Standełł - wspomnienie przyjaciela
Wczoraj (3 czerwca) na cmentarzu Junikowskim pochowany został WOJCIECH STANDEŁŁO. Aktor Teatru Nowego w Poznaniu zmarł 27 maja. Miał 73 lata. Wspomina go przyjaciel Andrzej Kaźmierski.
Wojtek zwierzył mi się kiedyś, że tak naprawdę to chciał być w życiu lekarzem. I chyba w związku z tym sam się zawsze leczył. Został aktorem. No i bardzo niesfornie odegrał swą ostatnią rolę: odmówił posłuszeństwa pod respiratorem. Odmówił, choć tak prosiliśmy go, by się obudził...
Był cudownym psychoterapeutą - przynajmniej ja tak go odbierałem. Ale chyba nie tylko ja. Prawdę mówiąc, nie znam ludzi, którzy by Wojtka nie lubili. Gdy to ja leżałem w szpitalu przez długie miesiące po wyjściu ze śmierci klinicznej, to Wojtek niesamowicie dodawał mi otuchy. Nie oszukiwał, że to nic takiego, ale też nie dramatyzował. - Spokojnie, pójdziemy sobie teraz na spacerek - mówił tym swoim Wojtkowym, z pozoru kpiarskim, w gruncie rzeczy kojącym głosem. Bo on właśnie taki był. Z pozoru szorstki i twardy. O gołębim sercu. Niewyobrażalnie dobry.
Jestem kynologiem - dzięki temu się z Wojtkiem znaliśmy. Standełł śmiał się z kynologów. Ale psy kochał bez pamięci. Swoją ukochaną suczkę, która sypiała u niego w łóżku, opłakiwał przez wiele, wiele tygodni. Ale nie tylko psy kochał. Pewnej zimy, przed Wigilią, u Standełłów, wśród karpi przyniesionych ze sklepu trafił się jeden, który wyglądał na dzikiego. Wojtek nie dał go zabić. No i chował tego karpia w wannie, do wiosny, kaszą i makaronem karmił, gadał do niego! Bo to był straszny gawędziarz! Po pracy wracał szybko zobaczyć, jak się czuje karp. A gdy zrobiło się ciepło, Standełł pojechał "maluchem", z karpiem w wiadrze, nad jezioro. I tam go wypuścił.
Nie potrafię oceniać go jako aktora. Niech to robią inni. Dla mnie był przede wszystkim przyjacielem. Ale do dziś mam w głowie wierszyk, który ktoś wyrecytował Wojtkowi podczas benefisu na 40-lecie pracy: "Czym dla Grunwaldu był Jagiełło, tym dla Nowego jest Standełło". A Wojtek? Siedział sobie na oświetlonym tronie i po swojemu, trochę z politowaniem, uśmiechał się. Ale kiedy z teatralnych głośników popłynęły w pewnym momencie słowa "Dziadku, dziadku!" w wykonaniu jego małej wnuczki, Mariki, a po chwili na scenę wbiegła ona sama, widziałem, że nie wytrzymał. Płakał. Tak jak my dzisiaj.
Na zdjęciu: Wojciech Standełło.
* * *
Msze święte za ludzi kultury:
za Romanę Brzezińską, dziennikarkę i Wojciecha Standełłę, aktora
Kaplica Środowisk Twórczych na Ostrowie Tumskim (dawna kaplica seminarium) - niedziela, godz. 15.30.
za Jarka Maszewskiego, architekta i scenograf
Kościół Karmelitów Bosych na Wzgórzu św. Wojciecha - niedziela, godz. 19.