Artykuły

Inwestujmy w ludzi

Boom budowlany opisany w artykule Romana Pawłowskiego "Rosną mury kultury" ("Gazeta" z 1 czerwca) w dużej części dotyczy inwestycji w sferze muzyki poważnej. Środki z Unii i nadwyżki budżetowe przekazywane na rozwój lokalnych przedsięwzięć uruchomiły prawdziwą lawinę. Trzymam kciuki za to, by wraz z boomem budowlanym zainwestowano w niemały, zapewniam, potencjał ludzki. W przeciwnym razie pozostaną tylko szklane domy - pisze Jacek Hawryluk.

Mamy już nowe sale Filharmonii Zielonogórskiej, Łódzkiej, Bałtyckiej, imponująco wygląda projekt Opery Podlaskiej w Białymstoku, ruszyła budowa Opery Krakowskiej [na zdjęciu jej projekt] o którą przed laty bezskutecznie zabiegała Ewa Michnik (która teraz, kierując Operą Dolnośląską we Wrocławiu, kończy remont starego budynku). Powstają lokalne sale koncertowe, modernizują się akademie muzyczne.

Jednak by ultranowoczesne opery nie świeciły pustkami, trzeba namówić miejscowych decydentów, by równolegle wprowadzili w życie reformę edukacji muzycznej w szkołach. Wyświetlany na tegorocznym festiwalu Planete Doc Review film "Rytm to jest to!" dokumentuje pracę choreografa Roystona Maldooma i Simona Rattle'a, szefa Berlińskich Filharmoników, z dzieciakami z blokowisk przy wspólnym wykonaniu "Święta wiosny". To doskonały przykład symbiozy elitarnej instytucji z otaczającym ją środowiskiem. Jedna z najlepszych, i do niedawna najbardziej konserwatywnych orkiestr otworzyła się przed wieloetniczną młodzieżą, która nigdy wcześniej nie była w filharmonii, nigdy nie słyszała o Strawińskim i jego balecie.

Swoją drogą ciekawe, jak lokalni włodarze ogarną swoje "świątynie sztuki", podczas gdy Ministerstwo Kultury od lat nie może poradzić sobie z reformą swej tonącej w długach flagowej jednostki - Teatru Wielkiego - Opery Narodowej? Przykład wszak idzie z góry.

Opera musi być droga, ale czy we wszystkich operach musi istnieć system etatowy? Dlaczego nie zaryzykować sprawdzonego modelu impresaryjnego, w którym wykonawców zatrudnia się do konkretnych produkcji? I zamiast piętnastu przeciętnych spektakli rocznie wystawiać pięć, ale na europejskim poziomie?

W repertuarze naszych teatrów operowych (z pierwszej połowy czerwca) poza kilkoma wyjątkami króluje sztampa: Verdi, Puccini, operetki Lehára i Kálmana, gdzieniegdzie jeszcze można obejrzeć Moniuszkę. W czerwcu Opera Narodowa nie wystawi żadnej opery (poza "Panem Marimbą" pokazanym w Dniu Dziecka), zaprasza za to na występy "Mazowsza"!

Trzymam kciuki za to, by wraz z boomem budowlanym zainwestowano w niemały, zapewniam, potencjał ludzki. W przeciwnym razie pozostaną tylko szklane domy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji