Artykuły

Nasze męczące myśli

"Przed sklepem jubilera" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Przestrzeń sceny wydaje się otwarta, bo w jaki sposób może ją ograniczać łuk wsparty na dwóch ażurowych kolumnach - element scenograficzny wywołujący od razu skojarzenia z klasyczną proporcją, formą, filozofią. Klasyczną czyli harmonijną. Sztuka młodego biskupa Karola Wojtyły jest medytacją, w której punktem wyjścia staje się pytanie o harmonię małżeństwa, o równowagę dwóch jego podmiotów - kobiety i mężczyzny.

Kielecki spektakl jest próbą dokładnej realizacji dawnych - ale powtarzanych przecież co jakiś czas - koncepcji teatru słowa, teatru rapsodycznego. Aktorzy nie grają ze sobą, nie ma między nimi interakcji, wygłaszają swoje kwestie niczym słowa skoncentrowanej, napiętej modlitwy. To teatr wnętrza, to obraz rozmowy człowieka z samym sobą - jakże często drażniącej i sprawiającej ból swoją intensywnością. Ta gra obok siebie paradoksalnie przeczy istocie małżeństwa, gdzie kobieta i mężczyzna mają być jednym. Cóż oznacza owo bycie jednym, gdy każdy i każda z nas to istoty niepowtarzalne, jedyne...

Dramatem każdego człowieka może być samotność, a ta zawsze jest konsekwencją braku miłości. Każda kwestia wypowiadana przez aktorów to monolog o wychodzeniu z samotności, gdy w życiu pojawia się miłość, i o zatracaniu się, gubieniu siebie, gdy miłość odchodzi. Kwestie aktorów wydają się monotonne, nużące. Są takie w istocie, bo przecież nasze myśli też takie są gdy myślimy intensywnie, gdy wchodzimy w głąb siebie.

Spektakl jest męczący, ale przełożenie kwestii aktorów na nasze własne przemyślenia może w każdym odkryć jego własną przestrzeń, w przestrzeni scenicznej jednak ograniczonej: symbolicznym łukiem, witryną sklepu jubilera. Spektakl jest męczący nie dlatego, że aktorzy niemal cyzelują każde słowo, że powściągają uczucia, że nie gestykulują. Jest męczący, bo odnajdujemy w ich grze nasze męczące myśli. Najwyraźniej widać to w bolesnym skupieniu Anny - przekonująco zagranej przez Joannę Kasperek, w tęsknocie Teresy - czysto i świeżo przedstawionej przez Beatę Pszeniczną. Jest wreszcie rola Stefana - zaskakująca i niezwykła w wykonaniu samego reżysera spektaklu, Piotra Szczerskiego, gdy spodziewamy się na scenie "złego człowieka", a pojawia się postać zmęczona brakiem miłości.

Tylko jubiler, niczym antyczny Chór, w odważnej roli, bo powierzonej kobiecie, Marii Wójcikowskiej, przypomina niezmienne prawdy w formie aforyzmu. Przekłada naszą codzienną filozofię na czytelny znak - tajemniczych pierścieni, które pojedynczo nie ważą nic, a stają się drogocennym kruszcem w komunii ciała i duszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji