Artykuły

Śmiech z Rampy

LUDZIE chcą się śmiać! Czy to wpływ wiosny, czy jakiś szcze­gólny objaw? Poniedziałkowe huragany śmiechu w "Chatce Żaka" zupełnie odpolitycznione dowo­dzą, że całkiem nie skostnieliśmy.

Powody do uśmiechu, śmieszków, mo­mentami nawet rechotu (co wybaczmy bodaj z chrześcijańskich pobudek), przy­wiózł do Lublina warszawski teatr "Ra­mpa", serwując nam wieczór ,,Love". Pora na przeglądanie się w sentymen­tach odpowiednia. "Rampa" ćwiczy szczególny kontakt z publiką od sześciu lat, kiedy wystartowała jeszcze z przed­stawieniem dyplomowym studentów. Że z sukcesem - wiadomo z mapy podróży, w której obok np. Białej Podlaskiej znajduje się Baltimore. Andrzej Strzele­cki (reżyser) i Janusz Józefowicz (cho­reograf) wraz z nieopierzoną trupą wstrząsnęli widownią ,,Złym zachowa­niem" i jakby dalej - przepraszam za wyrażenie - gwiżdżą na obyczajność. Co zostało udowodnione poniedziałkową wizytą z ,,Love". Mianowicie sześciu przystojnych chłopa (plus siódmy przy fortepianie), ustrojonych wymownie w papuzie szatki, tudzież jeden chiński szlafrok, jeden plastikowy fartuszek i siedem par puszystych kapci, wykonuje polskie przeboje o miłości. Wykonuje, bo nie tylko śpiewa, ale i recytuje, gimnas­tykuje, gra i tańczy. Momentami. W międzyczasie podaje przepis na babe­czki kruche z mózgiem, na sporządzenie ikebany i na zrobienie łapawicy (rękawi­cy do gorących garów).

Cóż, repertuar nienowy, ale jeśli "Sze­ptem do mnie mów" zwierzają się pano­wie jak na spowiedzi, jeśli Koterbskiej "Brzydula i rudzielec" wypiszczone jest przez męski sopran?... Niby chwyt nie taki mądry, ale "śmichu było". Przy tym jeszcze cały bigos z mieszania stylów, słów, motywów.

- To bardzo proste - komentowała nasza znajoma magnificencja (kto cho­dzi na imprezy w Chatce Żaka, wie, która). - Można pomieszać co kto chce i wyjdą z tego dowcipne sytuacje. Liczą się tylko pomysły. Mimo tych zastrzeżeń magnificencja obśmiała się jak norka. Niniejszym też donoszę, że śmiał się red. Andrzej Molik oraz że uczestniczył w owacjach na stojąco. Czynię to spost­rzeżenie po wybrzydzaniu na spektakl Grabowskiego (Schaeffer, wydanie czwarte), kiedy to był jedynym nie klasz­czącym na stojąco. Co prawda red. Molik, jak cała publiczność, został chytrze wyrwany do powstania przez wykonaw­ców, ale zawsze...próbką dla tych, którzy nie widzieli spektaklu, niech będzie bisowany prze­bój Niemena "Dziwny jest ten świat". Parodiuje go aktor usilnie wpatrując się w kapcie-pieski, śpiewając bardzo udatnie. Od momentu "Lecz ludzi dobrej woli jest więcej" wątek słowny podejmuje inny, recytując ten fragment w stylu masowych manifestacji. Ta kończy się podniesieniem łańcucha rąk, obejmują­cego także P.T. Publiczność. (Co chyba znamy?...).

Parodia, przekora, szukanie dowcipu. To wszystko było w "Love". Lepsze-gorsze?... Ponoć np. "Kabaretro" i "Czerwony stolik" były lepsze. Ale kogo oceniać, jeśli się podoba? "Rampa" przygotowuje spektakl o Szopenie, który gdyby był w Ameryce, to zetknąłby się z jazzem, bluesem, z muzyką gospel... Ja tam chcę to przedstawienie zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji