Olga Bończyk o piosenkach Kaliny: piękne, ale trudne
17 lutego w klubie Politechnik piosenki częstochowianki śpiewała Olga Bończyk. Towarzyszyła jej Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Częstochowskiej. Legendarne utwory z Kabaretu Starszych Panów zabrzmiały inaczej, ale równie pięknie, jak w dawnym wykonaniu Kaliny - pisze Tadeusz Piersiak w Gazecie Wyborczej - Częstochowa.
Przez lata utwory śpiewane przez Kalinę Jędrusik w Kabarecie Starszych Panów trafiały do repertuarów różnych wokalistek. Żadna z nich jednak nie zmierzyła się z całością tego materiału. Dopiero Olga Bończyk wydała płytę "Listy z daleka", nagraną z Polską Orkiestrą Radiową.
- Skonfrontowanie się z tymi legendarnymi wykonaniami było zawsze wyzwaniem dla śpiewających aktorek - mówi gwiazda częstochowskiego koncertu. - To kompozycje piękne, ale trudne. Porwałam się na ich interpretację dlatego, że jestem wokalistką z wykształcenia, materia muzyczna nie była dla mnie przeszkodą, mogłam cieszyć się ich urodą.
Trzeba też było zmierzyć się z wizerunkiem Kaliny, legendą jej życia, ale i krzywdzącym ją stereotypem.
- Nie było moim zamiarem kopiowanie Kaliny na płycie czy scenie. Chciałam pokazać uniwersalną i ponadczasową urodę oraz mądrość tych piosenek - tłumaczy aktorka. - Jędrusik miała szczęście śpiewania tekstów Jeremiego Przybory; ja chcę pokazać, jak odczytuje je współczesna kobieta.
Premiera płyty "Listy z daleka" wypadła w 25-lecie twórczości Olgi Bończyk oraz w 20. rocznicę śmierci Kaliny. To przypadek: od projektu do nagrania minęło siedem lat. Głównym problemem była konieczność zaangażowania orkiestry symfonicznej.
W Częstochowie Bończyk jest nie tylko gwiazdą jednego z koncertów Festiwalu im. Kaliny Jędrusik, ale też jurorem Konkursu Dobrej Piosenki. W sobotę od godz. 10 do 14 w OPK Gaude Mater będzie słuchać młodych wykonawców.
- Bardzo jestem ich ciekawa, bo piosenki Kaliny naprawdę stawiają poprzeczkę wysoko - mówi. - Na pozór to wszystko opowiastki o miłości, jednak trzeba życiowej dojrzałości, żeby je dobrze wykonać. A mnie się wydaje, że młodzi traktują pewne sprawy zbyt wprost, by wyeksponować np. bogactwo znaczeń stwierdzenia "Bo we mnie jest seks". Kiedy nagranie mojej płyty się opóźniało, mogłam się cieszyć: dzięki temu dojrzewam do tych piosenek. Dziś, mając 44 lata, nie wiem, czy już pojęłam wszystkie ukryte w nich sensy.