Artykuły

Prospero wyśniony na dziś

"Burza" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak w serwisie Teatr dla Was.

Przed bydgoską premierą "Burzy" Maja Kleczewska i Łukasz Chotkowski udzielili mediom istnej lawiny wywiadów. Ich metoda przygotowywania przedstawienia intrygowała. Szkoda, że nie umożliwiono szerszemu gronu widzów obserwowania drogi do narodzin tego przedstawienia. Ciekawe byłoby podglądanie etapów wiodących od tekstu do ostatecznego efektu scenicznego. Pozwoliłoby to publiczności nie tylko zorientować się jak dalece relacje snów wpłynęły na kształt przedstawienia, ale przede wszystkim czy hellingerowskie ustawienia rodzinne, w których uczestniczyli artyści w istocie w jakiś sposób wpłynęły na sceniczną prawdę i autentyczność postaci; przekonać się naocznie czy znajdują one w teatrze jakieś rzeczywiste uzasadnienie. Byłby to interesujący eksperyment. A przecież w eksperymentach przede wszystkim upatrywać należy drogi rozwoju. Zwłaszcza w sztuce. Od dość dawna już w teatrze rezygnuje się z kurtyny czy rampy. Może teraz warto by pójść o krok dalej? Oczywiście nie za każdym razem, ale wówczas, kiedy to ma jakieś uzasadnienie twórcze. A w przypadku tego przedstawienia z pewnością tak było.

Samego tekstu "Burzy" nie ma tu za wiele. Został potężnie okrojony. Na początku zostajemy nim tylko wprowadzeni w sytuację, poznajemy postaci. Potem dzieją się już rzeczy, dla tych, którzy "Burzę" znają, zaskakujące. Z pozoru z Szekspirem niemające wiele wspólnego. Jesteśmy prowadzeni przez piekło naszej jawy i snów. Rzeczywistość rozmywa się w jakichś sennych wizjach. Często koszmarach. Zacierają się granice między bohaterami. Widz jest zdezorientowany, nie rozumie za dobrze, co się właściwie na scenie dzieje. Świat przedstawiany na przemian - to przeraża ohydą ludzkiej fizjologii, brutalności i głupoty, to znów urzeka niezwykłym urokiem plastycznym scen. Pojawiają się tu World Trade Center i Chrystus zbawiający świat; wizje katastrofy sejsmicznej i rozpaczliwe poszukiwanie miłości; bohaterowie przeżywający katharsis w kroplach deszczu a za chwilę już tarzają się w błocie, które z tego deszczu i piasku powstaje.

Wreszcie orientujemy się, że wszystko to działo się za sprawą czarów Prospera i było jego odwetem na tych, którzy go kiedyś skrzywdzili, pozbawiając królestwa. W końcu wszyscy sobie wszystko wybaczają i świat wraca do normy.

Kojarząca się często z powtarzalnością i ideą mantry muzyka Piotra Bukowskiego przystaje do zamysłu przedstawienia - oczyszczenia duszy bohatera z poczucia krzywdy. Współczesna, dość uniwersalna oprawa plastyczna Katarzyny Borkowskiej ma na celu podkreślenie ponadczasowości dramatu Szekspira. I słusznie.

Myślę, że tak właśnie powinien wyglądać Szekspir współczesny.

Oprócz interesującego pomysłu na spektakl, plastycznej urody poszczególnych etiud czy obrazów, obłędnej wręcz reżyserii światła, na uwagę zasługuje też wspaniała gra aktorska. Wszyscy kreują bardzo ciekawe postaci.

Najbardziej jednak zachwycają Michał Jarmicki w roli Prospera i Małgorzata Witkowska jako Trynkulo.

Jedyną wadą tego spektaklu jest jego rozwlekłość. Niektóre sceny można by pominąć, inne znacznie skrócić.

Przedstawienie polecam przede wszystkim tym, którzy klasyką w teatrze, nawet tą uwspółcześnianą, są już znudzeni. Z pewnością zmienią zdanie.

Anita Nowak

(Recenzja wyemitowana na antenie Polskiego Radia PiK 5 lutego 2012 w "Śniadaniu z Muzami")

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji