Artykuły

"Sonata" w próżni zawieszona

Przedstawienie "Sonaty Belzebuba" w Teatrze im. Horzycy w Toruniu rozwija się w zgodzie z inscenizacyjnymi wskazówkami autora. Czy w zgodzie absolutnej? Oczywiście, zarówno scenograf Ryszard Strzembała, jak i reżyser Hieronim Konieczka w wizualny kształt przedstawienia, w sferę konkretnych rozwiązań sytuacyjnych wnoszą także i swoje własne propozycje. Nie są to jednak propozycje, które naruszałyby czy zmieniały klimat scenerii zaprojektowanej przez Witkacego w didaskaliach. Przeciwnie - didaskalia te w toruńskiej "Sonacie Belzebuba" realizuje się z dużą skwapliwością.

W saloniku Babci Julii z rozwieszonymi na ścianach obrazami a la Witkacy są "drzwi szerokie, oszklone", poprzez które widać "skalisty szczyt z żyłami śniegu". Opuszczona sztolnia w kopalni Czikla urządzona jest w stylu modernistycznego kabaretu i ma "charakter demonicznej tandety instytucji zabawowych". W akcie III, tak właśnie jak chce autor, salon Baronowej Sakalyi graniczy poprzez zasłonę z pokazanym uprzednio kabaretowym piekłem. Oglądane w spektaklu rekwizyty, sprzęty, kostiumy również na ogół pozostają w zgodzie z propozycjami Witkacego. Całość scenerii akcję sztuki lokuje niewątpliwie w świecie dziwności, absurdu, katastrofizmu, perwersyjnych sprzeczności, a jednocześnie w świecie historycznie sprawdzalnym.

W ostatnich latach realizacje teatralne sztuk Witkiewicza według dewizy zgodności z ich autorem oznaczały przede wszystkim nie tyle spełnianie się teoretycznych postulatów Czystej Formy, co uzmysławianie dzisiejszej publiczności miejsca owej Formy w obrębie określonych konfliktów społecznych i politycznych XX wieku. Spektakl toruński rozwija się w zgoła innym kierunku.

"Sonata Belzebuba" jest sztuką pokazującą przebieg procesu twórczego, ekspresjonistyczno-kabaretowy entourage pełni w niej funkcję laboratorium owego procesu. Ale Witkacy nie miał zamiaru ograniczać się do zabaw w kabarecik; tymczasem ta właśnie perspektywa w toruńskim przedstawieniu dominuje. Mówiąc konkretnie, wskutek przeakcentowania owej sztafażowej przecież "laboratoryjności", zawężeniu i redukcji uległ w tej inscenizacji układ relacji ważniejszych: relacji między Baleastadarem, a Istvanem i pozostałymi postaciami sztuki.

U Witkiewicza Baleastadar mówi o tworzeniu poprzez zniszczenie, o estetyce wyrażającej metafizykę zła. Sztuka Czystej Formy żywi się, według Baleastadara, również tym, co właśnie uniemożliwia samorealizację osobowości artysty w społeczeństwie XX wieku - procesami rozkładu. Z jego wypowiedzi wynika, że sztuka czerpiąca z podświadomości jest jednocześnie sublimacją i przetwarzaniem społecznej destrukcji. Ten wątek problemowy utworu Witkacego w toruńskim przedstawieniu "Sonaty" gubi się jednak i zaciera.

Zyskiem Baleastadara jest przecież coś więcej niż możliwość odbycia artystycznego tournee po świecie ze skomponowanym przez Istvana dziełem muzycznym. Tymczasem z przedstawienia wynika, iż jest to dlań zysk jedyny. III akt sztuki zawiera w sobie możliwość ukazania Baleastadara, który tak dobrze wszedł w rolę prestidigitatora-rozkazodawcy, że rola ta przeradza się w realną, tyranizującą otoczenie siłę. Realną tak jak totalitarne systemy zrodzone w naszym wieku. W siłę przywodzącą na myśl kult wodzostwa, z którym wiązało się - by wspomnieć tylko Hitlera - również pewne prestidigitatorstwo. W "Sonacie Belzebuba" rozwój stosunków między Istvanem a Baleastadarem, przebiegający według swoistej dialektyki, wskazuje, że w określonych okolicznościach sztuka rodząca się z podświadomościowych "praiłów" i "pragłębi" poprzez prestidigitatorską reinkarnację może stawać się po prostu podporą totalizmu.

Hieronim Konieczka III akt "Sonaty" inscenizuje inaczej. Triumfuje kabaret. Wszystkie obecne na scenie postaci poddają się rytmowi orgiastycznego tańca, a Władysław Jeżewski jako Baleastadar zachowuje tylko pozę aranżera perwersyjno-dekadenkiej fantastyki.

"Sonata Belzebuba" w Teatrze im. Horzycy jest niewątpliwie inscenizacją znakomicie zrytmizowaną i sprawną w zakresie komponowania scenicznych działań postaci. Nie brak w niej również dobrze czasami z brawurą granych ról (Babcia Julia Wandy Rucińskiej, Krystyna Ceres Barbary Baryżewskiej, Hieronim Sakalyi Karola Dilleniusa). Ale niestety. Sama forma, chociażby najczystsza, to jeszcze nie Witkiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji