Artykuły

Balladyna

Już od początku widać, że będzie to "Balladyna" "z przyprawami". Określenie to, poczynając od pamiętnej inscenizacji w Teatrze Narodowym w 1974 roku stało się modne w odniesieniu do dzieła Słowackiego. W Toruniu użyto jednak "przypraw" skrajnie różnych od tych, które zastosował Hanuszkiewicz, wprowadzając na scenę Hondy.

"Balladyna" Krystyna Meissner jest antyromantyczna i antytradycyjna - w kategoriach formy. Żadnych cudowności poetyckiego świata baśni. Naga scena okolona czarnymi kotarami, z podestem wysuniętym do pierwszych rzędów, trochę belek, sugerujących domostwo Wdowy czy Pustelnika. I to już wszystko, jeśli nie liczyć sznura zwisającego w tylnej części sceny, na którym wjeżdżają na jej środek Goplana, Chochlik i Skierka, co przypomina słynną inscenizację "Snu nocy letniej" Swinarskiego. Goplana, rozkochana w Grabcu, ma w niebanalnej interpretacji Tatiany Pawłowskiej jakiś rys niesamowity, podobnie Chochlik i Skierka (Mirosław Guzowski i Henryk Tomczyk) nie są bynajmniej duszkami pełnymi sielankowego wdzięku, a ich słowa nie mają na celu snucia delikatnej przędzy poezji. Nie egzystują zresztą zbyt często, świat fantastyczny utworu został bowiem mocno ograniczony.

O wiele częściej widnieje na scenie tłumek ludzi, których reżyserka określa jako gmin. Ta grupa ludzi obecnych prawie stale, ubranych w wytarte garniturki, kapelusze, krawaty - trzyma w rękach walizki, które bez przerwy, aż do znudzenia widzów, nosi ze sobą. Najwyraźniej są to ludzie współcześni, tylko jakaś kobieta ubrana jest w XIX-wieczną suknię, a któryś z mężczyzn narzucony ma na dzisiejszy strój szlachecki kontusz. Również część osób dramatu (np. aktorka grająca Alinę - Ewa Pietras czy Matkę-wdowę - Wanda Ślęzak) nie występujących chwilowo na scenie miesza się z owym tłumem, który staje się obok Balladyny głównym bohaterem dramatu. Zdaje się on prowadzić spektakl (zgodnie z dewizą Słowackiego: "Balladyna" pisana jest tak, jakby ją gmin układał"), najpierw rozpoczyna go od śpiewania ballady Chodźki pt. "Maliny", z której czerpał Słowacki pisząc swój utwór, po przerwie zaś śpiewa balladę o pani, co pana zabiła. Ale nie na tym koniec jego roli. Ludzie z walizkami obserwują toczące się wydarzenie, wtrącają się w akcję, doradzają, przestrzegają, stale komentując postępowanie Balladyny, wydobywają moralistyczny aspekt historii z malinami. W pewnym momencie rzucają Balladynie pod nogi nóż, a gdy zostaje ona podstępnie królową, składają jej poniżający hołd, od czego tylko kilku się wyłamuje. Rola gminu jest więc dwuznaczna, jak to zawsze bywa z ludzkim tłumem. W zakończeniu milcząco osądza on Balladynę-zbrodniarkę, zbliża się do niej i z wszystkich stron zdaje się ją osaczać, a gdy królowa wydawszy na siebie wyrok, ginie - odstępuje, chowając do walizek fragmenty swych historycznych strojów.

Najwyraźniej ów tłum pełni rolę narodu, którym rządzi Balladyna, z tym, że jest to jednoczenie społeczeństwo czasów nowszych i najnowszych. Zarzuca ono królowej, że rządzi "bez ludu woli". I to staje się główną przyczyną jej klęski. Krystyna Meissner wypunktowuje w ten sposób destrukcyjną dla ludzkiej społeczności w ogóle, niezależnie od okresu historycznego, siłę bezprawia.

Również niezależna od epoki jest postawa szlachetnego idealisty. Kirkor ubrany jest w dżinsy, kolczugę robioną z włóczki niczym sweter, a na to nałożony ma rycerski puklerz z husarskim skrzydłem. Kreowany przez Jerzego Gudejko Kirkor, chłopięcy, żarliwy, jest szlachetny aż do naiwności i taka postawa skazuje go na nieodwołalną przegraną, choć cel do którego dąży - przywrócenie rangi prawu, uszczęśliwienie narodu - staje się i tak nieosiągalny w warunkach bezprawia. Balladyna, najpierw podobnie jak Alina, ubrana jest w wiejską suknię, później gdy nosi królewskie stroje, w pewnym momencie pod nimi ujawnia bose nogi. Kostryń ma na sobie XlX-wieczną czarną pelerynę a pod nią zbroję. Ten misz-masz strojów uzasadniony jest nie tylko "tysiącem anachronizmów, które przerażą śpiących w grobie historyków i kronikarzy" - jak zapowiadał Słowacki, ale również koncepcją reżyserki, która chciała pokazać "Balladynę" jakby idącą poprzez wieki, zawsze aktualną, bo zawsze aktualne są prawdy, w które wierzył Słowacki: że w ludzie tkwią ogromne pokłady szlachetności, a świat panów skupionych wokół władcy wyzwala zbrodniczość. Dla Balladyny, wiejskiej dziewczyny, nie ma innej drogi awansu społecznego, niż zbrodnia i taką właśnie bohaterkę, na początku zwykłą dziewczynę wiejską, gra Joanna Olszewska. Możny kosmopolityczny pan Kostryń w wykonaniu Lecha Gwita jest o wiele bardziej zimny i cyniczny od niej, a jednak w zakończeniu ona go przerasta siłą zła. Olszewska ma w sobie potrzebne skupienie, niezłomny upór w dążeniu do celu, ale zabrakło jej tej siły dramatycznej, która jest niezbędna, aby jej krwawą drogę do tronu widz przeżywał razem z nią.

Inscenizacja Krystyny Meissner nie kojarzy nam się z poetyckim ariostycznym utworem o irracjonalizmie świata, nie jest też zabawą w Szekspira czy historiozoficzną baśnią. Meissner postawiła na dramat polityczny, gorzkie dzieło o rządach "bez ludu woli", ale ów lud przedstawiła jako nie dorastający do swego posłannictwa. Ten ostatni moment akcentuje scena chocholego tańca, którym kończy się uczta u Kirkora. Mając na uwadze aluzyjny charakter utworu Słowackiego Meissner dodaje i tę aluzję literacką, której u Słowackiego być nie mogło. Wśród inscenizacyjnych pokrewieństw można by odnaleźć nawet dalekie podobieństwo do "Dziadów" Swinarskiego. Niemniej przede wszystkim akcentowana jest zgrzebność ludowej ballady, w której najistotniejszy jest jej sens moralny.

Może nie zostało to wypunktowane zbyt dobitnie, ale przecież dociera do nas przesłanie o porządku moralnym, którego nikomu przekroczyć nie wolno - w równej mierze, maluczkim, co i rządzącym, ów ład moralny sprawia, że kara nie ominie zbrodniarza, choćby zasiadł na tronie. A więc nie ariostyczny uśmiech "Balladyny", że wszystko toczy się na opak, lecz przeświadczenie o słuszności prostej, po ludowemu pojętej sprawiedliwości. Tak patrząc można by "Balladynę" Krystyny Meissner określić jako próbę moralitetu. Czy próbę udaną?

Zanim odpowiemy na to pytanie, zastanówmy się, czy udało się reżyserce ocalić zawartą w utworze Słowackiego poezję. Niestety - nie. Stała, wręcz natrętna obecność tłumu i owych walizek przenoszonych z miejsca na miejsce wprowadza coś na kształt przytłaczającej monotonii, opóźnia rytm spektaklu, a tekst rozbity na wielką ilość osób traci chwilami klarowność i siłę wyrazu. Stąd młodzież nie znająca dramatu może mieć trudności z odnalezieniem w tej inscenizacji szkolnej lektury.

O swojej ukochanej tragedii ("Balladyna - kochanka moja..." - z listu do Konstantego Gaszyńskiego) pisał Słowacki do matki, iż "przeciwna zupełnie prawdzie historycznej, czasem przeciwna podobieństwu do prawdy. Ludzie jednak starałem się aby byli prawdziwymi, i aby w sercu mieli nasze serca...". Miarą sukcesu jest więc dla autora owa prawdziwość ludzi. Czy toruńska inscenizacja to potwierdza? Otóż aktorsko spektakl nie przynosi rewelacji, ma jedynie poziom rzemieślniczej roboty. Oczywiście jest to niewątpliwie przedstawienie bardziej inscenizatorskie niż aktorskie, ale i tak koncepcja reżyserska zawsze przemawia przede wszystkim przez aktorów. Być może dzieje Balladyny poruszyłyby nas w Toruniu bardziej, gdyby wykonawcy rozświetleni byli ową głębszą wewnętrzną prawdą, której na ogół nie wydobywają z siebie, dźwigając poprzez sceny i akty swoje role z niejakim trudem. Dotyczy to nie tylko tytułowej bohaterki, która nie ma, niestety, talentu tragiczki, a bez tego "Balladyna" nie może być wielka, a zamierzenia reżyserskie mocą przynieść tylko połowiczny efekt, mimo dużej ilości "przypraw" - a może również dlatego.

Niezależnie od owego poczucia połowiczności, z którym opuszczamy teatr, toruńska "Balladyna" jest dowodem, że dzieło Słowackiego kryje w sobie ciągle jeszcze do końca nie odkryte możliwości inscenizacyjne. A swoją drogą dzisiejszych reżyserów interesuje ono głównie pod kątem rozprawy ze współczesnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji