Artykuły

Muzykoterapia (studencka)

Po ciężkim dniu, pełnym zabiegania, irytacji i nerwowości dobrze jest włączyć radio, by poddać się nastrojowym melo­diom i ciepłemu głosowi psychologa. "Muzykoterapia" - taki tytuł nosi audycja - pomaga osiągnąć wewnętrzną równo­wagę, zapomnieć o przykrościach, spo­kojnie zasnąć.

Taki sam tytuł spektaklu w Teatrze Rampa to wyraz ironii jego twórców. Już na początku (żeby nie było żadnych wątpliwości) dowiadujemy się, że wszystkie teksty i nuty wykorzystane w scenariuszu pochodzą z oficjalnych pu­blikacji. Bohaterowie ubrani są jak wszyscy młodzi ludzie, jednak niektóre elementy ich strojów wydają się trochę dziwne: jedni mają na sobie bluzy, inni spodnie od pidżam. Akompaniujący mu­zycy występują w pielęgniarskich fartu­chach. Szpital? Ciepło, ciepło. Dom wa­riatów.

Przewrotność spektaklu wynika ze zderzenia tekstów z aktorską interpreta­cją. Materiał słowny to "literatura" doty­cząca wojska i dla wojska pisana: regu­laminy, instrukcje posługiwania się bro­nią, opisy ćwiczeń itp. "Proza" przeplata­na jest "poezją" piosenek dobrze zna­nych z kołobrzeskich festiwali.

Z takich tekstów powstała spójna wiz­ja świata, w którym życie człowieka od urodzenia do śmierci, jest opisane, skodyfikowane, ujęte w ryzy przepisów, in­strukcji i zaleceń. Ich wykonywanie jest obwarowane systemem kar. Regulaminy dotyczące przede wszystkim relacji czło­wieka z innymi ludźmi. W tej wizji świata nie liczy się indywidualność. Człowiek zredukowany został wyłącznie do roli, jaką pełni w zbiorowości. Niesamowicie to pesymistyczne, bo nawet dziarskie i wesołe piosenki nie tchną radością. One tylko pozornie są wesołe, w gruncie rze­czy nieudolnie maskują ów pesymizm.

Ta wojskowa "literatura" stała się kan­wą indywidualnych i zbiorowych aktor­skich etiud, budzących na widowni szczerą wesołość. W rytm słów instrukcji wykonywania zwrotów aktor zawiązuje się niemalże w węzeł. Regulamin mundu­rowy jest okazją do improwizowanego pokazu mody, któremu towarzyszą dys­kretne dźwięki "Wonderful Life". Instruk­taż samoobrony zamienia się w wyznanie brutalnej kretynki, a zasady obsługi mio­tacza granatów nabierają nieoczekiwanie podtekstów erotycznych.

Taka interpretacja unaocznia absurd szczegółowych unormowań ludzkiego życia. Dzięki temu spektakl staje się gło­sem w obronie indywidualności, prawa do swobodnej kreacji swojej osoby, i swego otoczenia. Pesymizm zawarty w tekstach zostaje zakwestionowany i od­rzucony: "Muzykoterapia" okazuje się nieco anarchiczną manifestacją buntu przeciwko wszystkiemu, co nas krępuje, ogranicza i redukuje.

Scenariusz spektaklu, jak to zwykle bywa w przedstawieniach dyplomowych, został skomponowany tak, żeby każde­mu z młodych aktorów dać możliwość jak najlepszej prezentacji swych zdol­ności i umiejętności warsztatowych. Każ­dy miał więc sposobność coś powie­dzieć, coś zaśpiewać, odegrać krótką pantomimę. Swój pierwszy egzamin przed publicznością zdali świetnie, choć trudno na tej podstawie rokować o ich przyszłych karierach. Zbyt wiele dziś jeszcze nieznanych czynników także po­zaartystycznych, może na nie wpłynąć. Myślę jednak, że za sprawą tych mło­dych ludzi przeżyjemy wiele teatralnych i filmowych wzruszeń.

Nad tym spektaklem unosi się cień "Złego zachowania". Każdy muzyczny dyplom, każda praca Andrzeja Strzele­ckiego nie uniknie porównań. Ja nie chcę porównywać. Chcę tylko zwrócić uwagę na trudną sytuację młodych aktorów, któ­rzy pierwszą konfrontację z publicznoś­cią odbywają pod tak ogromnym ciśnie­niem. I wcale nie dali się zgnieść. Nie powtórzyli tamtego sukcesu. Od­nieśli własny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji