Miłość w świetle "Rampy"
Na widowni w Chatce Żaka - pełno. Dwa razy więcej pań niż panów. Po pierwszych taktach nowej piosenki widownia chichocze, później się śmieje, a dalej już tylko bije brawo. A co tak rozbawiło lublinian w poniedziałkowe (22 marca)popołudnie?
"Autor scenariusza przeprasza Kompozytora i Autorów piosenek za dokonanie manipulacji Ich utworami i ma nadzieję, że cel tego zabiegu okaże się artystyczny, co może złagodzić wymiar ewentualnej kary". Ta manipulacja to spektakl "LOVE" w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego. Strzelecki jest też autorem scenariusza.
Na scenie Chatki Żaka siedmiu panów. Sześciu śpiewa o szeroko pojętym uczuciu zwanym miłością, siódmy im akompaniuje.
Scenografię tworzy mieszczański kredens, sześć bardzo ruchomych krzeseł (światło i krzesła tworzą podstawę zmian dekoracji i planów scenicznych) oraz drobne rekwizyty i bibeloty. Panowie występują w strojach niedbałych (fartuszek kuchenny lub bambosze i rozciągnięty blezer) lub frywolnych (garnitur i biżuteria).
W rozmowie, już po spektaklu, autorzy teatru "Rampa" stwierdzili, że "LOVE" nie jest właściwie spektaklem o miłości, ale o tolerancji.
Nie uściślili, niestety, czy chodziło im o tolerowanie na przykład padających ze sceny fragmentów poradnika dla bukieciarza, hodowcy domowych zwierzątek, czy teatralnie sprzedanych kawałków książki kucharskiej. A może chodziło o tolerancyjne wysłuchanie pianisty, który cienkim głosikiem śpiewał "Nikt nie pamięta mego imienia, za to Brzydulę każdy dobrze zna...".
"Gazeta" podejrzewa, że chodziło o tolerancyjność tych, którzy nie potrafią odgadnąć konwencji i siedzą oburzeni, że ktoś kala świętości parodiując (rewelacyjnie zresztą) Niemena i jego "Dziwny jest ten świat". Ale takich ludzi na szczęście było niewielu.