Jesteśmy skarłowaciali
Mirosław Baran: Co takiego zainteresowało Pana w "Weselu"?
Rudolf Zioło: Jak interpretować "Wesele" w wolnej Polsce? To pierwsza rzecz. Druga, to przywrócić autorowi prawo do interpretacji jego tekstu. Wyspiański, jak Szekspir czy Molier, zasługuje na to, ażeby go wyzwolić z konwencji i by za każdym razem interpretować tekst wolny od pozornej wierności wobec tradycji inscenizacyjnej prapremiery. Przecież to. co onegdaj było prapremierowym skandalem, dziś może być tylko muzealnym wspomnieniem. Został on internowany w Bronowicach i zbyt często jest czytany przez tamto miejsce. Chcę wyprowadzić spektakl z Bronowic do Polski, staram się czytać tekst, a nie jego legendę.
W jaki sposób?
- Tropię, ile w "Weselu" jest z "Wyzwolenia". "Wesele" wyzwolone z anegdoty obyczajowej we współczesnej Polsce podnosi temat Żyda i Racheli do motywu Obcego, poszerza perspektywę "Wesela" o dyskurs z polskim antysemityzmem. Uwolniony z lokalnych pęt ksiądz w jakimś stopniu funduje motyw relacji Kościoła z wiernymi. Jeżeli już mamy wolność i niepodległość, to powinniśmy w tym tekście szukać testamentowego zdania Jana Nowaka-Jeziorańskiego, że największym zagrożeniem dla Polski są Polacy - że "stoimy u polskich granic, a obecność mamy za nic". Jeżeli tak jest, to staje się niepotrzebny Chochoł. Pełnił on funkcję wirusa, metafory choroby, symbolu, itd. - czyli problem lokował gdzieś na zewnątrz, a nie w samym organizmie pacjenta. Rezygnuję też z "matejkowskiego" rozwiązania widm, szukam innych przedstawicieli historii niż Wyspiański, po to, by skonfrontować bohaterów aktorów z postaciami bliższymi ich pamięci historii.
Na przykład?
- O wiele ciekawsze od spotkania Poety z Zawiszą Czarnym wydało mi się zestawienie współczesnego artyściny z Krzysztofem Kamilem Baczyńskim. I tak dalej. Zamiar trudny - choć trochę umożliwić publiczności przeżycie zbliżone do tego, jakie było udziałem widzów na pierwszym pokazie "Wesela" - tej okrutnej konfrontacji, kiedy osoby na widowni rozpoznawały siebie, swoje myśli, ułomności i kompleksy wśród bohaterów na scenie.
Czy Pana przedstawienie będzie stało w opozycji do wcześniejszych interpretacji dramatu Wyspiańskiego?
- Uważam, że praca z tym tekstem jest sama w sobie na tyle ciekawa, że nie trzeba stawać w opozycji wobec czegokolwiek. Wystarczy odzyskać ten tekst dla widowni, stworzyć żywy dialog pomiędzy aktorem i widzem.
I co takiego ten tekst może powiedzieć współczesnemu widzowi?
- Ma pokazać, że jesteśmy mali, skarłowaciali. Ma Pan dobre samopoczucie, będąc obywatelem tego kraju?
Nie zawsze...
- No właśnie.