Artykuły

Trudne drogi prawdy

Autor "Smoka", Jewgienij Szwarc (1896-1953), rozpoczął swą twórczość pisarską od sztuk dla dzieci. Później zaczął pisać dla dorosłych, pozostając jednak wierny konwencji baśniowej. Tak powstały utrzymane na motywach andersenowskich dwie bajki dla dorosłych "Nagi król" i "Cień" (tę ostatnią w transkrypcji Wojciecha Młynarskiego i reżyserii Kazimierza Dejmka pamiętamy jeszcze dobrze ze sceny Teatru Nowego) oraz zaprezentowany nam obecnie przez telewizję "Smok".

"Smok" napisany został przez Szwarca w 1942 roku, ale na swoją światową prapremierę czekał blisko dwadzieścia lat. Przyjemnie skonstatować, że odbyła się ona w Polsce, w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie w 1961 roku, w reżyserii Jerzego Krassowskiego i scenografii Mariana Garlickiego.

Już to nowohuckie przedstawienie odarło "Smoka" z tradycyjnie baśniowej scenerii, nie podkreśliło jednak aktualności treści jakie w sztuce wypowiada Szwarc. Wprowadzone do spektaklu mundury, będące czytelną aluzją do hitlerowskich, odsyłały całą historię w przeszłość, nie tak dawną wprawdzie, ale w przeszłość. Ten unik pozwalał udawać, że "Smok" nie ma odniesień do współczesności.

Potrzeba było chyba sierpniowo-wrześniowych wydarzeń i atmosfery odnowy w naszym kraju, by mogła powstać inscenizacja "Smoka" stwierdzająca bez osłonek i bez obłudy: TO SZTUKA O NAS! Nie jest baśnią, nie dotyczy zjawisk historycznie zamkniętych, ale takich, które zagrażają ludziom po dzień dzisiejszy, zawsze i wszędzie tam, gdzie usiłuje się uciszyć prawdę.

Zdawałoby się, że prawda powinna stanowić regułę w stosunkach między ludźmi. Iluż nieporozumień, błędów, nawet nieszczęść uniknęlibyśmy, gdyby słowa, jakie wypowiadamy zgodne były z rzeczywistością! A tymczasem tyle wysiłku wkładamy w to, by zdezorientować, wprowadzić w błąd, czy oszukać naszych bliźnich. Ci z kolei odpłacają nam się tą samą monetą. Dochodzi do tego, że w najbłahszych nawet sprawach, przy wymianie najdrobniejszych informacji, jesteśmy pełni napięcia, by nas ktoś, jak to się dziś obrazowo mówi, nie wpędził w maliny.

Ten groźny obraz w stosunkach indywidualnych nabiera szczególnej ostrości przeniesiony na stosunki społeczne, kiedy władza państwowa, której obowiązkiem jest informowanie obywateli o rzeczywistej sytuacji, świadomie przemilcza wiele spraw, lub wręcz przekazuje przy pomocy dostępnych sobie środków przekazu wiadomości bałamutne, upiększone, lub całkiem nieprawdziwe.

Atmosfera kłamstwa i nieszczerości jest oczywiście szkodliwa. Gorzej jeszcze, gdy społeczeństwo akceptuje fakt, że jest okłamywane. Taki właśnie układ społeczny, w którym wypowiedzi władzy oparte są na kłamstwie, na co ogół obywateli godzi się, kierując się częściowo strachem, a częściowo oportunizmem, przedstawia nam Szwarc w "Smoku".

Aby pokonać okrutnego smoka, a potem bardziej jeszcze perfidnego jego następcę, potrzeba przybysza z zewnątrz. Jest nim u Szwarca Lancelot, potomek legendarnego rycerza Okręgłego Stołu, a w równym stopniu św. Jerzego. To on utnie najpierw trzy łby krwiożerczej bestii, a po latach powróci, by stwierdzić, że mieszkańcy ocalonego grodu nie wykorzystali szansy i w miejsce dawnego stworzyli nowy system oparty na kłamstwie i okrucieństwie. Tym razem Lancelot nie odejdzie, pozostanie na miejscu, by nie pozwolić odrodzić się złu.

Postać Lancelota ma charakter metaforyczny. Społeczność ludzka, pragnąca uzdrowić warunki życia, nie może liczyć na pomoc z zewnątrz, na pojawienie się błędnych rycerzy. Siłę do pokonania smoka znaleźć musi sama w sobie i doprowadzić walkę do zwycięskiego końca.

Nie trzeba szczególnej bystrości, by spostrzec, że "Smok" wystawiony w naszym kraju właśnie teraz, gdy wstąpiliśmy na drogę odnowy i walki o odrodzenie moralne naszego narodu, nabiera szczególnie aktualnych treści. Wiemy dobrze z doświadczeń ubiegłych dziesięcioleci, ile strat ponieśliśmy w wyniku godzenia się z jaskrawym rozziewem między słowami i faktami społecznymi. Wiemy, ile przedwczesnych nadziei prowadziło do pogłębiania się kryzysu na linii władza państwowa - obywatel.

Tak, droga, jaką toruje sobie prawda w naszym życiu, jest kręta i wyboista! Pocieszającym jednak faktem może być nasza rosnąca świadomość i coraz powszechniejszy akces do ruchu społecznego, który przyszłość kraju budować pragnie w atmosferze prawdy.

Reżyser widowiska telewizyjnego, Maciej Wojtyszko, absolwent łódzkiej Szkoły Filmowej, zrobił wszystko, by metaforę "Smoka" odczytać można było jak najdosłowniej, by przystosować spektakl do temperatury ideowej, jaka zapanowała w naszym kraju. Elementy baśni zostały niemal całkowicie wyeliminowane. I chyba słusznie!

To tyle. Może jeszcze tylko słowa uznania dla Władysława Kowalskiego za rolę Burmistrza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji