Artykuły

Okaleczone i bez prawidłowych wzorców

"Marzenie Nataszy" w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Dwa oddzielne monodramy współczesnej rosyjskiej autorki Jarosławy Pulinowicz "Marzenie Nataszy" i "Ja wygrałam" złożyły się na jeden spektakl. Na wyciemnionej scenie ustawiono dwa taborety przedzielone ścianką, tak by siedzące na nich aktorki grające role nastolatek nie wchodziły ze sobą w kontakt. Wysłuchujemy opowieści z życia dwóch dziewczyn. Każda prezentuje własną wizję świata i swojego w nim miejsca. Dwie aktorki - Anna Próchniak i Joanna Osyda oraz reżyser Wojciech Urbański debiutują "Marzeniem Nataszy" na scenie zawodowej. Teatr Powszechny zaś tym przedstawieniem otworzył Scenę Debiutów. I trzeba powiedzieć, że udanie, bo to dobry spektakl.

Natasze są dwie, obie mają po 16 lat. Dzieli je przestrzeń życiowa, w której funkcjonują i wynikająca stąd pozycja społeczna, postawa wobec życia, ogląd rzeczywistości i własne aspiracje. Łączy zaś silnie, aż do skrajności, rozwinięty egoizm i całkowita bezwzględność w obronie swojego status quo. Obie mają marzenia: przeżyć prawdziwe uczucie, być kochaną.

Natasza Wiernikowa (Anna Próchniak) ma właściwie wszystko, czyli dom rodzinny, dobrze sytuowanych i nadopiekuńczych rodziców, cieszy się dobrą opinią w szkole, posiada doskonałe warunki, by realizować liczne zainteresowania. We wszystkim radzi sobie świetnie. Jest przekonana, że wygrana w konkursie telewizyjnym jej się należy, choć Banina ją przewyższa. Wygórowane ego wbija ją w przekonanie, że to ona jest we wszystkim najlepsza. W rywalizacji o bycie najlepszą jest gotowa na wszystko. Nie potrafi wybaczać. Nienawidzi Baniny. W końcu pogrąży się w samodestrukcji.

Natasza Banina (Joanna Osyda) zaś nie ma nic własnego. Nie ma rodziców, jest wychowanką sierocińca. Córka prostytutki zamordowanej przez sutenera, mimo zaledwie 16 lat została bardzo doświadczona przez życie. Pojawiła się na świecie jako dziecko niechciane. "Moja mama myślała o aborcji, a ja jednak wyżyłam" - zwierza się dziennikarzowi po tym, gdy wyskoczyła z okna sierocińca i znalazła się w szpitalu. Chociaż matka nigdy się nią nie zajmowała i pozostawiła na łaskę losu, Natasza jest przekonana, że ją kochała. Ale to zrodzone z tęsknoty za matką, wyimaginowane przekonanie nie chroni ją przed drogą prowadzącą do samodestrukcji.

Dopiero pod koniec spektaklu dowiadujemy się, że cały monolog Nataszy Baniny jest zeznaniem przed sądem. Ale owo zeznanie stanowi jedną wielką skargę na życie, na los. Natasza nie poczuwa się do winy, nie przejawia ani krzty żalu z powodu silnego pobicia dziewczyny, co spowodowało, że ofiara wprawdzie jeszcze żyje, ale zapadła w śpiączkę. Coś takiego jak kategorie moralne czy współodczuwanie z ofiarą nie istnieje w świadomości Baniny, dlatego domaga się uznania siebie za niewinną. Bo tak właśnie się czuje. A dziennikarz, w którym się zakochała, "należał się" jej, a nie innej dziewczynie. Dlatego ją pobiła.

Tekst Jarosławy Pulinowicz znakomicie wybrzmiał na scenie dzięki dobremu, wyrazistemu aktorstwu Joanny Osydy i Anny Próchnik, które prostymi środkami oddały skomplikowane psychologicznie charaktery i osobowości swych bohaterek. Mimo "unieruchomienia" aktorek w jednym miejscu obie Natasze zaistniały w przedstawieniu w pełni wiarygodnie. Szczęśliwie reżyser Wojciech Urbański nie szukał "uatrakcyjnienia" spektaklu w eksperymentowaniu z formą i w tak modnej dziś estetyce wulgaryzmu i brzydoty, lecz zbudował przedstawienie bardzo skromnymi środkami, eksponując przede wszystkim człowieka i jego historię. Ascetyczna scenografia zaś pozwala widzowi w pełni koncentrować się na słowie i przesłaniu.

Powstało znakomite przedstawienie podejmujące ważny i bolesny problem społeczny, jaki dziś dotyka młodych ludzi wychowywanych z dala od wartości moralnych i formacji duchowej. Sekularystyczne nastawienie do życia, w którym nie ma miejsca dla Boga, preferowanie "mieć", a nie "być", zaburzenia hierarchii wartości - wszystko to prowadzi do konsumpcyjnego trybu życia i powoduje, że tworzy się pustka duchowa i nowy typ samotności człowieka. Obie Natasze, choć odmiennie motywowane, są tego przykładem. Obie doznają moralnego okaleczenia, obie są pozbawione prawidłowych wzorców, nie potrafią wybaczać, obie doznają destrukcji osobowości, odczuwają samotność i mają jedno marzenie: być kochaną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji