Artykuły

Kiedy to się odwróci?

Panuje taki upał, że trudno jest wymyślić coś sensownego, nawet na felieton. Chociaż, prawdę mówiąc, myśli zależą nie od klimatu, tylko od myślącej głowy. Przypomina mi się zdanie z dziennika Roberta Oppenheimera, jaki prowadził on w swoich latach szkolnych: "Jest tak gorąco, że jedyną rzeczą, którą mogę robić, jest leżeć na tapczanie i czytać "Dynamiczną teorię gazów" Jeansa - pisał. Spróbujcie przeczytać "Dynamiczną teorię gazów" Jeansa nawet pod prysznicem, jak zaleca czytać swoje teksty Kałużyński...

Mimo to klimat, jaki mamy obecnie w kraju, zdaje się odpowiadać naszemu charakterowi: zimno - gorąco, góra - dół, białe - czarne. Zawsze mamy jakieś jedno, genialne rozwiązanie (wielka płyta w budownictwie! zmiana podręczników w szkole! migracja ze wsi do miasta lub na odwrót! samochód włoski, samochód japoński!) i zawsze kończy się to nieprzyjemnym swądem, wcale nie dlatego, że te rozwiązania same w sobie nie są genialne, ale dlatego właśnie, że są jedyne. Biblia potępia ludzi letnich, każe być zimnym albo gorącym, letnich "wypluwa z ust moich". Ale nie zakazuje istnieć obok siebie dwóm zimnym lub dwóm gorącym, nawet jeśli chodzi im o coś zupełnie innego. Kraje i państwa, które do czegoś doszły na swoich historycznych szlakach, nie doszły dlatego, że były umiarkowane, ale dlatego, że zawsze ścierała się w ich dziejach namiętna wielość. U nas nie znosi się wielości, nie tylko na szczytach, ale wręcz nigdzie. Mimo to wielość domaga się swoich praw, drąży nas od spodu, przebija się jak kiełki na wiosnę przez skorupę jedyności.

Niedawno przebiegła przez prasę namiętna połajanka w sprawie przedstawienia "Jesus Christ Superstar" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Nikt z zabierających w niej głos nie zaprzecza, że przedstawienie to jest sukcesem teatru i jego reżysera, Jerzego Gruzy. Okazuje się jednak, że Gruza nie miał prawa do wystawienia tego musicalu, mimo że jego polski przekład otrzymał on od autora, który miał opcję na dokonanie tego tłumaczenia. Legalnym jednak - jak się okazuje - przedstawieniem "Jesus Christ Superstar" byłoby jedynie przedstawienie wystawione przez reżysera Englerta w warszawskim Teatrze Wspóczesnym, a więc to właśnie, które nie powstało i prawdopodobnie nie powstanie, ponieważ licencja na granie tej sztuki w Polsce już wygasa.

Jest to rozkoszne, nasze, swojskie! Winny jest ten, który coś zrobił, oskarżają go zaś ci, którzy nie zrobili nic. Przeciwko tym, którzy zrobili, występuje nie tylko tzw. środowisko, którego zapatrywania są silnie zdziwaczałe, ale nawet tzw. czynniki. "Zobaczymy, co zrobi Gruza, gdy zagraniczni właściciele praw do "Jesusa", każą mu płacić za to przedstawienie w funtach angielskich" - mówi z przekąsem "Polityce" ktoś z tych czynników. Myślę jednak, że to nie Gruza powinien się o to martwić, ale właśnie ów czynnik, jeśli rzeczywiście bierze on pieniądze za to, aby w Polsce grano także jakieś zagraniczne sztuki.

Przedstawienie "jedynie legalne" i przedstawienie "nieprawne" - cóż, za nonses!

A przecież pięknie byłoby dopiero wówczas, gdyby powstały dwa przedstawienia "Jesus Christ" jedno gdyńskie, bardziej w stylu pop, i drugie warszawskie, "prawdziwe", pełne podskórnych treści, z których by wynikało, że "Jesus Christ" rzeczywiście jest gwiazdą! Kłócilibyśmy się o to do żywego, skakali byśmy sobie do oczu - czy trzeba to robić na pop, czy też bardziej intelektualnie i aluzyjnie? Przy czym ja - jak przypuszczam - byłbym pewnie za pop.

Byłbym pewnie ca pop, ponieważ przeczytałem sobie niedawno, jak Ameryka szykuje się na przyjazd papieża Jana Pawła II, która to wizyta nastąpić ma tam za trzy miesiące. Otóż już dzisiaj, jak donosi "Newsweek" w związku ze zbliżającą się wizytą nabyć można następujące utensylia przydatne do przeżycia duszpasterskiej pielgrzymki:

- Koszulki typu T-shirt z podobizną znanego z komiksów misia w papieskim kapeluszu i szacie, z napisem "The Original Vatican Animal", czyli "Oryginalne Zwierzę Watykańskie". Koszulka kosztuje 12,99 dol., podobno kupują ją głównie księża i zakonnice;

- Polewaczki do trawników z emblematami watykańskimi i napisem "Let Us Spray", co stanowi nieprzetłumaczalną na polski grę słów: "Let Us Pray" znaczy "módlmy się", "Let Us Spray" - "spryskujmy";

- Książeczkę komiksową "Życie Jana Pawła II", wydaną przez największą firmę, specjalizującą się w komiksach przygodowych, "Marvel Comics Group", która wydaje m.in. Supermana;

- Pierścienie plastykowe, wykonane na podobieństwo pierścienia papieskiego, w których w miejscu kamienia umieszczone są plastykowe usta. "Gdy się je całuje - zaleca swój pomysł twórca pierścienia - odwzajemniają pocałunek";

- Urządzenia, dzięki którym można będzie wygodnie oglądać papieża, a więc "Popescopes" ("Papieżoskopy"), oparte na zasadzie peryskopu, wystającego ponad tłum, oraz "Popestics" ("Papieżolaski"), które wygodnie rozkładają się w podręczne krzesełko...

Nie wspominam tu już o plakatach, kasetach wideo, zdjęciach, w tym zdjęciach, które każdy - na zasadzie fotomontażu - może mieć z papieżem, itd.

Kultura pop? A jakże: W kręgu kulturowym, w którym powstał "Jesus Christ Superstar", każde zjawisko, także ostatnie rozdziały Ewangelii, muszą przybrać formę ludowego, ludycznego widowiska, aby przeniknąć do masowej wyobraźni. Może więc w sumie nieźle, że ten musical zobaczyliśmy w formie gdyńskiej właśnie, na wielkiej scenie, z całym wystrojem nowoczesnej dyskoteki?...

A skoro jesteśmy już przy strojach, koszulkach i rekwizytach, to wypada wspomnieć, że w "Hofflandzie", firmie prowadzonej przez Barbarę Hoff w Domach Towarowych Centrum w Warszawie, odbył się pokaz mody. Nie będę ukrywał, że Barbara Hoff znajduje się na mojej prywatnej liście osób, które konsekwentnie popieram. Klucz do tej listy jest prosty, pisałem już o tym kiedyś: są to osoby, które pomimo wszystko i uparcie robią swoje, a więc wykonują rzecz niemożliwą. Czy jest bowiem możliwe, aby całkiem prywatna osoba na skutek własnego widzimisię zorganizowała jeden z coraz bardziej liczących się festiwali muzycznych w Europie, podczas gdy istnieje tyle instytucji i dyrekcji, powołanych do organizowania festiwali? Nie jest możliwe - a robi to Kaczyński w Łańcucie. Czy jest możliwe, aby całkiem prywatna osoba stworzyła firmę konfekcyjną (w dodatku państwową, a przy tym wysoce zyskowną) która nosi jej nazwisko, niczym słynny włoski "Benetton" i jest, podobnie jak ów "Benetton" synonimem nowoczesnego szyku, dostępnego dla wszystkich? Nie jest możliwe - a robi to Hoff w "Hofflandzie".

Hoff w "Hofflandzie" doprowadziła do tego, że rozsiane po całym kraju fabryki tekstylne produkują dla jej kolekcji tkaniny, które zestawione ze sobą - jedna jako marynarka, a druga jako koszula na przykład - pasują do siebie kolorem i jakością, a więc osiągnęła to, czego ciągle nie udaje się osiągnąć Komisji Planowania przy Radzie Ministrów. Doprowadziła do tego, że zeszłoroczna bluzka z "Hofflandu" pasuje do tegorocznej spódnicy (jeśli kogoś nie stać na kupienie i jednego, i drugiego naraz), a więc osiągnęła to, co ciągle nie udaje się Komitetowi "Polska Norma" i większości zakładów, produkujących części zamienne. Doprowadziła wreszcie do tego, że znak "Hofflandu" na koszulce jest bodaj jedynym polskim znakiem, który nie brzmi w pojęciu użytkowników gorzej, niż napis "University of Iowa" albo "Property of Alcatraz Prison", co jak dotychczas nie udało się prawie nikomu. Gruza, który zrobił "Jesus Christ Superstar" ma kłopoty. Kaczyński, który zrobił Festiwal w Łańcucie, miał kłopoty, przed jakimś czasem nie bardzo życzliwie pisała o nim nawet "Polityka". Hoff też, oczywiście, ma kłopoty. Zarzucają jej, że produkowanych przez nią w dziesiątkach czy setkach tysięcy egzemplarzy ubiorów nie można dostać (a co można dostać?), albo że jej nowe stroje nie są już "sukienką za grosik" (a co jest za grosik?). Ludzie "z mojej listy" - ciągle otwartej! - w ogóle mają kłopoty, ponieważ istotą ich działalności jest przysparzanie kłopotów innym, tym mianowicie, którzy mając te same możliwości i biorąc te same pieniądze nie robią nic lub prawie nic. Na razie miażdżąca przewaga znajduje się po stronie tych drugich i ich kłopoty są nieporównywalne z kłopotami ludzi "z mojej listy". Ale to się któregoś dnia odwróci i to wcześniej, niż się spodziewamy - wspomnicie moje słowa...

A może upał tak na mnie działa?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji