Artykuły

Gorzkie pożegnanie

Inscenizację "Morza i zwierciadła" Wystana Hugha Audena można odczytać jako rodzaj pożegnania Jerzego Grzegorzewskiego z funkcją dyrektora artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie. Poemat dramatyczny Audena uważany jest za komentarz do Szekspirowskiej "Burzy". Artysta-Prospero porzuca sztukę i zwraca wolność wyobraźni-Arielowi, by powrócić do mało ponętnego świata rzeczywistości, symbolizowanego przez Kalibana, ucieleśniającego zwierzęcą naturę człowieka. W tej głęboko osobistej wypowiedzi reżysera są całe pokłady goryczy, by nie rzec rozpaczy, twórcy obarczonego poczuciem, że jego sztuka nie do wszystkich przemawiała z właściwą siłą, a często bywała niezrozumiana lub wręcz odrzucana.

Teatr Grzegorzewskiego nigdy nie należał do lekkich, łatwych i przyjemnych. Stawiał przed widzem wymagania, którym nie każdy potrafił lub miał ochotę sprostać. Wiedza, erudycja, bagaż ludzkich przeżyć i doświadczeń, okazywały się niewystarczające dla tych, którzy nie śledzili od lat dokonań reżysera. W jego kolejnych przedstawieniach pojawiały się bowiem rozmaite estetyczne autocytaty, dostępne jedynie osobom wtajemniczonym.

Mistrz metafor scenicznych Grzegorzewski wziął więc na warsztat poemat Audena, eksploatujący wątki "Burzy", która też nie należy zresztą do najprostszych interpretacyjnie sztuk Szekspira. Wszystko to sprawia, że znowu mamy do czynienia z typowym dla tego inscenizatora nakładaniem się sensów i szyfrowaniem znaczeń, wikłających całość w solidny węzeł gordyjski. Nad jego rozwiązywaniem będą się trudzić później pokolenia egzegetów - w porządku. Problemem, kto i jak długo ma ochotę takie węzły oglądać na scenie, twórca, jak zawsze, zdaje się nie zaprzątać sobie głowy.

W poemacie Audena sztuka pojęta jest jako Zwierciadło odbijające Morze Życia. W przedstawieniu Grzegorzewskiego przekłada się to w praktyce na dwa sążniste monologi - Prospera w części pierwszej i Kalibana w drugiej - okazjonalnie przerywane namiastkami akcji scenicznej. O ile gorzką rezygnację wracającego do świata ludzi maga Prospera w przejmującej interpretacji Jerzego Treli przyjmuje się ze zrozumieniem w prawdziwym skupieniu i ciszy, o tyle bunt Kalibana (Jerzy Radziwiłowicz), skierowany wobec świata sytych nieczułych odbiorców, budzi opór. Oczywiście, ów tekst był zamierzoną przez autora prowokacją i tak też został skonstruowany, by atakować i obrażać widza. Pozwolę sobie jednak pozostać przy zdaniu, że forma polemiki z odbiorcą (krytyką) - na zasadzie: perły przed wieprze - którą Jerzy Grzegorzewski obrał sobie na pożegnanie z dyrekcją Teatru Narodowego, jest niezbyt fortunna. Jeśli nawet to widowisko miałoby być perłą - choć tego zdania nie podzielam - egotyzm twórcy uczynił ją fałszywą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji