Artykuły

Historia zawiedzionej miłości

LEONARD PIETRASZAK - aktor urodzony i wychowany w Bydgoszczy, o którym Bydgoszcz zupełnie zapomniała. Chętnie przyznałoby się do niego każde inne polskie miasto, a my nie przyznajemy się nawet półgębkiem. - Urodziłem się w domu przy ulicy Gdańskiej, wychowywałem się na Grunwaldzkiej - mówi aktor.

Leonard Pietraszak [na zdjęciu w spektaklu "Chwile słabości" w Teatrze Ateneum w Warszawie]. Człowiek, który do legendy polskiego kina przeszedł dzięki genialnym kreacjom Gustawa Kramera w "Vabanku" i "Vabanku II", pułkownika Krzysztofa Dowgirda w "Czarnych chmurach" czy lekarza Karola w "Czterdziestolatku". To on w "Stawce większej niż życie" wypowiedział kultowe zdanie: "Najlepsze kasztany rosną na placu Pigalle", a mało brakowało, żeby zagrał i samego Hansa Klossa. Wybitny aktor teatralny. Świetnych ról kinowych i telewizyjnych miał więcej, przez ponad 30 lat związany z warszawskim Teatrem Ateneum. Warszawiak, poznaniak, krakowiak? Ależ skąd.

- Urodziłem się w Bydgoszczy, w domu przy ulicy Gdańskiej, wychowywałem się na Grunwaldzkiej, Czuję się bydgoszczaninem, kocham to miasto i do dzisiaj bardzo często w nim bywam - mówi.

Ma swoje ulubione zakątki na Wyspie Młyńskiej, trakty spacerowe, o których wiedzą tylko najbliżsi; tutaj na jednym z cmentarzy leżą jego rodzice. A jednak Bydgoszcz w najmniejszym choćby stopniu nie chce uznać go za swojego. - Nie ukrywam, że jestem z tego powodu trochę rozgoryczony - wyznaje aktor z ledwo wyczuwalnym cieniem żalu w głosie. I od razu zaznacza: - Ale nie rozpaczam. Nie po to się przecież kocha rodzinne miasto, żeby czynić mu wyrzuty. Kocham Bydgoszcz, niezależnie od tego, czy ona mi odwzajemnia tę miłość, czy nie.

Przypomnijmy, skąd to uczucie. Wszystko zaczęło się na ul. Gdańskiej. Tam 6 listopada 1936 r. w domu z numerem 95 przychodzi na świat w rodzinie zawodowego wojskowego. Ojciec jeszcze krótko przed jego urodzeniem stacjonuje na Kresach Wschodnich, ale - na szczęście dla nas - rozkazem dowództwa w porę zostaje przeniesiony do 61. Pułku Piechoty w Bydgoszczy. - Żyliśmy więcej niż skromnie - wspomina aktor.

To wizyty w bydgoskim Muzeum im. Wyczółkowskiego zaszczepiły w Leonardzie Pietraszaku miłość do sztuki. Został kolekcjonerem

Gdy wybucha wojna, rodzina ucieka do Warszawy. Ale pod Kutnem trafiają w ogień bombardowania; tracą wszystko. I matka decyduje: wracamy do domu. W domu przy Gdańskiej też nie mieszkają długo: wkrótce Niemcy wyrzucają ich na przedmieścia, na Okolę.

Ojciec na początku wojny ucieka przez Francję do Wielkiej Brytanii, co będzie miało później swoje konsekwencje. Matka aktora dostaje pracę w fabryce makaronu - jedzenia więc już nie zabraknie do samego wyzwolenia. Makaron można nie tylko jeść na najrozmaitsze sposoby, ale przecież i wymieniać na masło i mleko z pracownikami mleczarni.

Po wojnie ojciec wraca do rodziny, ale administracja patrzy na "londyńczyka" krzywym okiem - jedyna praca, jaką dostanie, to księgowy w Solcu Kujawskim, w Kujawskich Zakładach Naprawy Samochodów. Tam, bo w Anglii prawdopodobnie służył w naziemnej obsłudze lotnictwa, ale Leonard nigdy się nie dopytuje, co konkretnie robił, a ojciec sam z siebie nie jest skłonny do wynurzeń. - Dziś żałuję, że go nie pytałem - wyznaje.

Tato zarabia grosze, mama nie pracuje. W domu nie przelewa się. 16-letni Leonard jednak nie narzeka: ma pasję, taką jak starszy brat i koledzy ze szkoły - boks. - To wyniknęło jakoś w naturalny sposób. Chodziłem do szkoły z synami Papy Stamma. Myśmy mieszkali na Grunwaldzkiej, Stamm na Jasnej, zupełnie blisko mnie. Boks trenowali wszyscy moi koledzy mieszkający w sąsiedztwie, trenował mój brat - no więc i ja pewnego dnia poszedłem i po prostu zacząłem z nimi trenować.

Pietraszaka trenuje Edward Rinke, legendarny bokser i trener, wychowanek Polonii Bydgoszcz. Ojciec nie jest zadowolony: dwóch boksujących synów to o jednego za wiele. Ponieważ starszy o cztery lata brat ma już sukcesy w tym sporcie, ojciec decyduje, że to Leonard ma przestać walczyć w ringu. Nie pomaga, że do domu na Grunwaldzkiej przychodzi sam Rinke - prosi, błaga, żeby chłopak (w którym dostrzega spory talent) mógł boksować. Decyzja rodzica jest ostateczna.

Nie dla Leonarda. Zaczyna wymykać się na treningi po kryjomu. - Ciosu wielkiego nie miałem, ale byłem niezły technicznie - wspomina.

Wreszcie trafia na mistrzostwa Pomorza w Inowrocławiu i wtedy rodzice - przed którymi już nie dało się dłużej kryć - zabierają mu buty. Nie pojedzie, nie zawalczy przecież boso. Uparty chłopak pożycza jednak buty od kolegi i jedzie do Inowrocławia. Wyjazd kończy się nie najszczęśliwiej. W drugiej walce trafia na niejakiego Osińskiego z Grudziądza i ten w pierwszych minutach po gongu trafia przyszłego aktora prawym prostym w podbródek. - Strasznie mnie zdemolował. Po tym ciosie do dzisiaj strzela mi szczęka.

Walka z Osińskim ma konsekwencje jeszcze w 1980 r. Podczas kręcenia "Królowej Bony" Pietraszak (który gra marszałka wielkiego koronnego Piotra Kmitę) w scenie na dużym zbliżeniu stoi za królową i... - Mówię coś do niej i nagle strzeliła mi ta nieszczęsna szczęka. Śląska tego nie usłyszała, ale dźwiękowiec wychwycił i krzyczy: "Stop! Samolot!". Wydawało mu się, że odrzutowiec przeleciał nad nami. Powtórzyliśmy - już bez odrzutowca.

Czy Osiński jeszcze żyje? Jak potoczyły się dalsze losy człowieka, który miał wpływ na polską kinematografię? Bo miał: po tym pojedynku Leonard Pietraszak traci serce do boksu. Zaczyna rozglądać się za czymś innym. Nie od razu trafia na aktorstwo.

Na razie chodzi do liceum im. Adama Mickiewicza. A jeszcze przedtem jest przecież podstawówka - im. Jana Matejki. - Wejście od Kanału, przy piątej bodajże śluzie - recytuje z pamięci aktor. Z czasów szkolnych została mu miłość do spacerowania po Wyspie Młyńskiej, ale i miłość do sztuki. - Jako uczeń szkoły podstawowej często biegałem do muzeum im. Wyczółkowskiego.

Tak rodzi się pasja: dzisiaj Pietraszak jest wytrawnym i cenionym koneserem sztuki, właścicielem kolekcji malarstwa.

A jednak nie zostaje ani bokserem, ani antykwariuszem. Do aktorstwa trafia przez swój niepokorny charakter. Po maturze chce zostać dziennikarzem: zdaje egzaminy na Uniwersytet Warszawski, ale brakuje mu punktów za pochodzenie. Więc trafia na chemię do Torunia. Przez pól roku dojeżdża codziennie z Bydgoszczy, potem dostaje akademik. Ale w jednej sali gnieździ się osiemnaście osób i Leonard wobec tego staje okoniem: rezygnuje ze studiów. Wraca do Bydgoszczy. Dostaje pracę w Ruchu jako instruktor ds. prenumeraty prasy zakładowej. - Boska fucha. Gdy przychodziłem do zakładu pracy i proponowałem dyrektorowi prenumeratę "Trybuny Ludu" czy "Żołnierza Wolności", żaden nie śmiał odmówić. To był rok 1955.

Ta praca ma jeszcze jedną zaletę: mnóstwo wolnego czasu po południu. Pietraszak z nudów zgłasza się na zajęcia ogniska teatralnego, które prowadzą aktorzy bydgoskiego teatru. Kółko pada, ale prowadzący zachęcają go, żeby zdawał do szkoły aktorskiej w Łodzi.

Zdaje, chociaż na 24 miejsca jest wtedy (w 1956 r.) 400 kandydatów. Całą resztę już znamy: debiut teatralny w 1959 r., a potem "Cafe pod Minogą", "Stawka większa niż życie", "Czarne chmury" i "Czterdziestolatek" (po tych serialach goli brodę, bo zaczyna mu grozić "szuflada"), oba "Vabanki" i cała reszta doskonałych kreacji. Wyjechał z Bydgoszczy, ale się z niej nie wyniósł: - Proszę pana, tutaj zaczęło się wszystko, co kocham: boks, malarstwo, aktorstwo. Tutaj ma grób moja kochana mama. Mam też jeszcze trochę krewnych w Bydgoszczy. Często bywam na Wyspie Młyńskiej, nad Kanałem.

Aktor - jako człowiek o nienagannych manierach - nie obnosi się z żalem. Mówi jednak o tym, że "był pomysł uhonorowania go w bydgoskiej alei autografów, no ale nie wypaliło". Że "ukazała się książka z sylwetkami wybitnych bydgoszczan, i nawet o nim nie wspomniano". Niezależnie jak gorzko to zabrzmi, ale prawdopodobnie przypomnimy sobie o Leonardzie Pietraszaku dopiero wtedy, kiedy będzie już na wszystko za późno - na honorowe obywatelstwo, na aleję autografów, na cokolwiek.

Korzystałem z rozmowy, jaką z aktorem przeprowadził Włodzimierz Kalicki ("Halo, widzę fałsz", "Duży Format", 13 li stopada 2010 r.)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji