Artykuły

"Płochy kozioł na polanie bezczelnego oczekiwania"

Bohumil Hrabal - spóźniony debiutant, który stał się klasykiem, doktor praw określany jako następca Haszka i jeden z najwybitniejszych czeskich pisarzy doczekał się w Polsce realizacji teatralnej. Na scenę Teatru Kameralnego czeski reżyser Ivo Krobot przeniósł swoją inscenizację z Teatru na Vinohradach. Pierwsza premiera w nowym sezonie sceny przy ulicy Świdnickiej nosi tytuł "Bar Świat". Niewątpliwie teatrowi należą się punkty za współpracę z zagranicą. Efekt jej jest jednak kontrowersyjny. Aby uniknąć powierzchownej oceny obejrzałem spektakl trzykrotnie. Byłem ciekaw co też wyjdzie z tej mieszanki - czeski autor, reżyser, kompozytor a polscy aktorzy i publiczność. Za pierwszym razem jako miłośnik prozy Hrabala wsłuchiwałem się w tekst. Pisarz sam mówi o sobie - "...zmieniam łzawą dolinę w śmiech, zaklinam rzeczywistość". Z niełatwego zadania translatora Irena Bołtuć wywiązała się dobrze, trafnie oddając specyfikę tej prozy, mającej wszelkie walory dokumentu społeczno-obyczajowego. Po raz drugi obejrzałem spektakl zwracając uwagę na jego walory inscenizacyjne. Po raz trzeci zaś - skonfrontowałem swoje poprzednie doznania. Złośliwcy określili to jako masochizm.

"Bar Świat" jest podwójną opowieścią. W jednym planie scenicznym rozgrywa się historia trzech przyjaciół. Widzowie są świadkami ich sporów, dyskusji i wspomnień. Przytłumione światło, postacie przy rampie zwracające się nieraz bezpośrednio do widza, budują nastrój intymności. Istnieje też drugi plan - realistyczne wnętrze baru, z bufetem, stołami i wentylatorem jasno oświetlone i pełne różnych postaci - "lustro z twarzą szarego człowieka". Jest to jednak zawsze tło albo dopełnienie tego, co rozgrywa się między głównymi bohaterami.

Vladimir, Egon i Ja funkcjonują w dwóch wymiarach: rzeczywistym - pełnym ludzi i sennie intymnym. Plany działań nieustannie mieszają się ze sobą, współgrają, nakładają szukając zgody i wspólnego rytmu. Ta realizacja nie narzuca jednak postawy pokornej adoracji. Być może winny jest kontekst społeczno-polityczny tej twórczości, może specyfika czeskiego humoru, a może różnice tkwiące w mentalności. Podoba mi się u Hrabala jego rozdarcie między szyderstwem a tragicznością, czego jednak brakuje w tym spektaklu. Zbyt mało w nim życia, a zbyt wiele słów. Przegadanie scen powodowało, iż na dobrą sprawę miejscami można było zamknąć oczy i słuchać dialogów trójki bohaterów. Zgrany co prawda tercet (Matysik, Petrykat, Schejbal) nie zawsze jednak przekonywał. Istniały momenty, dla których warto było otworzyć oczy np. scena z Szulcową (Iga Mayr jak zwykle wyrazista i przekonywająca). Zwraca też uwagę niewielką rolą Węglarza inteligentnie obsadzony Andrzej Wojaczek, podobał się Albert Narkiewicz jako Furman. Właśnie drugoplanowe postacie śmieszne i tragiczne wypadły w spektaklu lepiej. "Bar Świat" jest rzeczywiście mieszanką charakterów, alegorią globu, pełnego poskręcanych jednostkowych losów. Statyczna konstrukcja na zasadzie przeplatanki monolog-skecz nie przekonuje mnie jednak. Dlatego w najbliższym czasie ograniczę się do lektury Hrabala, polecając gorąco jego powieści.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji