicką tutaj... A teraz spójrzcie, co robi tam... O, a powiedziała i napisała coś takiego Poszukajmy sensu tego życia razem...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji