Artykuły

Wyznanie niewiary

Jerzy Grzegorzewski stworzył spektakl wielki, choć odpychający. Zohydził jedną z najbardziej czarownych komedii Szekspira. Odarł z magii tak podateński świat elfów, jak i sam teatr. I rzucił w twarz nieco zdezorientowanej publiczności.

Kiedy w 1997 r. Grzegorzewski inaugurował działalność Teatru Narodowego "Nocą Listopadową", ze sceny jako pierwsze padły słowa z "Wyzwolenia". Dyrektor teatru (Krzysztof Wakuliński) pytał wówczas Konrada (Mariusz Bonaszewski): - Jest jaka sztuka? Odpowiedź brzmiała: - Nic. Ten tekst na otwarcie był z jednej strony dowcipną autoironią, z drugiej sygnałem szerszego problemu - wypowiedzi wielkiego reżysera, odpowiedzialnego za narodową scenę, na temat współczesnego teatru i kondycji sztuki. Kolejne przedstawienia Grzegorzewskiego, mówiące o społecznych i kulturowych przemianach zachodzących na oczach człowieka przełomu wieków, podejmujące problem przewartościowania tradycji zdeprecjonowanego świata kultury, były w pewnej mierze kontynuacją tamtego wątku. Najnowszy spektakl Grzegorzewskiego to bardzo gorzkie i przewrotne wyznanie niewiary człowieka teatru. Historia, która toczy się w obecności widza, jakby przeciw niemu i jego wyobrażeniom o teatrze. To również bardzo osobista i gorzka rozprawa wybitnego reżysera ze sztuką, teatrem i samym sobą.

Puk-koleżka

"Sen nocy letniej" Szekspira to komedia, której walorem jest przede wszystkim baśniowość i aura magii, znakomicie służąca teatrowi. Stąd też szereg onirycznych, zwiewnych i rozkosznych inscenizacji "Snu...", w których pląsają elfy, zakochani uganiają się po lesie, wszędobylski duszek Puk robi im psikusy, a grupa prostaczków kleci przedstawienie z miłości do swego pana i teatru. Przedstawienie Grzegorzewskiego na szczęście dalekie jest od tak mdłego landszaftu. Apoteozę miłości, teatru i świata dziwów zastępują w nim sztuczne, różowe tyłki elfów wypinane do publiczki.

Najważniejszą postacią spektaklu jest Puk (Beata Fudalej). Puk-koleżka, Puk-wyciruch, potargany, z wywalonym jęzorem i nieprzyjemnym błyskiem w oku. On nie buszuje po ateńskim lesie, on nim trzęsie. To, że Puka gra kobieta, nie dodaje mu uroku. Kruchość sylwetki, rozwichrzony łepek, drobne ręce i stopy, zwodzą jedynie wyobraźnię. Puk, oprowadzając widza po mało czarownym świecie duchów, nie pozostawia złudzeń, że to on nim manipuluje i przepoczwarza, szydząc z zakochanych, ingerując w miłość, czyniąc jej karykaturę choćby przez zauroczenie Hipolity prostakiem zmienionym w osła. Jego intrygi nie mają znamion niefrasobliwości. Beata Fudalej, która w "Burzy" Rudolfa Zioły grała Ariela, jako Puk dużo odważniej i ostrzej rysuje postać ducha na usługach swego pana. Tu raczej zrywa się ze smyczy, a statyczny Oberon (Artur Żmijewski) sprawia przy niej wrażenie figuranta w ateńskim lesie. Pojawienie się Puka, jego skoczność i wszędobylskość budzi niepokój i przeczucie kolejnej katastrofy. Jego cynizm najmocniej wybrzmiewa w ostatniej scenie, gdy, pozostając sam na sam z publicznością, z obrzydzeniem na twarzy zimno się żegna i nie liczy na oklaski.

Zmagania ze sztuką

Obok Puka równie ważni są prostacy konstruujący przedstawienie. To najbardziej autoironiczny i prześmiewczy wątek spektaklu Grzegorzewskiego. Wojciech Malajkat (Pigwa), który już jako dyktujący mody i trendy Mistrz Fior w "Operetce" nasuwał skojarzenia z samym reżyserem spektaklu, w "Śnie..." jest jeszcze bardziej "grzegorzewski". Tym mocniej wypadają sceny, w których niedojdy pod jego przewodnictwem próbują ulepić swe ułomne dzieło, on zaś dyryguje nimi w sztucznym uniesieniu, z nadmierną powagą, ośmieszając proces twórczego, konceptualnego powstawania spektaklu. Samo przedstawienie owych rzemieślników, wystawione przed Tezeuszem i Hipolitą, jest natomiast cytatem z teatru Grzegorzewskiego, parodią jego stylu i rozpoznawczych znaków, choćby przez wykorzystanie leżaków, przywodzących na myśl np. "Halkę Spinozę". Mimo że jest to popis aktorski zarówno Malajkata, jak i Zbigniewa Zamachowskiego (Spodek) czy Jerzego Łapińskiego (Spój), choć są oni rozbrajająco zabawni w swym dramatycznym zmaganiu się ze sztuką, to w rzeczywistości ich "przedstawienie" nie jest wcale śmieszne. Jakiś smutek przejmuje, gdy patrzy się na ten zbanalizowany teatr, na ten zlepek starych spektakli, na chybił trafił wybrane rekwizyty. Tak to wygląda? Tyle zostaje? Ośmieszając własny teatr, Grzegorzewski drwi też z publiczności, na którą rzucił urok, a teraz gwałtownie ją wybudza.

Nowe czytanie Szekspira

Bohaterowie zaludniający "Sen..." Grzegorzewskiego są karykaturami postaci utrwalonych w świadomości widza przez inne realizacje tej komedii. Wspomniane już elfy, wszelkie Groszki i Pajęczynki przypominają raczej nieprzyjemne gnomy o jaskrawych zadach. Ich pani, dumna Tytania (Ewa Konstancja Bułhak) to kolejna drwina z teatru, parodia stylu wielkich aktorek-heroin, jakie władały niegdyś sceną. Tezeusz (Jacek Różański) jest księciem zgorzkniałym, podstarzałym, dalekim od miłosnych uniesień. W Atenach nie czuć wcale oczekiwania na święto, jakim ma być jego ślub z, podstępnie zresztą zdobytą, królową Amazonek (Anna Ułas). Ani w niej miłości, ani w nim.

Bardzo wyrazista, niemal tragiczna, jest postać Heleny (Edyta Jungowska), nieszczęśliwie zakochanej w Demetriuszu, mającej poczucie własnej porażki i upokorzenia przeżywanego w cieniu piękniejszej, adorowanej Hermii (Magdalena Warzecha).

Spektakl sączy się bardzo powoli, bez większych sztuczek i umizgów w stronę publiczności. Bajkowy las podateński trudno rozpoznać w scenografii zbudowanej z potrzaskanych organów, znakomicie oddającej klimat zapomnianej rupieciarni, w której zalągł się mikroświat. Niepokojącej aury przydaje spektaklowi muzyka Stanisława Radwana, grana na żywo na rozłożystym instrumentarium (perkusji) przez Monikę Szulczyńską i Wojciecha Kowalewskiego. Doskonale ilustruje tę dziwną, przejmującą opowieść.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji