Artykuły

Niezła inscenizacja "Boga mordu" w Gdyni

"Bóg mordu" w reż. Tomasza Mana w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Przepis na niezłą inscenizację jest prosty: potrzeba czwórki sprawnych aktorów oraz reżysera, którego głównym zadaniem będzie nie przeszkadzanie tekstowi. Taka właśnie jest adaptacja sztuki Yasminy Rezy w Teatrze Miejskim im. Gombrowicza w Gdyni.

W jednym z paryskich mieszkań spotykają się dwa małżeństwa. Muszą omówić dość niemiłą sytuację - syn jednego z małżonków pobił syna drugiej pary, wybijając mu dwa zęby. Czwórka dorosłych to porządni obywatele: dwójka prawników, humanistka i przedsiębiorca. Rozmowa zatem przebiega w nieco napiętej, ale szalenie kulturalnej atmosferze. jednak do czasu... Jedno przypadkiem rzucone słowo pociąga za sobą lawinę spięć, dobre maniery zmieniają się w nieskrywaną agresję. Reza pokazuje - w jednoznacznie komediowym tonie - jak łatwo w trudnych sytuacjach znikają normy społeczne i wymogi kulturowe, towarzyszące naszemu życiu. I jak silnie może nami wtedy zawładnąć tytułowy bóg mordu.

Tekst Yasminy Rezy to sztuka-samograj. Może nie poraża ona swoją głębią, ale jest inteligentna, momentami błyskotliwa, szalenie sprawnie napisana. Francuska dramatopisarka dosłownie paroma prostymi dialogami potrafi naszkicować wyraziste i barwne charaktery bohaterów. A co najważniejsze: różnorodne i wiarygodne.

Reżyser Tomasz Man ciosa za to bohaterów swojego spektaklu dość grubą kreską. Chwilami wręcz zbyt grubą, bliską farsie, przez co umyka kilka subtelności sztuki. Choćby sceny końcowych kłótni pomiędzy małżonkami - z bohaterów wylewa się przecież nagle, pod wpływem wzburzenia, zbierany latami żal do partnera. Sceny te nie są bynajmniej śmieszne, jeśli już - to tragikomiczne. A w gdyńskim przedstawieniu zaledwie je zarysowano, goniąc w dużym tempie w kierunku finału.

Pod względem formalnym gdyńska inscenizacja "Boga mordu" jest więcej niż skromna. Cała scenografia (autorstwa Anetty Piekarskiej-Man) ogranicza się do czterech żółtych puf i stolika, aktorzy ogrywają też parę drobnych rekwizytów. Na więcej zresztą nie pozwala niewielka przestrzeń małej sceny Teatru Miejskiego (czytaj: teatralnego bufetu, przemianowanego jakiś czas temu na klub Tea-tralna). Przez to ruch sceniczny praktycznie nie istnieje: ogranicza się do paru zejść pomiędzy widzów (w sztuce - w kierunku drzwi wyjściowych z mieszkania), przez resztę czasu służy przede wszystkim nie zasłanianiu aktora wygłaszającego akurat swoją kwestię.

Całość jest grana w dużym tempie i na stosunkowo równym poziomie przez czwórkę aktorów: Elżbietę Mrozińską, Bogdana Smagackiego, Monikę Babicką oraz Szymona Sędrowskiego. Nie ma tu żadnej roli wybitnej ani oczywistej obsadowej pomyłki. Najciekawiej prezentuje się Mrozińska w roli humanistki o szalenie krytycznym oglądzie świata, nie dostrzegającej przy tym własnych wad. Najmniej przekonywująco wypada Sędrowski, choć wciela się on w najmniej ciekawą i wieloznaczną postać zadowolonego z siebie prawnika farmaceutycznej korporacji.

Przepis na niezłą inscenizację "Boga mordu" jest prosty: potrzeba czwórki sprawnych aktorów oraz reżysera, którego głównym zadaniem będzie nie przeszkadzanie tekstowi. Taka właśnie jest adaptacja sztuki Rezy w Teatrze Miejskim. To siedemdziesiąt minut niezłej zabawy bez wielkiej ambicji. Jeśli komuś to wystarczy - gdyński spektakl w pełni go usatysfakcjonuje. Gdy jednak spodziewa się czegokolwiek więcej - i nie myślę tu o szczególnie wygórowanych oczekiwaniach - z teatru wyjdzie z poczuciem niedosytu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji