Artykuły

Wieczór polski

Czy my, Polacy, lubimy przyglądać się sobie i rozmyślać o nas samych? Wiadomo, że tak, że lubimy dziś i lubiliśmy w przeszłości. Całe książki zapisano (i zapisać by można) tekstami takich samoocen i rozważań egotycznych. Wszyscy razem i każdy z osobna jesteśmy poniekąd specjalistami od naszej własnej duszy i natury, nieujarzmionej i niepodległej, od naszych zasług i od naszych cierpień, od naszej "jedyności" w rodzinie narodów i od wielu jeszcze innych naszych cech.

Chwila obecnych przewartościowań i przemian (ładna mi chwila: trwa dobrych kilkanaście lat!) stworzyła jakby nową koniunkturę dla owej refleksji polskiej. No i przypatrujemy się sobie: w estetyce humanistycznej, w powieści, w filmie, w publicystyce, bywa, że i w teatrze. Uczestniczyłem niedawno w "Wieczorze polskim", w toruńskim Teatrze im. Wilama Horzycy. Wieczór ów był długi, w części pierwszej zagrano "Nie-Boską komedię" Zygmunta Krasińskiego, w części drugiej "Małą Apokalipsę" Tadeusza Konwickiego. Publiczność, przeważnie młoda, licealno-studencka, najwyraźniej była zafascynowana. Ja zaś uświadomiłem sobie, że taki spektakl jest czymś więcej, niż zwykłą premierą, bo jest on urazem i krokiem na ścieżce programowej teatru, który w nowej sytuacji poszukuje dla siebie zadań poważnych i znajduje je przez nawiązanie do owej autorefleksji.

Dziwne na pozór jest to zestawienie: "Nie-Boska komedia" i "Mała Apokalipsa". Ale też nie dziwne. Oba teksty, co nie jest regułą w literaturze polskiej, wyrastają ponad horyzont zaściankowy. "Nie-Boska" jest jedynym wielkim dramatem naszego romantyzmu, który podejmuje problematykę ponadpolską, ma cechy traktatu o zagadnieniach uniwersalnych, przywiązanych do epoki wielkich przełomów rewolucyjnych i konfrontacji wartości. Konwicki zaś - też w końcu romantyk, albo raczej późny ich wnuk, o 150 lat dziejów powszechnych "starszy" od Krasińskiego - w podobnej fazie schyłku i przełomu rozpoznaje także rysy powszechne oraz dramatyczne, a obok tego osobliwe, nawet groteskowe.

W "Wieczorze polskim" to, co się powtarza: w dziejach, co jest jakby drugim aktem i powtórzeniem, przybiera w rezultacie "wszystkie cechy prawdziwej operetki" (jak pisał o naszych sprawach Tadeusz Miciński), jest grymasem, bolesnym, ale i szyderczym.

Temperament twórczyni "Wieczoru polskiego", Krystyny Meissnerówny, znacznie pełniej wyraził się w "Małej Apokalipsie". I nic w tym dziwnego: są to po pierwsze sprawy bliskie każdemu z nas jako świadkowi i uczestnikowi, po wtóre - Konwicki pokazuje owo niezwykłe splątanie spraw polskich, które - mając cechy dramatu powszechnego, dziejowego - są zarazem jedyne w swoim rodzaju, że trzeba mieć ucho specjalnie na nie wyczulone - jak Meisnerówna. "Nie-Boska komedia" urzeka formą, ule jest słabsza w przesłaniu, gdyż młody aktor o doskonałych warunkach jednak nie udźwignął ciężaru głównej roli hrabiego Henryka. Chcę jednak wyróżnić Magdalenę Ostrouch w roli Żony, to ładne osiągnięcie.

"Mała Apokalipsa" jest natomiast gęsta, nasycona, mocna w wyrazie, jest zarazem żałośnie tragiczna i wzniośle błazeńska, a także niefrasobliwie polska w nastroju. Nie oczekiwałem, że będzie to spektakl aż tak interesujący.

Oryginalnie prowadzi rolę bohatera-narratora Ildefons Stachowiak, jest blisko nas wcale nie zdystansowany. Wzruszający i nasycony głębszymi znaczeniami jest wątek liryczny przedstawienia w ujęciu Stachowiaka i zupełnie niezwykłej Nadieżdy w wykonaniu Jadwigi Kuty. Wreszcie barwny i mocny jest ton obyczajowy spektaklu, kontrastowany z dramatycznym przesłaniem całości, oparty na dobrym aktorstwie całego zespołu, z którego chciałbym osobno wyróżnić Michała Marka Ubysza w podwójnej roli bliźniaków Docenta i Literata Rysia oraz Jerzego Glińskiego w roli filmowca Bułata. Współtwórcami "Wieczoru polskiego" są Aleksandra Semenowicz - scenografia i Zbigniew Karnecki - muzyka. Wespół z Meissnerówną wydźwignęli teatr toruński do znaczącej pozycji w kraju.

Raz jeszcze uświadamiam sobie po wieczorze toruńskim: powaga teatru jako instytucji kultury jest mocno związana z wyborem literatury, z klasą artystyczną i myślową dzieł, przyjętych do uscenicznienia. One bowiem narzucają format, a w przypadku Krasińskiego i Konwickiego sprawiają, że autorefleksja polska anno 1990 nie musi wcale wypaść stereotypowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji