Artykuły

Warszawa. Rząd nie odstąpi od podpisania umowy ACTA

Protesty internautów i ataki hakerów bez efektu. Polska podpisze kontrowersyjną umowę

ACTA to międzynarodowa umowa handlowa zobowiązująca sygnatariuszy do walki z naruszaniem praw autorskich i handlem podróbkami. Tysiące internautów protestują od kilku dni, bo ich zdaniem ACTA ograniczy też wolność słowa w sieci. Od soboty hakerzy atakują strony polskich urzędów.

- Ta umowa nic nie zmieni w polskim prawie - mówił wczoraj minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. - Podpiszemy ją w czwartek? - dociskali dziennikarze. - Polska ma taką gotowość - odpowiadał. Co w praktyce oznacza, że jeśli nie wydarzy się nic skrajnego (np. inne państwa europejskie nie zdecydują nagle, że ACTA nie chcą), ambasador Polski w Tokio podpisze ją 26 stycznia.

Boni zapowiedział jednocześnie, że od przyszłego tygodnia zacznie się faza "konsultacji i wyjaśnień artykuł po artykule". I przypominał, że ACTA wejdzie w życie dopiero po ratyfikacji zarówno przez Parlament Europejski, jak i polski parlament. A to może zająć około roku.

Organizacje pozarządowe walczące o prawa internautów twierdzą, że umowa pisana jest pod dyktando branży rozrywkowej i medialnej, która chce skuteczniej ścigać piratów w sieci.

- Rozczarowanie. Rząd nie chce rozmawiać, chce nas przekonać punkt po punkcie do tego paktu - mówi "Gazecie" Katarzyna Szymielewicz, szefowa organizacji Panoptykon broniącej praw do prywatności w sieci. - I to w momencie, gdy na temat ACTA zaczyna się poważna debata, nie tyle dotycząca poszczególnych przepisów, ile kierunku zmian w prawie autorskim. Sygnał dostaliśmy czytelny: polski rząd idzie w kierunku zaostrzania tych praw, a nie ich rewizji - dodała.

Dokument podpisało już 8 z 11 negocjujących stron: USA, Australia, Kanada, Korea, Japonia, Nowa Zelandia, Maroko i Singapur. A także Rada Europejska. Austria, Niemcy, Holandia i Słowenia nie podpiszą umowy w czwartek, jednak tylko z powodów proceduralnych.

Do protestu włączyli się też internetowi zadymiarze. W niedzielę ktoś włamał się do prywatnego laptopa Igora Ostrowskiego, wiceministra administracji i cyfryzacji, kopiując dokumenty służbowe i prywatną korespondencję. "Walka o wolność i prywatność poprzez jej łamanie - tędy droga?" - pytał na Twitterze Ostrowski. Policja wyjaśnia tę sprawę. W poniedziałek na stronę premiera włamała się grupa określająca się jako Polish Underground. Zamieściła tam film z "panią Basią" ucharakteryzowaną na generała Jaruzelskiego. Według jej komunikatu login administratora brzmiał "admin". Hasło: "admin1".

Dziś w Warszawie obywatele mają protestować przeciwko ACTA przed siedzibą przedstawicielstwa Parlamentu Europejskiego. W innych miastach też zapowiedziano protesty. Popularne strony internetowe, jak Wykop.pl, Demotywatory.pl czy Kwejk.pl, zapowiedziały, że wzorem amerykańskich serwisów dziś wieczorem na godzinę znikną z sieci, zaś na całą dobę przysłonią strony czarnym banerem.

Wczoraj uaktywnił się w debacie przemysł żyjący z praw autorskich. Piotr Kabaj, wiceszef Związku Producentów Audio Video i zarazem szef polskiego oddziału wytwórni EMI, tłumaczył, dlaczego ta umowa jest dla nich ważna. - Obecnie, jeżeli wiemy, że ktoś w Polsce korzysta z serwera w Hongkongu, na którym znajdują się nieuprawnione treści naruszające nasze prawa autorskie, nie mamy możliwości, żeby przeciwdziałać temu procederowi. Dzięki ACTA takie działania mogą być możliwe - mówił.

Uaktywnili się też politycy. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak wezwał premiera, by Polska nie ratyfikowała porozumienia ACTA i by rozpoczęły się konsultacje społeczne. Gdy w sierpniu 2011 r. umowie przyglądała się sejmowa komisja ds. Unii Europejskiej, posłowie PiS porozumienie popierali.

O braku debaty i wystarczająco szerokich konsultacji mówił też wczoraj Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych (GIODO). W liście podpisanie i ratyfikację ACTA uznał za "niebezpieczne dla praw i wolności określonych w konstytucji". Jego zdaniem w demokratycznym państwie można je ograniczać, tylko jeśli to konieczne dla bezpieczeństwa lub porządku publicznego. Traktat jest o tyle niepotrzebny, że podstawą do ścigania poważnych naruszeń praw autorskich są już obowiązujące przepisy o wymianie informacji między organami ścigania krajów UE. - Ratyfikacja porozumienia spowoduje, że jego przepisy będą ważniejsze od norm ustawowych - przewiduje GIODO.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji