Artykuły

Spektakl jak sen

"Słownik chazarski. Dzieci snów" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Anna Pawlak w Gazecie Wyborczej - Opole.

Ten spektakl rozgrywa się na wszystkich scenach, gra w nim cały zespól teatru i prawie setka statystów. Premiera przedstawienia "Słownik chazarski. Dzieci snów" zakończyła się owacją na stojąco i tylko... roznieciła ciekawość widzów. Bo nie da się go obejrzeć w całości za jednym razem.

"Słownik chazarski..." Milorada Pavicia, choć porównywany jest do takich dziel jak np. "Sto lat samotności", nie należy ani do lektur łatwych, ani szczególnie popularnych. Owację na stojąco, jaką zakończyła się sobotnia premiera w teatrze Kochanowskiego, należy więc uznać za spory sukces Pawia Passiniego, reżysera spektaklu opartego na tym dziele. Zwłaszcza że przedstawienie, tak jak książka, wymaga od odbiorcy przede wszystkim uczestnictwa.

Już kupując bilet do teatru, trzeba wybrać grupę, w której chce się "Słownik chazarski..." oglądać: żeńską, męską bądź mieszaną (czyli łowców snów). Każda z nich otrzymuje identyfikatory i swojego przewodnika. W trakcie spektaklu jest klika scen, które wszyscy widzowie oglądają jednocześnie, ale częściej poszczególne grupy mijają się tylko, obserwują siebie nawzajem jako część spektaklu.

Na swojej drodze publiczność mija też aktorów, którzy zdają się ich nie zauważać i jakby nigdy nic przygotowują się do występu. W pewnym momencie spektaklu każdy widz dostaje na moment indywidualnego przewodnika - statystę ubranego w białą koszulę i futrzane kapcie, który prowadzi go do kolejnej sceny.

Podczas wędrówki po teatrze, a w spektaklu wykorzystane zostały wszystkiej ego sceny, widzowie słyszą też często to, co oglądają inni. Zgodnie zresztą z zamysłem reżysera, który fundamentem całości uczynił krótki fragment słownika, gdzie jeden z bohaterów opisuje świat: "Kiedy po tej stronie ktoś się budzi, to po drugiej ktoś zasypia. Moja jawa to sen kogoś innego. Kiedy ja tutaj chodzę, to po drugiej stronie ktoś o mnie śni". Widzowie, ale też aktorzy podróżują więc w snach. Jedni śnią się drugim, rzadziej: wszyscy śnią wspólny sen o tajemniczej Chazarii.

Żeby zobaczyć całość, do teatru trzeba się wybrać więcej niż raz, a i tak za każdym razem przedstawienie jest nieco inne, bo inna uczestniczy w nim publiczność.

- Czegoś takiego w tym teatrze jeszcze nie było, to wyższa pólka. Świetne kostiumy, baśniowa stylistyka, nie mogłam się napatrzeć. Czasami łapałam się na tym, że nie zwracam uwagi na dialogi, tylko zachwycam się stylistyką. Na pewno wybiorę się jeszcze raz na inną grupę - opowiadała tuż po wyjściu z premiery Anna Walentynowicz. - Nie spodziewałem się, że teatr jest taki duży. Widać było trochę bałaganu, taki artystyczny nieład. Taka forma spektaklu bardzo mi się spodobała - opowiada Mariusz Rusiński, który na spektakl przyszedł z babcią Krystyną Augustyn. Kobieta przyznaje, że ciut znudziły ich momenty licznego "czołgania się" aktorów. - Nastrój jest przepiękny, taki poetycki, baśniowy, piękna muzyka, choć trochę monotonna. Bardzo podobały mi się popisy chóru - wylicza.

- Pewnie wzbudzi takie kontrowersje jak "Zmierzch bogów", ale myślę, że spektakl ten to prawdziwa uczta dla koneserów. Byłam w grupie łowców snów, więc muszę pójść co najmniej jeszcze raz, żeby wszystko złożyło mi się w całość, bo inna grupa widziała przecież coś innego. Mnie zastanawiało, czy nasza grupa zobaczy mężczyznę całego w błocie, którego widzieliśmy tylko na chwilę, jak kurtyna poszła w górę podczas pierwszej sceny, ale nie widzieliśmy. Za tydzień idziemy jeszcze raz - śmieje się Anna Sikora. Jej towarzysz Paweł Bliźnicki dodaje: - Cały czas nie wiedziałem, czego mam się spodziewać i gdzie wylądujemy. Jesteśmy zachwyceni, to zupełnie coś nowego w teatrze, nowa konwencja. Byliśmy na wszystkich scenach, pod sceną, w magazynie. Mogliśmy pójść tam, gdzie do tej pory żaden widz nie miał wstępu.

Po premierze, która trwała ponad trzy godziny, nie zabrakło też krytycznych głosów. - Scenografia jest bardzo bogata, ale sam spektakl trafi chyba tytko do młodych ludzi. Trwa długo i jest bardzo męczący, bo wymaga ciągłego ruchu. Wygląda na prezentację snów kogoś, kto jest na potężnym haju - skwitowała Elżbieta Lisak-Duda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji