Ratujmy nasze dusze (fragm.)
Obok wucetu
Dużo umiejętniej od swego kolegi z teatru wykorzystał nową, upatrzoną przestrzeń Grzegorz Jarzyna. Ogłosił on niedawno silną potrzebę wyjścia w miasto. Tak zrodził się Projekt Warszawa. Jednym z pierwszych objawów jego realizacji była premiera sztuki "Zaryzykuj wszystko" Georga F. Walkera na cuchnącym, lepkim od brudu i nieprzyjemnym dla oka Dworcu Centralnym. Wszystko tu tętni naturalnym sobie rytmem - dławi się w głośniku lektorka zapowiadająca odjazdy i przyjazdy, miarowo suną ruchome schody, boczą się kasjerki. Przysypiają bezdomni, włóczą się pod pachę ćpuny i nadżarte złym losem kurewki. Przewala się fala podróżnych i zwykłych przechodniów w podziemnych labiryntach. W tym czasie, na antresoli, między apteką a wucetem, trwa spektakl. W przeszklonym barze Express, którego nie ma już jakieś trzy lata, a jednak wielu go jeszcze pamięta. Bilety przedziera dumna ze swego awansu starsza pani w granatowym fartuchu. Już czuć klimat. W środku, na wąskiej, ostro wznoszącej się widowni mieści się około 50 osób. Spora grupa ogląda spektakl zza szklanych ścian. Zmieniają się twarze - jedni odchodzą do swoich spraw, inni wyszukują sobie lepsze miejsca do patrzenia. Obok w poczekalni ci, którzy mają sztukę w nosie. Na maleńkiej scence znakomicie zagrany, dynamiczny spektakl, dla którego tłem są budynki wzdłuż Alej Jerozolimskich, opatrzone rozświetlonymi logami banków. Rzecz dzieje się na dworcu i po wyjściu z... teatru wciąż ma się wrażenie, jakby się w nim było. - Dobre to?
- pyta mnie po spektaklu pani obsługująca toaletę. - Tak? To ja też muszę skorzystać.