Artykuły

Stanisław Jerzy Hamlet

Swoje dyrektorowanie w Narodowym zaczął Grzegorzewski "Nocą listopadową". Zamyka też Wyspiańskim. Tym razem nie sztuką, ale niezwykłym studium o "Hamlecie" z 1905 roku.

Bohaterem tekstu Wyspiańskiego jest tekst tragedii Szekspira i jej tytułowy bohater. Pierwsze dwa zdania studium wszystko wyjaśniają: "Około świąt Bożego Narodzenia przyszedł do mnie pan Kamiński i oświadczył, że chce grać Hamleta i że chce porozmawiać o Hamlecie. O Hamlecie myślę aż nazbyt często i z przyjemnością mogę porozmawiać o Hamlecie". Potem następuje sto kilkadziesiąt stron błyskotliwej analizy tekstu sztuki, okoliczności jej powstania, a także szereg bardzo osobistych myśli o samym jej autorze.

Spektakl Grzegorzewskiego tylko po części odnosi się do tych tematów. Tak naprawdę bohaterem jest Wyspiański, który czasem staje się Hamletem, a czasem Jerzym Grzegorzewskim. Wyrywa się z łóżka, jeszcze nie chce się poddać wyniszczającej chorobie. Krząta się przy nim żona, postać w tekstowym oryginale najzupełniej nieobecna. Podobnie jak trzy krążące po scenie niewiasty, dziwacznie odziane, raz będące krakowskimi damami, raz Szekspirowskimi wiedźmami choćby z "Makbeta". Jest to spektakl o pomieszaniu teatru z życiem i pomieszaniu różnych teatrów, starego z nowoczesnym, bezmyślnego z inteligentnym. Gdyby Grzegorzewski zrobił tego "Hamleta" kilka lat temu, powiedziano by zapewne, że to kolejna wersja jego obsesji: pokazywania społeczeństwa grającego tak zły teatr, przy którym teatr rzeczywisty okazuje się oazą prawdy i sensu. Teraz w tym pożegnalnym spektaklu dominuje ton goryczy rozstania - czy tylko z Narodowym? Czy z teatrem w ogóle? Wiadomo, że Grzegorzewski sam jest chory i jego wewnętrzne rozmowy z teatrem stają się wyznaniem bardzo osobistym.

Przedstawienie, jak to u Grzegorzewskiego, ma momenty jasne i mroczne. Tych ostatnich nawet nie trzeba starać się obejmować rozumem. Igor Przegrodzki, który już dawno pożegnał się z siedemdziesiątką, gra aktora Kamińskiego, tego, co to przyszedł do Wyspiańskiego, by wytłumaczył mu "Hamleta". Prawdziwy Kamiński mógł sobie wyobrażać zagranie Hamleta, bo nie miał jeszcze wtedy czterdziestki, co i tak byłoby na granicy ryzyka. Przegrodzki to czysta fantazja teatralna, ale to właśnie są cudne szaleństwa Grzegorzewskiego. Tego Hamleta-Wyspiańskiego chorego na dobry teatr, na prawdę o ludziach i świecie. Hamleta, który przegrywał z ludźmi, ale wygrał ze sztuką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji