Powrót Odysa
Po premierze w Starym Teatrze "Powrotu Odysa", jednego z ostatnich dramatów Stanisława Wyspiańskiego posłuchajmy uwag jego reżysera Krystiana Lupy o istocie "Powrotu Odysa" w trudny czas 1981.
- Odys Homerycki, poganin, i Odys Wyspiańskiego obarczony chrześcijańskim sumieniem - ta dwoistość jest w dramacie czytelna. Dlaczego jednak wprowadza Pan jeszcze fragmenty z "Piekła" Dantego? - pytam reżysera.
- Dobre i złe, wina, grzech i klątwa to pojęcia, którymi operuj religia chrześcijańska, to takie ulubione słowa Wyspiańskiego. I to właśnie jest dramatowi bliskie, wywiedzione z Dantejskiego Odysa.
- Potępionego w piekle...
- ...i akceptowanego przez Dantego dla przemożnego pędu poznania, które w rezultacie skazuje człowieka na potępienie. Wędrówką możemy nazwać każde wejście w rejon nieznany - im bardziej świadome, tym tragiczniejsze. Jeśli wędrówka kończy się opuszczeniom i fikcją, zostaje możliwość powrotu i odrodzenia. Ten "Powrót" pokazuje to głęboko.
Odtwórcą tytułowej postaci jest Jerzy Trela - pytam aktora:
- Co fascynuje Pana w tej postaci?
- Pójście w tajemnicę aż do granic możliwości ludzkiej, w stan ostateczny aż do stanu śmierci, gdy człowiek jaśniej widzi.
Trudno tu o porównania wprost, ale czy w tym wypadku jest inaczej niż w poprzednich Pana doświadczeniach aktorskich?
- Wtedy jeszcze było wiele nadziei, teraz wypychana jest ona przez gorycz.
- Będzie to więc spektakl pełen aluzji?
- Unikamy łatwej aluzyjności. Natomiast odniesienie do naszej rzeczywistości jest poprzez Wyspiańskiego polskie, jak polskie jest jego myślenie. Tęsknota za ojczyzną idealną zawsze istniała, a szczególnie bardzo mocno znaczyła twórczość Wyspiańskiego. I istnieje w nas - dziś wzmożona.