Artykuły

Urągowisko estetyczne

Deski Sceny pod Pegazem udostępniono estetycznej chałturze, jakiej w Poznaniu jeszcze nie widziano i nie słyszano. Żenujący poziom muzycznego opracowania, które pokazał pan Tabęcki, miernota libretta, zupełnie niedostosowanego do potrzeb muzycznego wyrazu, pożałowania godne widowisko, budzi we mnie najwyższy opór i obraża elementarne gusty muzyczne i teatralne poznańskiego widza - o "Dniu świra" pisze Maciej Jabłoński, muzykolog, były dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Reformowanie teatru operowego zapowiadali oszuści i geniusze prawie tak samo często, jak przepowiadano śmierć tego gatunku sztuki. Współczesna mnogość operowych konwencji i narracji ideowych - estetycznych i politycznych - w które wpisuj e się, chcąc nie chcąc, operowy kompozytor, jest nachalnie eksponowana, najczęściej pod nagłówkiem nowoczesnych rozwiązań. Ma to przypominać odbiorcy, że opera jest także jego światem, że przestaje dziwić, a nawet czasem i zaskakiwać.

Poznański Teatr Wielki tym nagłówkiem opatrzył tegoroczny projekt "Rok mężczyzn" (analogicznie do ubiegłorocznego "Roku kobiet"), racząc nas na początek zamówionym u mało znanego kompozytora H.F. Tabęckiego utworem opartym na kultowym filmie "Dzień świra" z pamiętną rolą Marka Kondrata. Miałem wątpliwą przyjemność wsłuchiwania się i oglądania poznańskiej premiery "Świra" (29 stycznia). Poznańska Opera, która przeżywała swoje stulecie w ub. roku (proszę mnie nie pytać, na jakim poziomie artystycznego wyrafinowania), przyzwyczaiła nas kiedyś do poziomu, poniżej którego nie schodziła. Polityka repertuarowa Teatru, prowadzona przez dziesięciolecia, owocowała taką rangą poznańskiej Sceny, której po wielokroć zazdrościły nam inne polskie opery.

Tym razem stała się rzecz, do której nie wolno było dopuścić.

Deski Sceny pod Pegazem udostępniono estetycznej chałturze, jakiej w Poznaniu jeszcze nie widziano i nie słyszano. Żenujący poziom muzycznego opracowania, które pokazał pan Tabęcki, miernota libretta, zupełnie niedostosowanego do potrzeb muzycznego wyrazu, pożałowania godne widowisko, tłusto okraszone wulgarnością, całkiem pustą w swej symbolicznej i emocjonalnej wymowie, budzi we mnie najwyższy opór i obraża elementarne gusty muzyczne i teatralne poznańskiego widza.

Jeśli dyrekcja Opery chce zamawiać nowe utwory wśród młodych artystów, niech nauczy się rynku, niech dowie się, kto w Polsce ma cokolwiek w tej materii do powiedzenia. Wyrzucanie publicznych pieniędzy w błoto, do czego przyzwyczaił nas już Sławomir Pietras, powinno się wreszcie skończyć.

Poznański spektakl jest uzurpacją estetyczną, obraża projekt Marka Koterskiego, umuzyczniony tu w sposób nachalnie banalny, dający poczucie pustki i głębokiego rozczarowania. Mam wrażenie, że sam układ programu "Roku mężczyzn" z błahym "Hamletem" Ambrożego Thomasa na czele zmusi nas - oby jak najszybciej - do istotnej weryfikacji linii programowej poznańskiej Opery.

Maciej Jabłoński - muzykolog, były dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego w Poznaniu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji