Artykuły

Echo STS

Wystawiony w Teatrze Ram­pa spektakl "SWEET FIFTIES" czyli "Słodkie lata pięćdziesią­te", z muzyką Juliusza Loran­ca (także aranżacja i przygoto­wanie wokalne), librettem An­drzeja Strzeleckiego (także reży­seria i inscenizacja), w choreo­grafii Janusza Józefowicza, z kostiumami Xymeny Zaniew­skiej i w dekoracjach syna ar­tystki, Iwo Zaniewskiego - to widowisko pełne humoru, acz­kolwiek tematyka obejmująca tytułowe lata pięćdziesiąte wca­le nie skłania do śmiechu. W zakresie formy jest to spek­takl z pogranicza teatru, musi­calu, kabaretu. Natomiast w warstwie treściowej - to na wesoło przeprowadzany rodzaj rozrachunku z okresem stalinowskim.

W ascetycznym, pełnym szarości (dosłownej i metaforycz­nej) wystroju sceny (cztery pa­łacowe kolumny jako resztka fasady oraz bloki, duże pro­stokątne klocki są jedyną de­koracją) kilkunastoosobowa gru­pa młodych ludzi śpiewa, tań­czy, przedstawia obrazki - im­presje na temat tamtych lat. A więc jest tu mowa o coca-coli, przed którą trzeba chro­nić kraj, o podziale Niemiec (na jednej połaci sami źli, na drugiej sami dobrzy Niemcy), o znikaniu ludzi bez śladu, o nagrodach za donosicielstwo (np. przekazując odpowiednio złe wiadomości o Ameryce mo­żna w zamian otrzymać nawet gumę do żucia), o szkaradnym złym świecie imperialistycznym (świetna pieśń "Ameryka"), o ze­braniach partyjnych, o przesłu­chiwaniu "wrogów narodu". A chórek śpiewający kołysankę zapewnia o tym, iż spać mo­żemy spokojnie, bo partia czu­wa nad każdym z nas. Oczy­wiście, nie mogło w tym przed­stawieniu zabraknąć utrzyma­nego w nostalgicznym nastroju songu poświęconego śmierci Stalina.

Dalej to już trochę inna rze­czywistość: rok 1956. Najpierw czerwiec (wielofunkcyjność pro­stokątnych bloków bardzo się przydaje, tu pełnią one rolę trumien), a potem październik z ogromną ilością balonów wrzuconych na scenę przez du­żą dziurę w murze. Umieszczo­ne zaś wśród balonów portrety bohaterów naszego przedstawienia tworzą żałosny widok ludzi ogłupionych ideologiczną propagandą. Wreszcie na finał pieśń o tym, jak przeżyć życie by nie było wstyd.

Jest to udany spektakl z kil­ku ciekawymi, choć skromnymi przecież, pomysłami insceniza­cyjnymi. Druga część znacznie lepsza, bardziej spójna myślo­wo i artystycznie. Znakomita choreografia, nie tautologiczna, lecz partnerska wobec tekstu i muzyki, to duży plus tego wi­dowiska. Inną, ważną zaletą jest - tak rzadka dziś na naszych scenach - zespołowość gry, która przy okazji tuszuje tutaj pewne ułomności warsztatowe niektórych wykonawców, jak np. brak prawidłowej dykcji w kilku przypadkach oraz silne seplenienie bodaj, trzech akto­rów. Bilety bardzo drogie, programy takoż, widownia pełna. Prawie w całości młodzieżowa. I na taką, zdaje się stawiać szef "Rampy" Andrzej Strze­lecki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji