"Pierwszy dzień wolności" na szklanym ekranie
Teatr Telewizyjny wystawił najlepszą - obok "Niemców" - sztukę Leona Kruczkowskiego "Pierwszy dzień wolności". Sztuka ta przez swą kameralność i zwartość znakomicie nadaje się do telewizji. Walory te powiększył jeszcze reżyser Adam Hanuszkiewicz, który usunął z niej wątek ogrodnika rozbijający jedność dramaturgiczną całości. Co prawda akcja została przez to zubożona i postać Ingi niezupełnie się tłumaczyła, ale przedstawienie skoncentrowało się na dyskusji ideowej, wydobyło ją na pierwszy plan, zaakcentowało. Jej ilustracją niejako i podkładem stały się wydarzenia jednego dnia, pierwszego dnia wolności jeńców wracających do Polski z niemieckiego obozu wojskowego.
Sztuka Kruczkowskiego nabrała nieco innego charakteru niż w teatrze. Jej dialog okazał wszystkie swoje wartości, a wysoki ton ideowy zabrzmiał bardzo wyraźnie. Dramatyczność tkwiła tu nie tyle w akcji, co w samej dyskusji. Przez liczne zbliżenia wykorzystano wszystkie możliwości, jakie daje kamera telewizyjna w przedstawieniu teatralnym. Aktorzy z dużą siłą wyrazu bronili swoich kwestii. Adam Hanuszkiewicz i Stanisław Jasiukiewicz filozofowali bardzo sugestywnie. Henryk Borowski był niezmiernie prawdziwy i naturalny. Władysław Krasnowiecki dał doskonałą sylwetkę niemieckiego lekarza. Dużo słabiej wypadły kobiety, które nie zdołały stworzyć przekonywających postaci.
W sumie jednak przedstawienie "Pierwszego dnia wolności" można zaliczyć do najlepszych tegorocznych pozycji Teatru Telewizyjnego.